Administracja jak firma

Jaka jest rozpoznawalność produktu systemu oświaty na rynku, zwłaszcza globalnym? Rzecz ma kapitalne znaczenie, bowiem potencjalnie największym bogactwem naturalnym Polski są młodzi Polacy. Pod warunkiem, że będą bardzo dobrze wykształceni, gotowi do konkurowania w globalnej gospodarce opartej na wiedzy. Nie dostrzegam w polskim systemie oświaty objawów zrozumienia tego problemu. Znamiennym przykładem jest ucieczka od standaryzacji, jaką można zmierzyć poziom umiejętności, np. znajomości języków obcych. Inwestor zagraniczny doskonale wie, jaki poziom komunikacji w języku angielskim osiąga osoba mająca certyfikat FCE lub TOEFL, natomiast nasz system szkolny wprowadził w miejsce rozpoznawalnego, światowego standardu - ocenę maturalną.

Bardzo ciekawe wnioski dostarcza lektura rozdziału 8a ustawy o systemie oświaty: "Pomoc materialna dla uczniów". Liczy on, w przeciwieństwie do skąpych zapisów dotyczących jakości i efektów procesu edukacyjnego, aż dwadzieścia jeden artykułów - wszystkie o numerze 90. Wśród nich jest jeden - oznaczony literą "m" - który ma znaczenie bardzo specjalne. Przesądza o sposobie wykonywania zadania przez samorząd gminny. Przesądza w sposób szkodliwy dla uczniów, ich rodziców, samorządu terytorialnego i finansów publicznych. Zabrania osobie zarządzającej (gminie) wykonania tego zadania publicznego w optymalny sposób. Aby pomóc osobom niezamożnym, w gminach utworzono bowiem z mocy prawa ośrodki pomocy społecznej. Mają one wyspecjalizowaną kadrę i bazy wiedzy o sytuacji materialnej gospodarstw domowych wymagających wsparcia. Ustawodawca nakazał, by zadanie pomocy materialnej uczniom wykonał kto inny! Ktoś, kto ponownie będzie musiał zebrać potrzebne do wykonania zadania dane. Dlatego zażąda ich od ubiegającego się o wsparcie obywatela, który je posłusznie pozbiera i przyniesie. Tylko co to wszystko ma wspólnego z usługami o wysokiej jakości i niskich kosztach, które chcielibyśmy świadczyć obywatelom? Taka dekompozycja systemu wsparcia gospodarstw domowych umożliwia także pobieranie świadczeń nienależnych, zwłaszcza w wielkich miastach. W konsekwencji oznacza to także dodatkowe, zbędne wydatki sektora finansów publicznych.

Jakie cele?

Podobne inicjatywy ustawodawcze, nakazujące, by w gminie kto inny wypłacał dodatki mieszkaniowe, kto inny świadczenia rodzinne, a kto inny środki na pomoc materialną uczniom, komplikuje straszliwie system informacyjny zarządzania, podnosząc koszty informatyzacji. Dlatego rozwiązaniem najtańszym i najsprawniej działającym jest zażądanie kompletu dokumentów od bezpośrednio zainteresowanego. Potencjalny beneficjent posłusznie wykonuje funkcję "nośnika danych", czyli przenosi kopie papierów od jednego organu do drugiego. Obowiązek taki nakładają na obywatela ustawy, a stopień komplikacji systemu informacyjnego zarządzania państwem połączony z obezwładniającą interpretacją przepisów o ochronie danych osobowych uniemożliwia organom administracji skorzystanie z zapisów art. 220 § 1 Kpa.

Przykład służby zdrowia, podobnie jak system oświaty, jest bardzo charakterystyczny dla sposobu organizacji zadań publicznych. W przeciwieństwie do sektora prywatnego, gdzie rozdział kompetencji jest bardzo jasny - tu nie wiadomo nic. Na przykład pytanie: co jest celem, zdrowie pacjenta, czy działanie placówki ochrony zdrowia? Jeśli popatrzeć na to, co jest finansowane, to odpowiedź jawi się podobna do udzielonej w przypadku oświaty. Jeśli ktoś uzna mój wywód za przesadzony, a wnioski za nieuprawnione, to zapytam go, jakie są mierniki osiągania celów ochrony zdrowia? Jakie wartości osiągają? Czy budżet placówki ochrony zdrowia zależy od jej wyniku?

