Życie w równowadze wymaga odwagi

Jasne wytyczenie granic pomiędzy pracą a domem i pasją wymaga odwagi – ale zmiana jaką przynosi jest tego warta. Rozmowa z Moniką Ciesielską-Rutkowską, partnerem zarządzającym Carpenter Consulting.

Czy polscy menedżerowie potrafią pracować? W badaniach Polacy pracują średnio 10 godzin, jesteśmy jednym z najdłużej pracujących narodów, a jednocześnie najmniej efektywnych. Skoro zatem tak wygląda praca, to jaki jest odpoczynek?

To częsty temat rozmów, które prowadzę z kandydatami na stanowiska menedżerskie... i we własnym domu. Im wyższe stanowisko, tym więcej odpowiedzialności i pracy, którą często musimy wykonać sami. Nie wszystko da się zlecić pracownikom czy outsourcing’ować. W konsekwencji pracujemy około 10 godzin dziennie, czasem dłużej. Jednak czy faktycznie jesteśmy efektywni cały ten czas? Nasz wiek, stopień przepracowania, brak wakacji, sytuacja rodzinna, zdrowotna, to wszystko wpływa na jakość naszej pracy. Nie każde 2 godziny przepracujemy równie efektywnie, a co dopiero 10. Czy siedząc w nocy nad ważnym projektem, walcząc ze snem, stworzymy coś co zadziwi świat? Nie sądzę.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach

Mam wrażenie, że w pędzie, w którym jesteśmy, zapomnieliśmy, że musimy odpoczywać. Pracodawcy oczekują coraz więcej, a my biernie się temu poddajemy ustalając zbyt krótkie deadline’y, obiecujemy realizację tematów na jutro. Problem tkwi głównie w planowaniu, ustalaniu priorytetów, zarządzaniu czasem. Szczególnie w tym ostatnim, nie jesteśmy najlepsi.

Jack Welch kiedyś powiedział, że jeśli pracować to maksymalnie, jeśli odpoczywać to maksymalnie.

To co powiedział Welch, to coraz częściej spotykany scenariusz na wyższym szczeblu zarządzania. Menedżerowie pracują na maksymalnych obrotach i wyjeżdżają na miesięczne urlopy. Sama tego posmakowałam spędzając bardzo aktywne wakacje, bez komputera, z telefonem w trybie „samolot”. Pozytywne efekty odczuwam do dziś.

Z drugiej strony, w ostatnim projekcie na stanowisko na poziomie n-2, jeden z rekomendowanych przeze mnie menedżerów był zapalonym podróżnikiem. Rozmowa z korporacją przebiegła świetnie, ale rozminęli się na finiszu, po tym jak kandydat zapytany o swoją dostępność odpowiedział, że może dołączyć do firmy w ciągu miesiąca, jednak lojalnie ich informuje, że niebawem wyjeżdża na 3 tygodnie do Tajlandii, a 2 miesiące po powrocie ma już zaplanowany 2-tygodniowy wyjazd do Afryki. Dla korporacji było to nie do przyjęcia.

Życie w równowadze wymaga odwagi

Monika Ciesielska-Rutkowska

Monika Ciesielska-Rutkowska

Managing Partner w Carpenter Consulting.

Jest ekspertem w zakresie rekrutacji i oceny kompetencji kadry zarządzającej. Head hunter.

Od kilkunastu lat z sukcesem rekrutuje menedżerów najwyższego szczebla, na zlecenie międzynarodowych i polskich korporacji, a także dokonuje oceny kompetencji w ramach indywidualnych audytów menedżerskich.

Założyciel firmy Carpenter Consulting. Członek Zarządu IMSA International Executive Search.

Absolwentka zarządzania na SGH i finansów na Uniwersytecie Gdańskim.

Kolekcjoner sztuki współczesnej, pasjonatka jazdy konnej i od niedawna lotnictwa. Mama Zosi.

Wakacje bez komputera… Cyfryzacja pomaga czy przeszkadza utrzymać równowagę między życiem prywatnym i zawodowym?

