Czekanie na e-podpis

W przypadku Ministerstwa Finansów nie chodziło jednak li tylko o deklaracje podatkowe. Nie mniej ważną sprawą są faktury elektroniczne, czyli możliwość wyeliminowania dokumentów papierowych w obrocie gospodarczym. Teoretycznie Polska miała obowiązek stworzenia stosownych rozwiązań prawnych przed 1 maja br. (zgodnie z zapisami Dyrektywy 2001/115/EC, nowelizującej VI Dyrektywę VAT, od 1 stycznia br. znajduje się to w samych regulacjach dotyczących VAT). Komisja Europejska nie miała jednak zbyt mocnych podstaw, by to na Polsce wymusić, skoro kilka innych państw członkowskich również nie wprowadziło odpowiednich rozwiązań legislacyjnych.

Ministerstwo Finansów przez długi czas wykazywało kompletny brak zainteresowania całą sprawą, podczas gdy urzędy skarbowe indagowane przez podatników jednoznacznie odpowiadały, że wystawienie faktur w postaci elektronicznej jest niedopuszczalne. W Ustawie o podatku VAT znalazł się co prawda zapis (art. 106) mówiący o fakturach elektronicznych, ale do tego potrzebne jest nowe rozporządzenie, którego jeszcze nikt na oczy nie widział.

Ministerialne przepychanki

W tej sytuacji wszelkie wysiłki innych instytucji okazywały się nieskuteczne. Przykładowo, inicjatywy Ministerstwa Gospodarki zmierzające do zmobilizowania urzędników Ministerstwa Finansów do zajęcia się wspomnianą dyrektywą przez długi czas nie spotkały się z większym zainteresowaniem. O tym zaś, czy Ministerstwo Nauki i Informatyzacji będzie w stanie wpływać na działania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, pokaże dopiero praktyka funkcjonowania Ustawy o informatyzacji niektórych podmiotów realizujących zadania publiczne, która trafiła obecnie do drugiego czytania w Sejmie.

Przebieg prac legislacyjnych nad tą ustawą każe jednak patrzeć z niepokojem na przyszłe stosowania e-podpisu w administracji publicznej. Ostatecznie zniknęło bowiem zobowiązanie Ministerstwa Finansów do obsługi elektronicznych deklaracji w terminie do 1 lipca 2005 r. Co więcej, zapis mówiący o tym, że od 1 stycznia 2006 r. Zakład Ubezpieczeń Społecznych przy elektronicznej transmisji danych o ubezpieczonych musiałby obsługiwać certyfikaty kwalifikowane ostatecznie zamienił się w kuriozalne sformułowanie, że nadal będą to certyfikaty zwykłe wydawane przez "podmiot wskazany przez ZUS". Obecnie jest to szczecińskie Unizeto. Za rezygnacją z rozwiązania opartego na certyfikatach kwalifikowanych optowała strona rządowa, zaniepokojona kosztami, które musiałby ponieść budżet na wydawanie certyfikatów zainteresowanym firmom (ok. 150 mln zł).

Ta sprawa doskonale ilustruje pewne szersze zjawisko polegające na dążeniu poszczególnych instytucji do ucieczki od wymogów Ustawy o podpisie elektronicznym poprzez wprowadzanie szczegółowych regulacji do innych aktów prawnych.

Drogi obejścia

Tymczasem wobec przedłużającej się niekompatybilności systemu bezpiecznego podpisu elektronicznego w Polsce - chodzi o wzajemną zgodność certyfikatów wydawanych przez poszczególne centra certyfikacyjne - i niechęci poszczególnych instytucji państwowych do stosowania certyfikatów kwalifikowanych, poszczególne firmy i instytucje tworzą własne rozwiązania e-podpisu. Najlepszą tego ilustracją może być otwarcie Centrum Certyfikacji w krakowskiej Izbie Celnej na potrzeby systemu obsługi elektronicznych zgłoszeń i deklaracji celnych (pisaliśmy o tym w CW 40/2004). Wydawane są tam certyfikaty niekwalifikowane, które można wykorzystywać tylko na potrzeby tego centrum.

Przykład ten dobrze ilustruje podejście biznesowe - "dajmy sobie spokój z certyfikatami kwalifikowanymi, działajmy na ograniczonym polu i w ściśle określonym celu, a później się zobaczy, co z tym można zrobić dalej". By takie rozwiązania nie stworzyły archipelagu niezgodnych rozwiązań, konieczna będzie tzw. certyfikacja skrośna, czyli wzajemne uznawanie oddzielnych infrastruktur klucza publicznego, jako alternatywa do budowy centralnego roota. Zaletą tego podejścia są stosunkowo niskie koszty, wadą zaś niepewność odnośnie do rozwoju sytuacji, w której zamiast budowy spójnego systemu będziemy mieć do czynienia z rosnącym chaosem bez wspólnych standardów i możliwości współpracy. Doświadczenia europejskie każą wątpić, czy koncepcja certyfikatów kwalifikowanych ma szansę praktycznej realizacji.

W Ministerstwie Finansów przygotowywana jest koncepcja projektu eDeklaracje, który ma być finansowany również z unijnych funduszy strukturalnych.

Do funkcjonowania takiego systemu doskonale pasuje wykorzystanie podpisu elektronicznego (do zapewnienia bezpieczeństwa, poufności i integralności przesyłanych danych). Problem może natomiast stwarzać integracja tego rozwiązania z Poltaxem.

Historia rozbudowy systemu dla izb i urzędów skarbowych, trwająca już kilkanaście lat, każe podejrzewać, że wdrożenie Poltaxu potrwa jeszcze "do końca świata i jeden dzień dłużej". W praktyce może się zatem okazać, że służby informatyczne Ministerstwa Finansów będą potrzebować jeszcze więcej czasu niż zakładane w projekcie eDeklaracje 2-3 lata na wdrożenie rozwiązań elektronicznej komunikacji z podatnikami.


TOP 200