Podobnie zadać można pytanie, kto odpowiada za produkty systemu ochrony zdrowia? Organem założycielskim szpitala jest samorząd powiatowy. "Grupowym" płatnikiem kosztów opieki zdrowotnej jest obywatel - bywający klientem tego szpitala, niestety realizujący swą rolę płatnika za pośrednictwem politycznie sterowanego Narodowego Funduszu Zdrowia. W ten sposób ważniejsze od jakości świadczonych usług i ich kosztów staje się wywarcie politycznej presji na przydzielenie wyższych zasobów. Dzięki takim rozwiązaniom płacimy coraz więcej za marnej jakości usługi medyczne. Nie dotyczy to rzecz jasna sprywatyzowanych praktycznie w całości usług stomatologicznych czy ginekologii.

Osobną kwestią wpływającą na jakość usług publicznych jest sposób zorganizowania administracji. Stopień oddziaływania władz centralnych na sposób wykonywania zadań objawia się m.in. w dostarczaniu do samorządów oprogramowania niezbędnego dla wykonywania niektórych zadań publicznych. Tak jest w przypadku Systemu Obsługi Obywatela (SOO - dowody osobiste), Pojazd (ewidencja pojazdów), Kierowca (ewidencja osób uprawnionych do prowadzenia pojazdów) czy elektronicznej księgi wieczystej. Ten szlachetny, w zamierzeniu, akt darowizny rodzi wszakże szereg komplikacji przy wykonywaniu zadań publicznych z uwagi na silną resortowość. Tworzone są mianowicie silosy informacyjne, niepozwalające uzyskać korzyści z informatyzacji (np. poprzez galwaniczne rozdzielenie baz danych ewidencji ludności od bazy SOO, co powoduje konieczność wprowadzania danych do systemu informatycznego, grożącą brakiem spójności danych). Ponieważ niektóre z pojazdów obłożone są podatkiem od środków transportu, przeto istnieje konieczność przepisywania danych z ekranu komputera, na którym zainstalowana jest aplikacja Pojazd do innego komputera, na którym zainstalowany jest zintegrowany system podatkowy.

Podobnie z elektroniczną księgą wieczystą. Ona jest "e" tylko w ramach resortu sprawiedliwości: we właściwym Sądzie Rejonowym i na serwerze w Ministerstwie Sprawiedliwości. Sąd przesyła do właściwego terytorialnie organu prowadzącego ewidencję gruntów i budowli … wydruk z elektronicznej księgi wieczystej. Mimo starań poznańskich sędziów do dnia dzisiejszego nie udało się usunąć procedury szyfrowania, by dostarczać te same dane w postaci elektronicznej. Istnieje poważna obawa, że "pomyślna" realizacja przedsięwzięć zapisanych w Planie Informatyzacji Państwa dokona upgrade'u silosów informacyjnych.

Obywatel jako klient

Na koniec kilka pytań, chyba dość ważnych. Co stałoby się, gdyby powierzono zarządzanie państwem (lub jego fragmentem) profesjonalnej instytucji? Kto na tym by zyskał, a kto stracił? Czy świat polityki trafnie identyfikuje klienta? Czy w sferze społecznej ustalane są mierzalne cele i dokonywany jest pomiar ich osiągania? Czy obywatele odnieśliby korzyści z konsekwentnego mierzenia stopnia osiągania celów przez system oświaty i służby zdrowia, konsumujących ca 20% budżetu państwa? Czy przy takiej organizacji administracji wprowadzenie budżetu zadaniowego ma jakikolwiek sens? Czy nie mylone są cele z narzędziami ich osiągania? Jakie byłyby skutki zaniechania przez ustawodawcę regulowania sfery zarządczej?


TOP 200