e-booki: w poszukiwaniu dobrego modelu sprzedaży
- Dorota Konowrocka,
- 01.07.2009, godz. 07:28
Ceny samych książek elektronicznych również nie są zachęcająco niskie. Przykładowo, książka Into Thin Air Jona Krakauera w twardej okładce kosztuje 24,25 USD, w miękkiej okładce - 10,17 USD, a używaną można znaleźć nawet za 0,84 USD. Dla porównania Kindle Book to 9,99 UAS, a audiobook - 14,15 USD. Dlaczego 9,99 USD za wersję elektroniczną to dużo? Ponieważ e-booki są dziś najpośledniejszą formą książek i nie jest to jedynie kwestia niechęci do wpatrywania się w monitor w sytuacji, w której wielu z nas wpatruje się w niego zawodowo przez osiem godzin dziennie i wieczorem przed snem, czy w podróży oczekuje pewnej odmiany. Jednocześnie prawdą jest, że książki elektroniczne czyta się o jedną czwartą wolniej niż papierowe. Dodatkowo w normalnym świecie książki są wypożyczane, pożyczane i odsprzedawane na rynku książek używanych. W e-świecie DRM-y traktują wszystkich z równą podejrzliwością i uniemożliwiają wymianę przeczytanych pozycji.
Polskie księgarnie książek elektronicznych - jak virtualo.pl czy nexto.pl - nie posiadają w ofercie więcej niż 2000 tytułów. Merlin.pl i Empik.com e-książek nie sprzedają.
Jaki czytnik?
Łukasz Gołębiewski wyobraża sobie czytnik e-booków nieco inaczej niż to, co dziś dostępne jest na rynku, czyli jako "uniwersalne urządzenie do przenoszenia, archiwizowania, pozyskiwania online, a przede wszystkim czytania e-książek, ale także przeglądania filmów, odtwarzania muzyki, tworzenia własnych notatek, prowadzenia kalendarza oraz komunikacji bezprzewodowej". Do takiej definicji zdecydowanie bliżej dziś iPhonowi niż Kindle, i można sobie wyobrazić, że iPhone sprzedawany jest za złotówkę. Można sobie również wyobrazić sprzedaż za złotówkę netbooków i wiele osób jest zdania, że to właśnie one będą w przyszłości domyślną platformą umożliwiającą kontakt z e-literaturą.
Oczywiście, rewolucja może nadejść zupełnie skądinąd, a mianowicie ze strony Google z projektem Google Books. Przypomnijmy, że Google od 2004 r. skanuje miliony książek, a na początku br. zawarł z wydawcami amerykańskimi ugodę dotyczącą książek wydanych przez styczniem 2009 r., na mocy której zyskuje prawo do publikowania w Internecie fragmentów nawet książek objętych prawem autorskim i sprzedaży książek elektronicznych, z której 63% przychodu należy się wydawcy. Google i jego serwery mogą też spełnić funkcję gwaranta zakupionego księgozbioru, instytucji, której istnienie wydaje się niezagrożone i które może skłonić nabywców do zapełniania wirtualnych półek również z myślą o przyszłej lekturze.
Polski przypadek 2: ibuk.pl
Ibuk.pl to działająca od lutego 2007 roku internetowa czytelnia podręczników akademickich oraz książek specjalistycznych i naukowych, prowadzona przez PWN. Początkowo w ofercie znajdowało się ok. 150 tytułów Wydawnictwa Naukowego PWN, przed rokiem - 350, dziś - prawie 1000 opublikowanych przez 10 wydawców, a z kolejnymi finalizowane są rozmowy o współpracy. W pierwszym półroczu działania serwisu sprzedano niewiele ponad 2 tys. dostępów, w ostatnim półroczu - powyżej 20 tys. dostępów. Ubiegłoroczne wyniki sprzedaży serwisowi ibuk.pl udało się osiągnąć już w maju br. "Początkowo wydawcy i autorzy podchodzili do serwisu nieufnie. Teraz widzimy zmiany. Dużym problemem wydawnictw był, a w wielu przypadkach nadal jest, brak odpowiednich zapisów w umowach z autorami, umożliwiających sprzedaż książki w wersji elektronicznej. Trzeba renegocjować umowy, podpisywać aneksy - to wymaga czasu i zaangażowania, ale na pewno daje efekty. Dla naszych autorów, jak też wydawców, z którymi współpracujemy, ogromne znaczenie miało zastosowanie w ibuku specjalnego autorskiego oprogramowania do prezentacji i czytania tekstu oraz różnorodnych zabezpieczeń treści. Uznanie zyskał również model sprzedaży - nie pliki na własność, a dostęp czasowy do pełnego tekstu publikacji, z możliwością wydruku określonej liczby stron. Początkowo największym powodzeniem cieszyły się dostępy krótkie - dobowe (z wydrukiem 10 stron lub bez wydruku), ale z czasem proporcje zaczęły się zmieniać na korzyść dostępów dłuższych. Mamy wielu stałych klientów, którzy polubili ibuka i chętnie do niego wracają" - mówi Aleksandra Wołoszczuk, kierownik sprzedaży i promocji publikacji elektronicznych Wydawnictw Naukowych PWN. W styczniu 2008 roku wystartował ibuk dla instytucji: bibliotek i uczelni wyższych. Już 30 uczelnianych sieci korzysta z tego serwisu.