CeBIT w cieniu wojny

Kronikarze liczą gości i wystawców na targach CeBIT z dokładnością do sztuki i na tej podstawie orzekają, czy kryzys branży IT jeszcze trwa czy już minął. W tym roku do Hanoweru przyjechało o ponad 100 tys. mniej osób niż przed rokiem i aż o 200 tys. mniej niż spodziewali się organizatorzy. Było mniej tłoczno, ale jednocześnie mniej wystawnie i jarmarcznie. Być może dzięki temu - według danych Deutsche Messe opartych o ankiety prowadzone wśród wystawców - w ciągu siedmiu dniu trwania targów zawarto o 10% więcej transakcji niż przed rokiem.

W tym roku można było spokojnie podejść do wielu stoisk - z wyjątkiem tych należących do operatorów komórkowych, oferujących wysyłkę darmowych SMS i MMS - nie rozpychając się łokciami. Momentami łatwo było ulec złudzeniu, że znaleźliśmy się na komórkowym szczycie 3GSM World w Cannes, a nie na największych targach teleinformatycznych świata. Komputery już dawno zeszły na daleki plan. Z roku na rok wystawcom i odwiedzającym targi coraz mocniej udziela się bezprzewodowy szał. Przymiotniki "mobile" i "wireless" odmieniane przez wszystkie przypadki towarzyszyły premierze praktycznie każdego produktu.

Na każdym kroku widać, że branża oczekuje upragnionego boomu gospodarczego. Ten zaś zależy w dużej mierze od tego, ile potrwa wojna z Irakiem, czy rzeczywiście będzie ona krótka i skuteczna jak to zapowiadają Amerykanie. W Hanowrze najwięcej obaw perspektywa wojny wzbudzała wśród producentów systemów GPS i firm świadczących usługi lokalizacyjne. Czy Amerykanie dotrzymają słowa, że nie będą zakłócać sygnału satelitarnego nigdzie poza rejonem Zatoki Perskiej?

Zobacz również:

  • Podsumowanie IFA 2023 okiem redakcji Computerworld
  • Intel przegrywa w niemieckim sądzie

***

Więcej w poniedziałkowym wydaniu tygodnika Computerworld nr 12/2003 (data wydania 24 marca)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200