Cyfryzacja pozwala pracować z każdego miejsca na świecie. Ale kij ma dwa końce, staliśmy się niewolnikami urządzeń elektronicznych. Jednak to, na jak bardzo krótkiej smyczy jesteśmy, również możemy ustalić i dopasować do naszej własnej sytuacji. Świadomie zamykajmy telefon w szufladzie, kiedy spędzamy czas z rodziną. W końcu, czy odbieramy maile podczas spotkań z szefem? Czy odbieramy je grając w tenisa, jeżdżąc konno, prowadząc samochód? Czy zabieramy ze sobą laptopa na wakacje? Obawiam się, że olbrzymia grupa menedżerów odpowie tak. Jeszcze kilka miesięcy temu, ja również odpowiedziałabym – tak. Jednak zmiana podejścia, a właściwie elektronicznych nawyków, spowodowały, że pracuję wydajniej w ściśle określonych godzinach, mam czas na pasje, a nawet udało mi się rozwinąć zupełnie nową, mam czas dla rodziny i nie gonię deadlinów. Ustalam je w sposób realny. O dziwo, klienci, nawet ci, którzy uwielbiają mieć wszystko „na wczoraj”, są w stanie poczekać.

Czyli możliwe jest jeszcze w dzisiejszym świecie postawienie muru między życiem zawodowym a prywatnym.

Wierzę, że można, ale musimy pozbyć się myślenia, że klarowne wyznaczanie granic, wpłynie negatywnie na naszą karierę. Tego najczęściej boją się kobiety na stanowiskach menedżerskich posiadające rodziny. Obawiają się, że jeśli jasno określą, że pracują intensywnie do określonej godziny, że nie zabierają pracy do domu, bo w domu są dzieci, którym chcą poświęcać czas, znajdzie się inny menedżer, mężczyzna lub kobieta, którzy nie mają tego typu zobowiązań i są gotowi, żeby pracować więcej, intensywniej, w niedzielę i święta. Jednak scenariusze są różne – czasem nasze obawy są słuszne, kiedy indziej zyskujemy w oczach pracodawcy, bo:

A) jesteśmy bardzo dobrymi menedżerami świetnie organizującymi pracę swoją i innych

B) nasz zespół i my sami, wykonujemy powierzone zadania w sposób profesjonalny

C) dajemy gwarancję, że nawet jeśli projekt potrwa kilka dni dłużej, nikt nie zrobi tego lepiej, nawet jeśli uda mu się to odrobinę szybciej

D) rozumiemy pojęcie efektywności, nie ma szans na wydajną, kreatywną pracę kilkanaście godzin dziennie 24/7.

To ważne, aby rozumieć potrzebę posiadania czasu dla siebie, bo przecież nie chodzi tylko o dzieci, chodzi również o rozwijanie pasji, spotkania z przyjaciółmi, czas na nic-nie-robienie.

Dobrze radzi sobie z tym najmłodsze pokolenie pracowników, millenialsi, którzy oczekują, że nie będą siedzieć w pracy dłużej niż trzeba, że to firmy dopasują się do ich rytmu życiowego. Kolejne ciekawe zjawisko to freelancerzy, specjaliści, którzy świadczą usługi na rzecz korporacji i wcale nie chcą być na umowach o pracę.

Odnoszę jednak wrażenie, że coraz częściej work to po prostu life...

Praca jest olbrzymią częścią naszego życia. Często jest dla nas ogromną pasją. Jednak nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że jest dla nas wszystkim. Miałam okazję współpracować przez 6 lat, z menedżerem nie mającym żadnych pasji, sportowych, czy kulturalnych. Była jedynie praca i rodzina. Ten człowiek bardzo emocjonalnie podchodził do swojej pracy, nie potrafił złapać dystansu, wypalał się, przesadnie reagował, doszukiwał się często drugiego dna w prostych sprawach, próbował wyprzedzać fakty kreując negatywne sytuacje w firmie, był pełen lęków. Nie było miejsca na oddech. Ten człowiek nie tylko żył pracą, on stał się pracą. To jest wyniszczające i niepotrzebne.

