Chińskie imperium smartfonowe

- Zakup smartfonu Apple’a bez abonamentu w cenie 100 dolarów raczej nie jest możliwy. Samsung z kolei próbował pójść na rękę konsumentom, oferując niedrogie modele niższej klasy. Ale dopiero chińscy dostawcy zdołali połączyć w jednym urządzeniu najbardziej zaawansowane parametry techniczne i niskie ceny, zdobywając znaczny udział w rynku. To przyćmiło nieco blask Samsunga – wyjaśnia Ramon Llamas, analityk IDC.

Llamas zgadza się, że tanie smartfony z Chin faktycznie mogą stanowić zagrożenie dla niektórych producentów, choć jednocześnie zastanawiające jest dla niego to, jak długo chińscy producenci będą w stanie czerpać zyski w oparciu o wolumen sprzedaży, a nie cenę produktu. W dolnym segmencie rynku konkurencja jest dużo ostrzejsza, a dość wysoki koszt produkcji jednego smartfona sprawia, że niektóre firmy mogą wkrótce zacząć notować znaczne straty.

Zobacz również:

  • Pomimo amerykańskich sankcji, Chiny rosną w siłę
  • Usługa WhatsApp uruchamiana na urządzeniach iOS będzie bardziej bezpieczna
  • Rośnie rynek używanych smartfonów

Coraz większe trudności ze sprzedażą telefonów ze średniej półki w USA ma Samsung. Dobrym przykładem na zobrazowanie problemu jest sprzedaż Samsunga Galaxy S5 Mini – ten zaawansowany model kosztuje bez abonamentu około 250 dolarów, a konsumenci i tak wybierają jego tańsze, chińskie odpowiedniki w cenie 150 dolarów. Głównie dlatego, że mają one wszystkie podstawowe funkcje potrzebne użytkownikowi i przez niego pożądane. Co ciekawe, amerykańscy konsumenci pomijają zwykle produkty ze średniej półki, decydując się albo na telefony klasy premium (np. iPhone 6 lub LG G3), albo na tanie urządzenia o podstawowych parametrach (np. Moto G lub Lumia 500).

Skąd się bierze przewaga Chińczyków?

Globalna przewaga chińskich producentów nad ich konkurentami wynika przede wszystkim z niskich kosztów pracy, które z kolei gwarantują niskie koszty produkcji. Ale to nie jedyny czynnik.

Równie istotny jest fakt, że ze względu na dość luźne regulacje Chińczycy nie mają obowiązku uiszczania opłat z tytułu praw patentowych i praw własności intelektualnej na rodzimym rynku, czego wymaga się od nich w pozostałych krajach. Wówczas do ceny każdego wyprodukowanego smartfona naliczane są różne opłaty z tytułu między innymi udostępnienia sieci, sprzętu lub oprogramowania. Mogą one sięgać nawet połowy kosztu produkcji, przez co po dodaniu kosztów zakupu poszczególnych części i montażu cena urządzanie znacznie rośnie. Brak konieczności uiszczania takich opłat pozwala chińskim dostawcom na wytwarzanie większej ilości smartfonów po niższych kosztach.

Celem Xiaomi jest sprzedaż smartfonów po cenie nieco wyższej od kosztów zakupu części i montażu. Ponadto spółka trzyma poszczególne modele na rynku przez okres około 18 miesięcy, podczas gdy średnia dla branży to sześć miesięcy. Dłuższy czas obecności produktu na rynku pozwala na obniżenie kosztu poszczególnych komponentów, co przekłada się na wyższe zyski. Na wzór innych firm Xiaomi sprzedaje także akcesoria i oprogramowanie. Wszystkie oryginalne produkty sprzedaje za pośrednictwem własnego sklepu internetowego, kładąc silny nacisk na reklamę w mediach społecznościowych.

Firma popadła jednak niedawno w kłopoty w związku z tantiemami, gdy próbowała rozszerzyć swoją działalność o rynek indyjski. W grudniu ubiegłego roku oznajmiła, że wstrzymuje sprzedaż w tym kraju wskutek sporu patentowego ze szwedzkim Ericssonem. Ostatecznie Xiaomi prawdopodobnie będzie zmuszona do uiszczenia opłat, bo jako młode przedsiębiorstwo posiada jeszcze niewielki zbiór własnych patentów. Spółki konkurujące z Xiaomi i pozostałymi chińskimi producentami pewnie będą częściej uciekać się do sporów patentowych, aby zahamować napływ chińskich produktów. Tak twierdzi wielu analityków rynku.

Chiny na globalnej mapie smartfonowych potęg

Przewaga chińskich producentów wynika w dużej mierze z ich dominacji we własnym kraju, który ze względu na rekordową liczbę ludności ma ogromny potencjał sprzedażowy. Chiny to największy kraj na świecie pod względem populacji sięgającej 1,35 miliarda osób – czterokrotnie większej od 316-milionowej populacji Stanów Zjednoczonych. Można wyobrazić to sobie w następujący sposób: w Państwie Środka aż 160 miast ma ponad milion mieszkańców, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych miast o podobnej wielkości jest zaledwie 10.

W trzecim kwartale ubiegłego roku niemal jedna trzecia wszystkich smartfonów na świecie trafiała do sprzedaży na rynek chiński, tj. 105 milionów urządzeń ze wszystkich 327 milionów wprowadzonych w tym okresie do sprzedaży (dane IDC). Poza rodzimym rynkiem chińscy producenci odpowiadali za 13% zaopatrzenia sklepów w smartfony, co stanowi skok z poziomu 9% w roku 2013. A to oznacza, że można być pewnym dalszego wzrostu sprzedaży chińskich smartfonów na światowych rynkach.

Być może wspomniane 13% nie jest imponujące, gdy weźmie się pod uwagę, że jest to łączny udział kilku chińskich dostawców. Ale na pewno dane te można uznać za zwiastun wydarzeń rynkowych w nadchodzących dwóch latach. Lenovo, marka zajmująca pierwsze miejsce na świecie wśród dostawców komputerów osobistych, prawdopodobnie postawi na bardziej agresywną ekspansję na amerykańskim rynku smartfonów. Zakup marki Motorola od Google wskazuje, że zaostrzona konkurencja będzie dotyczyć również innych rynków.

Efektem sprzedaży Motorola Mobility chińskiemu Lenovo przez Google na początku 2014 roku był smartfon drugiej generacji Moto G, wyposażony w 5-calowy ekran i czterordzeniowy procesor. To produkt z niższej półki, a segment ten jest zdecydowanie preferowany przez chińskich dostawców. Ten smartfon w wersji 8 GB kosztuje jedynie 180 dolarów przy zakupie w amerykańskim serwisie Amazon – bez blokady i bez abonamentu.

Co prawda, smartfony pozostałych chińskich marek są sprzedawane przez amerykańskich operatorów, ale niewiele z nich przyciąga uwagę recenzentów. Nie są też specjalnie reklamowane. T-Mobile w swojej amerykańskiej ofercie posiada np. smartfona ZTE ZMAX (Android 4.4) z 5,7-calowym ekranem, czterordzeniowym procesorem Snapdragon i baterią 3400 mAh – jego cena przed rabatem wynosi 252 dolary.


TOP 200