Wrze w cle

Różnice w kwotach

Mimo wszystko niewytłumaczalne jest, dlaczego Józef Adamus, p.o. dyrektora Departamentu ds. Informatyzacji Resortu w ankiecie dla Ministerstwa Nauki i Informatyzacji o prowadzonych projektach informatycznych podał 302 mln zł jako łączną sumę wydatków na informatyzację administracji celnej, z czego aż 150 mln zł na Celinę. Tymczasem kontrolerzy NIK-u dowiedli, że jest to odpowiednio - 190 mln zł i 54,5 mln zł. Nie dość tego, NIK trzykrotnie liczy wydatki na ten cel na podstawie dokumentów przedkładanych przez resort finansów i za każdym razem wynik ten różni się od siebie zaledwie o 2 mln zł.

Ministerstwo Finansów samo miało problemy z właściwym podliczeniem wydatków i odpowiednim ich przyporządkowaniem. Kontrolerzy musieli poinformować Sławomira Żałobkę, dyrektora generalnego w resorcie finansów, że "Pan Józef Adamus utrudnia prowadzoną kontrolę, bowiem do dnia dzisiejszego (tj. 1 września 2004 r.) kontrolerzy NIK-u nie otrzymali dokumentacji dotyczącej postępowań o zamówienia publiczne do umów z lat 2001-2003 (9 umów) na system Zefir". W konsekwencji Sławomir Żałobka powołał komisję do przeprowadzenia szczegółowego audytu rozliczania projektów informatycznych w administracji celnej. Ta zaś przygotowała "Ogólne zestawienie wydatków na projekty informatyczne w latach 2000-2004", z którego wynika, że łączna kwota wyniosła niewiele ponad 190 mln zł. Poprosiliśmy dwa tygodnie temu Biuro Prasowe Ministerstwa Finansów o podanie wydatków na budowę systemów celnych oraz wyjaśnienie różnic między sprawozdaniem przesłanym do MNiI a wyliczeniami NIK-u. Do chwili zamknięcia tego numeru Computerworld nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.

Obawy o przyszłość

Jeśli w taki sposób resort finansów kamufluje wydatki na systemy celne - dzięki którym do budżetu państwa wpływa ponad połowa przychodów ściąganych z akcyzy i ceł - to może ma w tym jakiś ukryty cel? Może komuś zależy, aby informatyzacji cła przypisać trochę wad budowanego bez wielkich sukcesów od 15 lat systemu Poltax? Może komuś innemu przeszkadza skuteczność Celiny? Celina generuje bowiem konkretne dyrektywy dla celników dokonujących odprawy. Gdy moduł analizy ryzyka systemu wskazuje na konieczność przeprowadzenia kontroli, celnik musi podać wynik przeprowadzonej kontroli, zaś gdy jej zaniecha, musi określić, dlaczego od niej odstąpił. Dokładnie zatem wiadomo, który celnik podjął jaką decyzję, odprawiając konkretne firmy, kiedy to nastąpiło, jakie były dyrektywy przekazane z analizy ryzyka, jakie były wyniki kontroli itp. Są to informacje, które umożliwiają np. znalezienie powiązań między celnikami i firmami oraz przeprowadzenie analizy szczegółów działań wszystkich celników. Analizy te można prowadzić na pełnym zbiorze danych historycznych.

Z powyższych powodów system Celina jest "niebezpiecznym" narzędziem dla wszystkich oszustów celno-podatkowych, a szczególnie dla nieuczciwych funkcjonariuszy działających indywidualnie lub w zorganizowanych grupach (o czym ostatnio prasa codzienna często pisała). Zalety tego systemu nie przemawiają jednak jakoś do rozsądku, a przedstawiciele Ministerstwa Finansów wciąż wychodzą z kolejnymi pomysłami budowy nowego systemu celnego czy unifikacji z systemem podatkowym.