Chcemy sensownej równowagi , problem w tym, że w wielu firmach oczekiwania co do zaangażowania i wydajności są coraz większe i większe. Z jednej strony ta poprzeczka wydajności podnoszona jest z roku na rok, z kwartału na kwartał, od kryzysu do kryzysu, z drugiej zaś coraz częściej mówi się o Work Life Ballance. Organizacje komunikują, że nie oczekują nadgodzin ale podejścia zadaniowego, w praktyce jednak okazuje się, że zadań jest tyle, że nie wystarcza dnia na ich realizację. I znów zabieramy pracę do domu. A to oznacza przynoszenie stresów z całego dnia do rodziny.

Dobro pracowników czy wskaźniki? Myślę, że to częste pytanie, które zadają sobie liderzy organizacji. Firmy mają przecież przynosić zyski.

Zysk może wypracować jedynie silny, efektywny zespół, szczególnie teraz, na mocno konkurencyjnych rynkach. Oczywiście pytanie – co mamy na myśli mówiąc o dobru pracowników? Zakładam, że dobrem jest stworzenie środowiska pracy, które pozwoli mu się rozwijać, a także stawianie oczekiwań, które można spełnić pracując intensywnie, ale niekoniecznie zazębiając je z czasem wolnym. Jeden z moich klientów, międzynarodowa firma z branży motoryzacyjnej, jest doskonałym przykładem na to, że można wypracowywać zyski, budując silny organizm, którym są pracownicy otrzymujący sporo wyzwań zawodowych, mają szanse na awanse poziome, uczestniczą w rozwijających warsztatach, pracujący bardzo intensywnie, ale wychodzący z pracy około 16:00. W firmie nie ma rotacji, atmosfera pracy jest rewelacyjna, a wyniki rosną z kwartału na kwartał. Czyli jednak nie trzeba wybierać.

Polityka Work Life Ballance jest w korporacjach ustalana odgórnie?

W wielu międzynarodowych organizacjach to często kalka z centrali, wytyczne w spisanej formie, których pracownicy powinni się trzymać. W niektórych firmach wynika to ze zdrowego rozsądku kadry zarządzającej, która ma świadomość, jak ważne jest utrzymanie podwładnych jak i samych siebie w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Na przykład z góry jest ustalone, że w, dajmy na to, dziale księgowości nikt nie będzie pracował dłużej niż do 17.00, ponieważ po 8 godzinach pracy spada wydajność. Są korporacje, które naprawdę o tę równowagę dbają i po intensywnej pracy w nadgodzinach szefostwo potrafi zagwarantować pracownikom, że na przykład następnego dnia mogą przyjść później do pracy. Jest więc rozsądek w niektórych firmach, a w innych wręcz praca do upadłego. Te zasady, których mają się trzymać pracownicy czasem wywierają niezamierzoną presję. Jeśli, teoretycznie dla dobra pracowników, komunikuje się, że ten, kto nie skończył pracy w okolicach 17 po prostu źle planuje pracę i nie wyrabia się z nią, bardziej jeszcze się ich stresuje.

A na ile firmy w Polsce są elastyczne i pomagają odnaleźć rytm dnia?

Trudno w tym wypadku o uogólnienia. W ramach tej samej organizacji, szef jednego działu uzna, że to za efektywne podejście, inny zareaguje negatywnie.

Jednak nie zawsze organizacje są zainteresowane tworzeniem optymalnego środowiska, w którym pracownicy wyzwolą swój potencjał.

Mówimy zatem o organizacjach, które pozostaną trzy kroki za swoją konkurencją i wiecznie będą zadawały sobie pytanie, dlaczego innym wychodzi to lepiej. Nie znam firmy, która byłaby liderem w swoim sektorze, a która nie stawiałaby na rozwój talentów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200