eCiemnogród (3) Rada rada radzić

Pułapka administracyjna

Pułapka, w jaką często popadają podobne ciała doradcze, naczelne itp., jest dwojakiego rodzaju: (1) Rada może spaść do zaszczytnej rangi ciała doradczego ministra właściwego, reprezentowanego przez... odpowiedniego dyrektora departamentu urzędu tegoż ministra, albo (2) Rada zechce się poczuć na tyle ważna, że zaczyna zastępować ministra w kierowaniu jego własnym urzędem, zadając urzędnikom tego urzędu całe serie zadań analityczno-raportujących. Nietrudno zgadnąć, że w obu przypadkach mamy sytuacje patologiczne, ale bardzo realnie zagrażające świetności Rady.

Z pierwszą sytuacją mamy do czynienia, gdy zadziałają dwa czynniki: minister, czując potrzebę spełnienia oczekiwań otoczenia, powołał był ciało społeczne, które ma uczynić zadość oczekiwaniom tego otoczenia, oraz minister musi rozwiązać dylemat, co ma zrobić z tym, co sam wymyślił? Jeżeli zajdzie taka sytuacja, wówczas minister deleguje do kontaktów z Radą swoich urzędników, a sam próbuje znaleźć sposób, aby tę Radę czymś zająć. To trudne zadanie, a przede wszystkim bardzo energochłonne i nieefektywne. W efekcie Rada nie świeci przykładem, czyli dobrymi ideami, a raczej oczyma.

Z drugą sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy zaistnieją dwa już podane czynniki, ale Rada czuje w sobie misję do spełnienia (bardziej czuje aniżeli uświadamia) i zaczyna przejawiać aktywność. Ponieważ ze swej natury jest to ciało faktycznie doradcze i obradujące w dniach plenarnych spotkań, Rada może swoją pomysłowością zaskoczyć samą siebie. Pojawiają się więc projekty analiz, opracowań i studiów, które zlecane są urzędowi ministra z pilną rekomendacją przygotowania na kolejne posiedzenie. Wówczas oczekuje się, że te materiały przyniosą nowe pomysły.

Pułapki administracyjne istnieją realnie i nie tylko wynikają ze złej woli którejkolwiek ze stron. Ich zagrożenie jest tym mocniejsze, im słabsza jest kondycja Rady.

"Rada rada radzić chce", bowiem najlepiej wie, czego potrzeba w całym eCiemnogrodzie. Najpewniej stąd bierze się siła Rady, skąd płyną jej pomysły: z poprawnej analizy rzeczywistości, umiejętności uciekania od subiektywizmu i interesowności, z głębokich pokładów wiedzy. Nie sposób myśleć kategoriami jakiegokolwiek ciała kolegialnego, a tym bardziej rady eCiemnogrodu, ale kategoriami eCiemnogrodzianina niekiedy wypada. O czym więc myśli przeciętny eCiemnogrodzianin?

eCiemnogrodzianin myśli o wielkiej szansie, jaką daje połączenie zasobów (wiedzy, intelektualnych, mądrości) całej społeczności eCiemnogrodu. Co prawda, nazbyt często zdarzają się takie sytuacje, gdy mieszkańcy wewnętrznego dziedzińca czują niechęć, żeby nie powiedzieć wrogość, mieszkańców zewnętrznego dziedzińca, którzy jednak muszą co pewien czas przychodzić na wewnętrzny dziedziniec, aby walczyć o życiodajne, złotodajne wawrzyny. Szansa synergii zasobów może wynikać ze wspólnie odczuwanego poczucia zagrożenia zewnętrznego, albo z jednolicie pojmowanych przekazań. Nie trzeba dowodzić, jak wielką szansę stwarza synergia zasobów intelektualnych, o którą w eCiemnogrodzie warto zabiegać.