W ślad za tym idą ograniczenia w wydatkach na informatykę celną. Z zaplanowanej na 2005 r. kwoty 60 mln zł na informatykę resortu finansów, cło może liczyć co najwyżej na 15 mln zł. Nie wystarczy to nawet na utrzymanie istniejących już systemów. Z powyższych liczb widać, że "mniejszy, choć znacznie sprawniejszy brat" - niecałe 200 informatyków celnych przypada na ponad 2000 informatyków skarbowych - znajduje się na pozycji całkowicie zdominowanego i pomijanego krewniaka. Niedofinansowanie, a co za tym idzie niesprawne lub mniej sprawne funkcjonowanie systemu celnego w Polsce na tle krajów ościennych, może spowodować ucieczkę klientów do Niemiec, Czech, Słowacji czy na Litwę.

Uwagę Ministerstwa Finansów zdominowała zresztą obecnie koncepcja wielkiego projektu informatycznego e-Deklaracje, którego koszt jest szacowany na 1 mld zł. Tylko w 2005 r. zostanie przeznaczone na to przedsięwzięcie aż 200 mln zł, o ile oczywiście takie fundusze będą dostępne. W tej sytuacji zarówno informatyzacja, jak i inne obszary ceł mają coraz niższy priorytet.

Jak wyprowadzić branżę w pole?

Można byłoby bić na alarm, gdyby rzeczywiście potraktować Ministerstwo Finansów jako grono osób nieodpowiedzialnych, walczących wyłącznie o własne interesy. Tyle że za wprowadzenie Polski do strefy euro - a co za tym idzie uporządkowanie finansów publicznych, wspomagane wykorzystaniem technologii informatycznych - odpowiada Grzegorz Stanisławski. Gdy był dyrektorem Departamentu Strategii Biznesowej w Telekomunikacji Polskiej SA, należał do grona osób, które przygotowywały sprzedaż akcji TP inwestorowi strategicznemu. Wybór padł na France Telecom, choć Grzegorz Stanisławski wielokrotnie dawał do zrozumienia, że więcej mógłby dla naszego rynku zrobić Deutsche Telekom, czego przykładem jest węgierski Matev, którego inwestorem został właśnie DT. W Telekomunikacji Polskiej pełnił funkcję harcownika, który swoimi poglądami bulwersował zarząd, aby wzbudzić chęć do zastanowienia się nad strategią działania.

Można było odnieść wrażenie, że jeśli Grzegorz Stanisławski nakłaniał zarząd TP w 2001 r. do jakichś działań, to jej szefowie skłaniali się do jego opinii trzy lata później. Tyle że on sam myślał już o 2014 r. Nic dziwnego, że nadawał również ton w relacjach z Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty, które zamieniał w grę w kotka i myszkę. Pobudzał rynek do myślenia o infrastrukturze krytycznej i roli TP na tym rynku, zwłaszcza w świetle funduszy offsetowych. Nie stronił też od kontaktów z politykami, zwłaszcza Unii Wolności (przed 2001 r.) i Platformy Obywatelskiej, o ile ci mieli wpływ na rynek telekomunikacyjny. Niewątpliwie jego bolesnymi porażkami stały się dwie firmy technologiczne, którym patronował - TP Internet i Marketplanet. Nie sprawdziły się bowiem ich założenia biznesowe, na co nałożyły się rozgrywki wewnątrz TP.

Zatrzymajmy się na chwilę przy jego związkach z politykami Platformy Obywatelskiej z kręgu tzw. gdańskich liberałów. Jego wejście do rządu wspieranego przez SLD musiało być dla nich sporym zaskoczeniem. Jeszcze nie tak dawno tworzył think-tank, czyli Instytut Otwartego Społeczeństwa Informacyjnego (www.iosi.org). Na jego czele stanął Karol Działoszyński, były poseł Unii Wolności, obecnie członek PO, współtwórca ustawy Prawo telekomunikacyjne. Grzegorz Stanisławski pilnował wówczas interesów TP w Sejmie oraz ustawy o podpisie elektronicznym. Wśród założycieli tego Instytutu jest także Tadeusz Jarmuziewicz (poseł PO), przewodniczący Poselskiego Zespołu ds. Społeczeństwa Informacyjnego, aktywny także w Sejmowej Komisji Infrastruktury (interpelacje o telekomunikacji i problemach w informatyzacji administracji celnej).

