Szef Linux Foundation: Tylko idioci pasożytują na Linuksie

Na swoim wystąpieniu na LinuxCon Zemlin napiętnował firmy czerpiące obficie z Linuksa a nie dające nic projektowi w zamian.

Linux to zdecydowanie największy i najsłynniejszy projekt realizowany w modelu open-source - jego realizacja jest wzorem dla wszystkich inicjatyw działających w rozproszonym modelu. Linux jest też darmowy i dostępny bez ograniczeń - każdy może go wykorzystać. Problem polega na tym, że nie każdy kto z ochotą używa go w swoich produktach, równie chętnie bierze udział w jego rozwoju. Jim Zemlin, szef Linux Foundation, opowiadał o takich "partnerach" w rozmowie z naszymi kolegami z magazynu Network World - i niekiedy mówił o nich bardzo ostro.

Zobacz: Najdziwniejsze miejsca, w których można spotkać Linuksa

Zobacz również:

  • Ta inicjatywa ma ułatwić firmom zadanie wdrażania systemów AI
  • Google udostępnia AI Gemma dla developerów

Zemlin wykorzystał swoje wystąpienie na niedawnej konferencji LinuxCon do wyjaśnienia uczestnikom, jak ważne jest, by użytkownicy Linuksa wnosili coś do rozwoju tego systemu (dotyczy to głównie firm, korzystających z tego oprogramowania w swoich produktów).

"To jest po prostu uczciwość - ale przyznam, że dziś już tak naprawdę nie obchodzi mnie, czy ktoś to robi czy nie. Mam jednak nadzieję, że z czasem wszyscy sobie uświadomią, że uczestniczenie w rozwoju systemu jest jedyną rozsądną decyzją biznesową. Musisz brać w tym udział - nawet nie dlatego, że jest to moralnie właściwe i na pewno nie dlatego, że my cię o to prosimy. Chodzi po prostu o to, że jeśli tego nie robisz, jesteś idiotą. Całą idea open-source sprowadza się do kolektywnego tworzenia i udoskonalania oprogramowania. Wszyscy musimy dbać o Linuksa - bo uwierzcie mi, zarządzania własną, niezależnie rozwijaną, wersją tego systemu nie jest ani łatwe, ani tanie" - tłumaczył Zemlin.

Współtworzenie Linuksa się opłaca

Szef fundacji zwrócił też uwagę, że Red Hat jest obecnie jedną z firm najaktywniej uczestniczących w tworzeniu Linuksa - i jednocześnie odnosi największe sukcesy ze swoimi produktami opartymi tym OS-ie. "Myślę, że nawet jeśli ktoś dziś nie uczestniczy w rozwijaniu systemu, to takie przykłady pokażą mu, że to dobra decyzja biznesowa" - mówił Zemlin.

Polecamy: 9 zasad wytrawnego administratora Uniksa

Typowym przykładem mało aktywnego partnera Linuksa jest firma Canonical, rozwijająca dystrybucję Ubuntu - pod względem liczby wprowadzanych do kernela zmian i innowacji firma plasuje się... poza pierwszą trzydziestką. Dla porównania - postrzegany przez lata jako wróg Linuksa Microsoft mieści się ostatnio regularnie w pierwszej dziesiątce tej listy. Canonical była za to wielokrotnie krytykowana - w 2008 r. Greg Kroah-Hartman, jeden z aktywniejszych developerów Kernela, podczas swojego wystąpienia na Linux Plumbers Convent nie zostawił suchej nitki na twórcach Ubuntu. Firma zwykle odpowiada na takie zarzuty stwierdzeniem, że jej wkładem w Linuksa jest popularyzowanie tego systemu.

"Doprecyzujmy: pracownicy Canonical - inżynierowie, menedżerowie - nie są idiotami. Doskonale korzystają z open-source i myślę, że wraz z rozwijaniem się, zaczną bardziej angażować się w rozwój Linuksa" - wyjaśnił Zemlin.

Polecamy: Bezpieczny Linux - jak utwardzić system

Aczkolwiek sytuacja finansowa Canonical nie jest znana (choć powszechnie sądzi się, że firma raczej nie jest dochodowa), to pewne wydaje się, że Ubuntu będzie stawał się coraz popularniejszym systemem. Pod koniec ubiegłego roku korzystało z niego ok. 12 mln użytkowników z całego świata i był czwartą pod względem popularności dystrybucją wykorzystywaną jako webserver (wedle danych W3Techs).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200