Wirtualizacja desktopów. Co tak naprawdę oznacza?

W zamian za dodatkowe koszta otrzymujemy jednak lepszą jakość usługi. Rozwiązaniami VDI nie tylko łatwiej zarządzać, ale wirtualne maszyny można łatwo przenosić na inny serwer bez konieczności wyłączenia ich, wykonać kopie zapasową, czy też uruchomić usługę równoważenia obciążenia (ang. load balancing). Ponadto, jeśli jedna z wirtualnych maszyn się zawiesi, nie wpłynie to na pracę innych. W usługach terminalowych, takich jak zdalny pulpit, jeśli zawiesi się serwer terminalowy Windows, wszyscy użytkownicy utracą połączenie.

6. Dynamiczne rozwiązania VDI zwiększają wydajność.

W standardowej instalacji VDI, każda wirtualna maszyna działa nieustannie od sesji do sesji, więc wraz ze wzrostem ilości użytkowników administracja maszynami staje się bardziej czasochłonna, a same dane zajmują coraz więcej miejsca. W przypadku dynamicznych architektur VDI, każda wirtualna maszyna tworzy się z głównej kopii zapasowej i łączy z profilami użytkowników. W ten sposób użytkownicy wciąż mogą korzystać ze spersonalizowanych pulpitów, a praca administratorów staje się łatwiejsza, bo mogą przechowywać mniej danych, a aktualizacje instalowane są na mniejszej ilości maszyn.

7. Wirtualizacja aplikacji jeszcze bardziej ułatwia pracę z VDI.

Kiedy aplikacja jest wirtualizowana, zostaje ona "zapakowana" z wszystkimi plikami systemu operacyjnego i wpisami do rejestru potrzebnymi do jej uruchomienia, eliminując w ten sposób potrzebę jej instalacji. Dlatego w dynamicznych rozwiązaniach VDI administratorzy mogą dodać taką aplikację do biblioteki uruchomienia (ang. runtime library) każdej wirtualnej maszyny zamiast umieszczać ją w głównej kopii zapasowej. Co znacznie ułatwia zarządzanie poszczególnymi aplikacjami.

8. Hypervisor "na kliencie" umożliwi uruchamianie wirtualnych maszyn bez konieczności połączenia z Internetem.

Hypervisor zainstalowany na zwykłym komputerze stacjonarnym czy laptopie pozwoli na uruchomienie "biznesowej wirtualnej maszyny", zawierającej system operacyjny, aplikacje i wszystkie pliki konfiguracyjne. Wydaje się to nieco dziwne, ale taka wirtualizacja ma głęboki sens biznesowy. Po pierwsze, jest to rozwiązanie bezpieczniejsze, bo całość jest odseparowana od oprogramowania zainstalowanego na tym komputerze (w tym trojanów czy wirusów, które mogły się tam znaleźć). Po drugie, dzięki temu mamy dostęp do wszystkich tych rozwiązań, które omówiono wcześniej w tym artykule. Ponadto, hypervisor zainstalowany na stacji roboczej staje się rozwiązaniem bardziej praktycznym. W razie braku łącza internetowego, nadal można korzystać z naszej biznesowej wirtualnej maszyny, a kiedy połączenie z serwerem zostanie nawiązane ponownie, nasz komputer zsynchronizuje się z tamtą maszyną.

Tego typu rozwiązania to przyszłość, w której przychodząc do pracy ze zwyczajnym komputerem, wystarczy uruchomić już przygotowaną, bezpieczną, wirtualną maszynę. Dodatkowo, jeśli nie mamy swojego komputera, właściwie każda maszyna z zainstalowanym klientem będzie mogła spełnić to zadanie. Citrix wypuścił niedawno wersję testową swojego klient-hipervizora, a VMware planuje niedługo zrobić to samo. Niestety, produkcyjnych wersji tego oprogramowania spodziewać się można najwcześniej w 2011 roku. Podobnym oprogramowaniem, które umożliwia bezpieczne uruchomienie wirtualizowanego środowiska aplikacji, jest Check Point Abra, ale działa na nieco innej zasadzie.

Daleka droga do krainy serwerów.

Równocześnie zaczyna nabierać rozpędu zupełnie inna forma rozwiązań opartych na korzystaniu z serwera. Mowa tutaj o wariancie przetwarzania w chmurze (z ang. cloud computing) o nazwie SaaS (z ang. Software as a Service, oprogramowanie jako usługa). W tym przypadku zewnętrzny dostawca przechowuje nasze aplikacje i dane, a następnie dostarcza je przez przeglądarkę. Najbardziej znanym przykładem tego typu technologii jest Google Docs, a także zapowiadany system operacyjny Google Chrome, który, jak twierdzą jego twórcy, ma przechowywać całe spersonalizowane pulpity i dostarczać je "w chmurze".

Prawdopodobnie ten wyścig o dominację nie zakończy się jednym, niepodważalnym zwycięstwem. Rozwiązania typu Remote Deskop wciąż będą stosowane w biurach, gdzie użytkownicy nie mają wielu potrzeb, a model VDI znajdzie zastosowanie w środowisku, gdzie ważne jest bezpieczeństwo. SaaS z kolei zadomowi się wśród ludzi luźno współpracujących ze sobą, jako że każdy użytkownik z przeglądarką może dołączyć do projektu. Jedno jest pewne: tradycyjne desktopy pewnie nigdy nie znikną, ale stary, dobry, scentralizowany model powoli powraca do naszego życia.


TOP 200