eCiemnogrodzianin myśli o bezpieczeństwie swoim i swoich najważniejszych dóbr: o bezpieczeństwie wiedzy, która jest źródłem i gwarantem jego własnego sukcesu. Jeszcze nie słychać wystarczająco głośno wypowiadanych słów o potrzebie dbałości o bezpieczeństwo dóbr wiedzy (i informacji) gromadzonych bezustannie w eCiemnogrodzie. Instytucje wszelkich szczebli, organizacje i wszelkie formacje społeczne muszą sobie uświadomić, że bezpieczeństwo nie sprowadza się do dbałości o płynące strumienie informacji po wszelkich infostradach. To jest oczywiste, ale lepiej wiedzieć, że bezpieczeństwo zaczyna się w każdym urzędniczym kantorku eCiemnogrodu, gdziekolwiek on jest. Ukraść wiedzę jest dzisiaj dużo taniej i łatwiej od środka eCiemnogrodu, aniżeli zatracając się w podsłuchach i wyszukanych technikach szpiegowskich, zakładanych na infotraktach. Dzisiaj informacja wycieka od wewnątrz i winna nas zajmować walka z beztroską, jako przyczyną tego wyciekania.

eCiemnogrodzianin myśli o możliwości wirtualnej podróży po wirtualnych zasobach eCiemnogrodu. Ale myśleć i mieć możliwość to dzisiaj dwie rozdzielne kwestie. Przez dziesiątki lat zgromadzono rozliczne i bogate zasoby zamknięte w zero-jedynkowej rzeczywistości. Jedne zasoby przynależą wszystkim eCiemnogrodzianom, inne, jakkolwiek dotyczą ich najbardziej skrywanych tajemnic, dostępne jedynie uprzywilejowanym, są tzw. zasobami chronionymi przed niepowołanym dostępem. To co ważne, niezależnie o który rodzaj zasobów chodzi, to stworzenie całej infrastruktury pozwalającej skutecznie dotrzeć do każdej informacji, bez nakładów i łamania istniejących zakazów. Powszechności informacji musi sprzyjać jej powszechna dostępność dla każdego eCiemnogrodzianina.

eCiemnogrodzianin myśli o czystej i przejrzystej przestrzeni cyfrowej. Źle jest postrzegane dzielenie tego, co powinno być wspólne, na odrębne poletka. W eCiemnogrodzie - i to bardzo martwi - powstały żerujące na wyimaginowanej supertajemniczości imperia informacyjne, jakieś tam autonomiczne enklawy, a nawet ośmieszające całą społeczność drogie i nieefektywne struktury eksploatacji, głównie pieniądza. Taka sytuacja bardzo martwi eCiemnogrodzianina, jako że istnieje pilna potrzeba tworzenia nowych infotraktów na użytek całej społeczności. Ale cóż z tego, skoro imperia informacyjne, autonomiczne enklawy swoje potrzeby zabezpieczyły, nie widać, aby ich do głębi interesowało wspólne tworzenia publicznych infotraktów.

eCiemnogrodzianin ma nadzieję, że zostaną dostrzeżone potrzeby jego współeCiemnogrodzian w zakresie umiejętności docierania do cyfrowej wiedzy i obchodzenia się z nią. Martwi sprowadzanie postępu i stawianie znaku równości pomiędzy rzeczą (jakimkolwiek sprzętem) a jego błogosławionym działaniem. W eCiemnogrodzie powszechnie mówi się, że im więcej sprzętów, tym mądrzejsze społeczeństwo, bardziej informacyjne. Zatem, jak policzymy jeszcze te sprzęty w fabrykach i montowniach, to społeczeństwo będzie bardziej informacyjne? A może to społeczeństwo nie wie, czego nie wie - może jeszcze nie jest takie mądre, żeby zaraz było informacyjne.

eCiemnogród dla eCiemnogrodzianina to jego własne środowisko, nie musi tylko marzyć o tym, jaki on mógłby być, woli wariant, że dużo lepiej jest (za)radzić, aby to o czym myśli chciało się (z)robić. Myślę, że źle opisano rolę Rady Informatyzacji. Zamknięto ją w gorsecie inżynierii informatycznej, a jej prawdziwym przesłaniem winno być balansowanie między wizją i strategią, a przy tym spoglądaniem na rzeczywistość, czy ta choć trochę się zmienia. Może jednak Rada będzie rada coś (za)radzić?

Zbigniew Olejniczak jest dyrektorem Departamentu Informatyki w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej; jednocześnie pełni funkcję wiceprzewodniczącego Rady Informatyzacji przy Ministrze Nauki i Informatyzacji.


TOP 200