Życie w akceleratorze

Towarzyszy temu wszystkiemu rewolucja organizacyjna. Setki tysięcy nowych podmiotów tworzą free agent society - społeczeństwo "wolnych agentów". Tkają oni coraz gęstsze sieci, wymuszając coraz większą mobilność, intensyfikując komunikację między sobą i potęgując rozkład relacji.

Dzięki sieciom mobilność ludzi jest w coraz mniejszym stopniu zależna od fizycznej ruchliwości. Dlatego systemy telekomunikacyjne rozwijają się szybciej niż transportowe. Dziesięciokrotne zwiększenie gęstości sieci to teoretycznie stukrotny przyrost punktów przecięcia (w praktyce mniej, bo ludzie mają wspólnych znajomych).

Stopień komplikacji rozwoju społeczno-ekonomicznego zmusza do użycia coraz szybszych narzędzi, bez których nie jest już możliwe zgromadzenie, przetworzenie i zużytkowanie olbrzymiej "infomasy". Trudno o zapanowanie nad szumem informacyjnym za pomocą tradycyjnych nośników informacji i narzędzi komunikacji. To stwarza nadproblemy, gdy mózg ludzki przestaje już wystarczać w swej funkcji kondensatora pamięci, arytmetycznego kalkulatora i procesora, gdy informacje zmagazynowane na tradycyjnych nośnikach ("pamięć skoroszytowa") stają się trudne do zoperacjonalizowania i efektywnego wykorzystania jako zasób wiedzy.

Eksplozja technik komunikacyjnych w czasach najnowszych musiała spowodować niebywałe zagęszczenie informacji, intensyfikację ich przekazu na skalę każdego społeczeństwa oraz w wymiarze globalnym. Szacuje się, że na skutek postępu technicznego w ostatnim stuleciu prędkość przesyłania informacji wzrosła ponad 100 mln razy. Oto dlaczego słuszny jest pogląd, że człowiek współczesny żyje w świecie informacji totalnej, która zmienia jego środowisko fizyczne i kulturowe. Coraz większy postęp techniczny dokonuje się przy tym dzięki coraz mniejszej liczbie ludzi.

Tempo zmian jest tak olbrzymie, że jeden rok Internetu to siedem lat każdego innego medium (jak wiadomo pierwsze 50 mln słuchaczy radio osiągnęło po 38 latach, telewizji zajęło to 13 lat; komputerowi - 16, zaś Internet potrzebował tylko 4).

Ośmiogodzinny tydzień pracy jest mitem. Triumfy święci multi-tasking (wielozadaniowość), czyli w praktyce wykonywanie kilku czynności naraz (np. prowadzenie samochodu i korzystanie z zestawu głośno mówiącego), co jest najkrótszą drogą do pracoholizmu albo jego skutkiem. Mózg źle to znosi, nie pracuje wydajnie przy podzielonej uwadze.

Kooperacja międzynarodowa narzuca bardzo elastyczny czas pracy (choćby ze względu na różne strefy czasu). Ignorować to może tylko ktoś żyjący w jakiejś niszy. Powstaje społeczeństwo o różnych szybkościach. Atutem w konkurencji jest nie tyle wielkość organizacji, co szybkość reagowania na wyzwania: coraz częściej nie więksi połykają mniejszych, lecz szybsi wolniejszych. Nie zdziwię się więc, jeśli pojawi się pokusa opodatkowania szybkości tworzenia i wprowadzania innowacji.

Informacyjne bajpasy

Nie ma sektora, który by się zmieniał szybciej niż infotech. Spożywamy coraz więcej symboli, a one krążą szybciej niż dobra materialne. Coraz szybsze przeglądarki bombardują nas coraz większą masą informacji. Google podał niedawno, że każdego dnia przeszukuje ponad 3 mld stron i ma 200 mln zapytań dziennie.

Świat coraz bardziej zależeć będzie od tego, jak szybko liczą komputery i transferują sieci. Szybkość coraz mniej polega na fizycznym poruszaniu się, a coraz bardziej na natychmiastowym dostępie do wiedzy i informacji.

Należałoby tutaj coś powiedzieć o telefonii mobilnej, która przerabia każdego z nas w globalny terminal. Komórki niesamowicie zagęszczają tkankę połączeń między ludźmi. Są już aplikacje komórkowe, które pozwalają umiejscowić znajomych w tłumie, na stadionie, widowni kinowej czy teatralnej. Pikające komórki na ulicach Tokio przyśpieszają nawiązywanie znajomości ludziom podobnym do siebie charakterologicznie, temperamentalnie czy intelektualnie. Wystarczy odpowiedni program zawierający dane o naszej osobowości. Takie algorytmy są użyteczne, ponieważ coraz mniej działają w takiej funkcji naturalne feromony, które odgrywały olbrzymią rolę w dobieraniu się ludzi różnych płci. Zostały stłumione przez kosmetyki i perfumy.

