Zakopane nadzieje na zmiany

Im dłużej zajmujemy się społeczeństwem informacyjnym i e-administracją, tym częściej myślimy o zmianie zawodu. O tym nie da się już ani słuchać, ani pisać!

W koło Macieju słyszymy wciąż te same pseudounijne dyrdymały od bałwochwalców e-coś tam. Gdy nawet Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie, na ostatniej zakopiańskiej konferencji próbuje dyskutować, jak doprowadzić do cywilizacyjnego skoku Polaków, to i tak rykoszetem wraca sprawa np. e-zdrowia. To nieprawdopodobne, jak na co dzień inteligentni przedstawiciele przemysłu teleinformatycznego wraz z samorządowcami potrafią na takich forach opowiadać banialuki o ozdrowieńczej mocy techniki.

"Nie ekscytujmy się hasłami!" - irytowała się Elżbieta Hibner, wicemarszałek województwa łódzkiego. Jej zdaniem, rozmowę o unowocześnieniu i usprawnieniu usług medycznych trzeba zacząć od początku, czyli od ustawy o ustroju służby zdrowia w Polsce. Po to, aby każdy wiedział, na co może liczyć i jakie ma zobowiązania. Dopiero potem można mówić o e-zdrowiu, telemedycynie, elektronicznych przychodniach itp. "Mówienie, że e-usługi medyczne są dla dobra pacjenta, jest zafałszowaniem obrazu. To tylko jedna ze stron medalu" - zwracała uwagę Elżbieta Hibner. Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona.

Fundusze unijne są ważne, ale nie można pod ich presją tworzyć planów rozwoju kraju. One powinny być, przede wszystkim, elementem wspierającym nasze strategiczne projekty wynikające z realnej oceny sytuacji i myślenia długofalowego - przestrzega prof. Grzegorz Gorzelak z Uniwersytetu Warszawskiego.

Mamy tutaj do czynienia ze ścieraniem się różnych interesów i oczekiwań. Pacjent chce być szybko, tanio i efektywnie wyleczony. Jego interes nie jest, jednak, zbieżny z interesami innych grup - samorządu terytorialnego, który chciałby jak najniższym kosztem i bez problemów utrzymać szpital; funduszu zdrowia, który chciałby jak najmniej wydawać na leki; lekarzy, którzy chcieliby jak najwięcej zarabiać. Ludzie oczekują nie usług medycznych, ale dobrego leczenia. Jeżeli IT może w tym pomóc, to bardzo dobrze. Wykorzystanie IT nie jest, jednak, celem samym w sobie. Żałujemy, że wśród mówców na zakopiańskiej konferencji ten pogląd reprezentowali nieliczni.

Fetysz z funduszy unijnych

Dotyczy to również myślenia o funduszach europejskich. "Nie mogą one zdominować naszego myślenia o przyszłości Polski" - przestrzegał prof. Grzegorz Gorzelak z Uniwersytetu Warszawskiego. Te fundusze są ważne, ale nie można pod ich presją tworzyć planów rozwoju kraju. One powinny być, przede wszystkim, elementem wspierającym nasze strategiczne projekty wynikające z realnej oceny sytuacji i myślenia długofalowego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200