W poszukiwaniu nowego imienia

Zarządzanie ośrodkiem komputerowym, systemami, danymi...

Od czasu pojawienia się przez wszystkie etapy ewolucji informatyka stanowiła przede wszystkim narzędzie wspierające procesy zarządzania. Obecnie stanęliśmy u progu epoki, gdy zaczęła się ona przenikać z zarządzaniem. Zamiast wyjaś-niać istotę tego zjawiska, opiszę następujące wydarzenie.

Co Ładem, co Chaosem?

- Zawsze czułem respekt wobec twojej profesji - powiedział mój przyjaciel, gdy zatrzymaliśmy się pośród ludzi przed budynkiem Centrum Bankowo-Finansowego. O tej porze zbierają się tu, na giełdzie wieści giełdowych, zwolennicy warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Właściwie umówiliśmy się na zwiedzanie Muzeum Narodowego, ale zaciekawił nas ten tłumek. Nad naszymi głowami w podcieniu socrealistycznych arkad przesuwały się ciągi tajemniczych liczb wyświetlacza diodowego. - Chodzi ci o zarządzanie czy też o technikę - potrzebowałem uściślenia, albowiem mój przyjaciel, jako humanista, jest równie odległy obu tym dziedzinom. - Zarządzanie albo menedżeryzm, jak to mawiacie - odparł. - Raczej managing - zażartowałem i zamyśliłem się.

Przeciętny pracownik dowolnego szczebla w typowej instytucji hołubi słodki ciężar przysłowiowej buławy marszałkowskiej i ambitnie spogląda na wyższe szczeble kariery zawodowej. W popularnym odczuciu do takiej kariery wystarcza sam talent, którego w osobistym mniemaniu nikomu nie brakuje. To przekonanie jest oczywiście wielkim złudzeniem, za które osobiście płacimy parkinsonowskim osiąganiem szczebla niekompetencji, a społecznie niesprawnościami instytucji publicznych. Zdolny inżynier niekoniecznie równie sprawnie pokieruje zakładem produkcyjnym co projektem obrabiarki, a wzięty lekarz nie musi sprawdzić się w roli dyrektora szpitala.

Jak to jednak wytłumaczyć człowiekowi, który nie posmakował teorii zarządzania. - Na czym to właściwie polega - zapytał mój przyjaciel, jakby czytając w mych myślach. Zastanowiłem się chwilę. - To właściwie jest przywracaniem pierwotnego ładu w zbiorowisku rzeczy i działań porozrzucanych jak dziecinne klocki - odparłem w końcu, siląc się na ton żartobliwie filozoficzny. - Taki powrót do korzeni i prapoczątku - podsunął mój przyjaciel. - Właściwie, tak - odparłem i zacząłem objaśniać mu intrygujący także mnie paradoks mojego zawodu.

Oto zarządzanie, jako dziedzina wyrafinowanych technik organizowania, porządkowania i sterowania skomplikowanymi układami gospodarczymi, procesami działania i zespołami ludzkimi, wywodzi się z naturalnych praw regulowania zupełnie podstawowych spraw i stosunków życia codziennego każdego z nas. Prawa te są tak elementarne, że ślady ich funkcjonowania można odnaleźć i w samej przyrodzie, i w życiu społecznym od jego początku. Przeważnie nawet stosując je lub z nich korzystając wcale o tym nie wiemy. - Jak molierowski pan Jourdain, który nie wiedział, że mówi prozą - ucieszył się mój przyjaciel. - Czy chcesz mi jednak wmówić - kontynuował - że w tym tłumie, który się tu zebrał, rządzi nie odwieczny Chaos, lecz Prawa. - Ależ, oczywiście - tłumaczyłem cierpliwie. Zarządzanie tkwi głęboko w naszym życiu codziennym i jego prywatności. Co chwilę coś ustawiamy, coś przygotowujemy, coś planujemy. Wysyłamy jedne bodźce i reagujemy na inne. Życie każdego z nas jest nieustannym organizowaniem, a chwilowa dezorganizacja przygotowuje pole ku temu, by coś naprawić lub uporządkować. Nie ma zaś organizowania bez zarządzania, nawet jeśli polega ono na kierowaniu samym sobą, swą pracą, rozrywką, życiem. - Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem - zacytował trafnie mój przyjaciel. - Wobec tego życie - ciągnąłem dalej - toczy się według nieświadomie stosowanych praw: podziału (choćby zadań domowych w rodzinie), koncentracji (skupianiapodobnych czynności w rękach specjalizujących się osób) oraz harmonii doboru (właściwych elementów składowych) i harmonii działania (szczęśliwa rodzina umie współdziałać). - Widać, że dużo przebywasz z humanistą - rzucił nieskromnie mój przyjaciel i znów wpatrując się w tłumek żywiołowo reagujący na jakąś informację z wyświetlacza, dodał: - Ja jednak trwam przy wierze w wieczną potęgę Chaosu. - Jak większość ludzi wokół mnie - westchnąłem.

Powyższy tekst przywołałem, by pokazać, że choć zarządzanie jest nauką o rozbudowanej teorii, to zasadza się na przejrzystych, naturalnych i oczywistych regułach. Współczesna informatyka pozwala je stosować niemal bez ograniczeń, a przy poświęceniu odpowiednich środków finansowych w sposób wręcz niezwykle wyrafinowany.

Jak nazwać

Zarządzanie - niezależnie od przedmiotu odniesienia (zasobami ludzkimi, rzeczowymi, procesami, ryzykiem itd.) - jest operowaniem informacjami. To jest zbieraniem informacji źródłowych, dobieraniem procedur ich analizy oraz generowaniem wniosków, które też są informacjami. Oznacza to szczególne znaczenie informatyki i rolę komórek nią zawiadujących. Nie bez powodu współcześni teoretycy zarządzania twierdzą, że szef informatyki w danej firmie powinien być ulokowany bądź w jej zarządzie, bądź być bezpośrednio mu podległy. W przypadku zaś instytucji, będących uosobieniem klasycznych idei systemu przetwarzania informacji, powiada się żartobliwie, że są to firmy prowadzone przy ich ośrodku informatycznym. Tylko wobec tego, jak nazywać takie ośrodki komputerowe?

--------------------------------------------------------------------------------

Janusz Zawiła-Niedźwiecki jest dyrektorem departamentu informatyki Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Tekst jest zapisem wykładu wygłoszonego podczas konferencji Systemy '98.


TOP 200