Antropolodzy codzienności nie opisali jeszcze należycie fenomenu komórki. Chyba brak nam ciągle dystansu do tego najważniejszego niezbędnika naszych czasów, technologii plug in, "wtyczki do świata". Codziennie przeprowadzamy eksperyment na sobie gromadząc empirię społeczną, którą kiedyś trzeba będzie porządnie zanalizować. Komórka staje się najważniejszym agentem społeczeństwa informacyjnego, który zmienił nasze życie bardziej niż komputer stacjonarny, notebook czy palmtop. Zresztą to wszystko jest już w jednym. Komputer stacjonarny jest przedłużeniem naszego domu, komórka - nas samych. Włączanie technologii bezprzewodowych do infrastruktury informacyjnej to dalsze przyspieszanie obiegu informacji.

Jest to rewolucja już nie tylko ilościowa jak te wcześniejsze, wywołane silnikiem parowym czy elektrycznym. Tamte przełomy przyniosły takie korzyści, że niektóre czynności można było wykonywać szybciej, lepiej i efektywniej. Rewolucja informacyjna ma charakter jakościowy, tworzy nową wartość - nieskrępowany przepływ informacji na duże odległości w czasie rzeczywistym. Dotychczas nie było to możliwe. Dzisiaj już jest.

Produktousługa

Mówi się w związku z tym o rewolucji w biznesie. Na czym ona polega? W przypadku taśmy Taylora sprawa była oczywista: chodziło o niesamowity wzrost szybkości, a więc produktywności (kilkakrotne skrócenie cyklu produkcyjnego) i odpowiednio ceny wyrobu (zwłaszcza w porównaniu do europejskich fabryk, które były w istocie manufakturami). W przypadku informatyzacji sprawa jest bardziej skomplikowana. Próbują ją wyjaśnić Michael Hardt i Antonio Negri w książce "Empire. Postmodernisation, Or Informatisation Of Production". Na skutek dominacji informacji/wiedzy w procesie wytwarzania zaciera się granica między produkcją a usługą. Przy taśmie montażowej nie było sprzężenia zwrotnego między produkcją a konsumpcją: tłoczono jeden model T w kolorze czarnym i wypuszczano go na rynek, nie dbając o inteligentny marketing, czyli odbieranie i przetwarzanie sygnałów z rynku w celu dostosowania produktu do potrzeb konsumenta. Te były wtedy nieistotne. Toyota wprowadzając zasadę zero stock zapoczątkowała strategię planowania produkcji, zgodnie z którą - taki był cel generalny - towar nie zostanie wyprodukowany zanim konsument go nie wybierze i nie kupi. Wymaga to ciągłej interakcji między sferą produkcji i konsumpcji.

Komunikacja i informacja odgrywają centralną rolę w produkcji. Faza surowcowa i narzędziowa oraz komunikacyjna są splecione w informacyjnym procesie wytwórczym jak syjamskie bliźniaki. Nabierają charakteru usługi, a ta oparta jest na ciągłej wymianie informacji i wiedzy między wytwórcą a rynkiem, bo takich produktów-usług nie wytwarza się już na zapas (nb. podobnie zresztą jak usług w agencji towarzyskiej czy w zakładzie fryzjerskim). Ta wymiana informacji przepływa oczywiście przez komputery i sieci. Od szybkości tej wymiany zależy efektywność wytwarzania. Słowem: produktywność, bogactwo, wartość dodana wypływają z interaktywności sieci komunikacyjnej, która jest środowiskiem produktousługi. Takie sieci wymuszają dekoncentrację produkcji, czynią z aparatu wytwórczego "fabrykę epistemologiczną" - fabrykę wiedzy.

Taśmę produkcyjną zastąpiła "taśma informacyjna", która przepływy pracy zamienia w przepływy informacji. W przestrzeni tych przepływów dokonują się akty twórcze i wytwórcze. Wirtualne teamworks to przeniesienie taśmy Taylora do cyberprzestrzeni. Każdy produkt staje się sieciowy. Tak jak wielu poddostawców dostarczało części do produktu finalnego, tak dziś wielu kooperantów sieciowych świadczy usługi przez sieć. Ciągi komunikacyjne stają się decydującym elementem procesu generowania bogactwa.


TOP 200