O co zatem chodzi w przetargu na nowe systemy celne? Ni mniej ni więcej jak o odwrócenie uwagi rynku od rzeczywistego celu resortu finansów - wdrożenia projektu e-Podatki. Aby stworzyć ich sensowną koncepcję, a następnie Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia i przeprowadzić przetarg, trzeba wpierw sprawdzić rynek w działaniu, poznać oferentów, zobaczyć, czy są zdolni do kreatywnego myślenia. Przy okazji można załatwić sprawę, o którą dopominają się od lat celnicy - aby firmę utrzymującą systemy celne wybrać na drodze przetargu nieograniczonego. Może ktoś zaoferuje ciekawsze rozwiązanie niż Systemy Komputerowe Główka albo zgodzi się opiekować systemami za mniejsze pieniądze? Grzegorz Stanisławski nie przejmuje się takimi detalami jak fakt, że prawa autorskie do systemów celnych należą do SKG i każda inna firma musi mieć zgodę bielskiej spółki na przeglądanie i ingerencję w kod źródłowy. Najważniejsze, że minister postąpi lege artis, ogłaszając przetarg. Szkoda, że sprawy strategiczne na razie jawią się jako taktyka spalonej ziemi.

Problemy informatyki celnej

Centralizacja systemów

Należałoby dokonać zmiany architektury głównego systemu celnego, jakim jest system obsługi deklaracji celnych Celina, od czego zależy realizacja projektu budowy jednego z jego podsystemów - Systemu Kontroli Eksportu ECS/AES. System opiera się na szybkiej wymianie dokumentów pomiędzy placówkami celnymi. Centralizacja systemów związana jest ze zmianą procedur obsługi dokumentów (np. centralne ewidencje).

Podpis elektroniczny i e-cło

Warto byłoby kontynuować rozszerzanie stosowania e-podpisu w systemach celnych. Dwa tygodnie po wdrożeniu podpisu elektronicznego przy odprawach celnych w fabryce Opel Polska dalszy jego rozwój został zatrzymany w wyniku braku przedłużenia umowy z wykonawcą systemu Celina.

Podniesienie bezpieczeństwa systemów

Trzeba wprowadzić limitowany dostęp do danych oraz zająć się bezpieczeństwem ich przesyłu w ramach wewnętrznej sieci resortu finansów. Inaczej stają się one narażone na ataki zewnętrzne i wewnętrzne, a także na utratę lub wypływ danych. Sytuacja taka jest zagrożeniem dla interesu państwa polskiego.

Rozwój narzędzi analitycznych

Warto kontynuować możliwość rozwoju skuteczniejszej analizy ryzyka opartej na badaniu kierunków i trendów. Dzięki takiemu mechanizmowi analiza ryzyka byłaby dokładniejsza, pełniejsza, szybciej aktualizująca podstawy swego działania. Brak tych narzędzi zwiększa skuteczność przemytników i grup przestępczych, co jest działaniem na szkodę Skarbu Państwa.

Interfejsy do systemów zewnętrznych

Należałoby wrócić do koncepcji rozwoju interfejsów do większości dużych systemów, zarówno celnych, jak i biznesowych. Warto, aby Celina mogła komunikować się ze Skomputeryzowanym Systemem Tranzytu NCTS, systemami portowymi i systemami granicznymi. Umożliwiłoby to współdzielenie danych pomiędzy tymi systemami, ich sprawną wymianę oraz stworzenie mechanizmu szybkiej i skutecznej wymiany danych operacyjnych (już nie tylko referencyjnych!). Istnienie mechanizmów integracyjnych zwiększa skuteczność działania całej administracji publicznej, poboru ceł i podatków oraz zwiększa możliwości obrony struktur państwa i społeczeństwa polskiego oraz Unii Europejskiej przed zorganizowanymi grupami przestępczymi.


TOP 200