Używaj jednorazowo

Co z oczu, to jednak nie z pamięci

Rosnąca liczba stosowanych na co dzień urządzeń krótkotrwałego użytku zaczyna powodować niepokój wśród osób troszczących się o stan naszego środowiska naturalnego. Przemysł od lat boryka się z problemem skutecznego odzysku i recyklingu lawinowo rosnącej powodzi "digi-odpadów". Liczne są obawy, że nadchodząca fala nowych produktów do szybkiego wyrzucenia - telefonów komórkowych, komputerów naręcznych, aparatów cyfrowych, odtwarzaczy MP3 - do reszty zapcha składowiska.

Obawy te nie są bezpodstawne. Trzeba jednak przyznać, że wiele produktów jednorazowych obmyśla się również pod kątem ochrony środowiska. Na przykład telefon komórkowy zaprojektowany przez Altschul z materiałów na bazie papieru jest bardziej przyjazny dla środowiska niż plastikowo-metalowe urządzenia obecnie w użyciu. Autorka papierowej komórki obiecuje, że "nasze telefony z czasem ulegną rozkładowi". Za przyjazne środowisku uważa się również organiczne diody świecące (OLED), które kiedyś, być może, będzie można natryskiwać na przedmioty jednorazowego użytku, np. pudełka z płatkami śniadaniowymi, na których mogłyby tworzyć animowane obrazki. "Nowe OLED-y można nawet zjeść" - podkreśla Peter Harrop, przewodniczący firmy consultingowej IDTecEx. Pojawiające się na horyzoncie urządzenia jednorazowe można będzie z powodzeniem przerabiać w ramach funkcjonujących już systemów recyklingu.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Niektóre z technologii produktów jednorazowych mogą wręcz przyczynić się do ochrony środowiska. Taki na przykład papier "cyfrowy", na którym można wielokrotnie drukować, zanim ulegnie zużyciu, mógłby ograniczyć wyrąb lasów na produkcję papieru. Identyfikatory RFID, z których nie daje się usuwać danych, bądź układy czujnikowe wtopione w produkty niebezpieczne dla środowiska, pozwolą władzom dotrzeć do ich właścicieli w przypadku ich nielegalnego wyrzucenia. Dzięki technologii RFID można by też wyławiać cenne materiały z odpadów wędrujących na składowiska.

Poziom molekularny

Miniaturyzacja elektroniki postępuje nieubłaganie i przeróżne urządzenia będą coraz częściej wchodzić w skład przedmiotów powszechnego użytku, jak chociażby maszyn biurowych, sprzętu AGD czy nawet ubrań. Kiedyś zapewne spowszednieją na tyle, że ludzie i firmy przestaną widzieć konieczność ich reutylizacji. Mało kto przecież myśli o recyklingu guzików z wyrzucanej koszuli czy suwaka z podartych jeansów. Recyklingowi mogą być poddawane całe sztuki odzieży, ale nie każdy element ubioru z osobna.

Jednak potrzeba recyklingu raczej nie zniknie, a wysoce zintegrowane technologie, jak na przykład inteligentne ubiory, mogą ogromnie skomplikować technologię przetwarzania odpadów, np. potrafiących przetwarzać dane i wyposażonych w funkcje komunikacyjne. Obmyślenie sposobów recyklingu tego rodzaju ubiorów wygląda na nie lada zadanie. Skuteczny i wydajny recykling elementów urządzeń elektronicznych stanie się zapewne możliwy, jeśli nauczymy się naśladować przyrodę i zaczniemy działać na poziomie molekularnym. "Dziś mamy oto na przykład pudełko po płatkach śniadaniowych i sądzimy, że należy je przetworzyć i przerobić na papier" - mówi Christine Peterson, prezes Foresight Institute. "Wiemy, jak się to robi, można to dziś robić tanio, ale taka sytuacja niekoniecznie musi się utrzymać".

Recykling molekularny pozwoliłby utylizować inteligentne śmieci przyszłości - jak np. koszule z odbiornikiem radiowym i ekranem z organicznych diod świecących - bez konieczności "rozmontowywania" ich na czynniki pierwsze: bawełnę, części metalowe, plastikowe itd.

Zdaniem Thomasa, zanim tę sztukę opanujemy, producenci powinni się porozumieć i zacząć wytwarzać urządzenia z podobnych materiałów, łatwo poddających się recyklingowi. Jako przykład wskazuje producentów ketchupu. "Butelki do ketchupu produkowano kiedyś z siedmiu różnych tworzyw sztucznych" - tłumaczy. "Wszystkie butelki były wspaniałe, tyle że jeśli wymieszały się w śmieciach, to tak naprawdę nie było sposobu, by je posortować". Teraz funkcjonuje jeden standard i wszystkie butelki po ketchupie można już przetwarzać. Dostawcy urządzeń mogliby zmałpować producentów ketchupu i zacząć używać materiałów jednolitych rodzajów na obudowy, płytki drukowane i inne podstawowe elementy. "Takie podejście świadczy o wrażliwości na sprawy ochrony środowiska" - zauważa Thomas.

Smutna opowieść o papierowej komórce

W 1999 r. wynalazczyni Randi Altschul wpadła na genialny - jak jej się zadawało - pomysł: telefon komórkowy kosztujący jakieś 10 dolarów, który można by sobie w każdej chwili wyrzucić i wymienić na kolejny, równie tani. Minęło pięć lat i pomysł ten jakoś nikogo nie chce powalić na kolana.

W szczytowym okresie dynamicznego rozwoju telecomów propozycja Altschul zdawała się być strzałem w dziesiątkę. Jej komórki miały być tak tanie, że restauracje z fast-foodami mogłyby je opatrywać swoim logo i dodawać klientom za darmo do większych zamówień. "Zaproponowałam operatorom sieci komórkowych, by oferowali telefony na zasadzie zabawki" - wspomina Altschul. "Moje komórki można robić z papieru i poliestru, i byłyby tak tanie, że można by je traktować jako przedmioty krótkotrwałego użytku".

Dla wynalazczymi schody zaczęły się, gdy jęła rozglądać się za wsparciem finansowym. Jak dotąd jedynym efektem jej zabiegów w świecie kapitalizmu hi-tech jest wydana własnym sumptem książka pod wymownym tytułem Finansiści, prawnicy i rozmaita inna gadzina. Gdy wreszcie była gotowa wystartować ze swoim produktem, rynek telekomunikacji nie wyglądał już tak różowo jak dawniej, a inwestorzy nie doszli jeszcze do siebie po wcześniejszych przygodach z innymi, rzekomo fantastycznie zyskownymi przedsięwzięciami. "Żaden z moich telefonów nie trafił jeszcze na rynek, choć wiele osób ze mną na ten temat rozmawiało" - mówi Altschul.

Na dzisiejszym rynku telefonii komórkowej pierwotny pomysł Altschul nieco się zestarzał. Coraz więcej amatorów komórek pragnie, by ich aparaty były wyposażone w zaawansowane funkcje, jak możliwość ściągania plików MP3 czy robienia kolorowych zdjęć. Rynek na komórki jednorazowe, który wyglądał tak obiecująco w 1999 r., dziś już mocno wyblakł. Wynalazczymi nie upada jednak na duchu. "Cały czas widzę ten sam potencjał, a może nawet i większy. Wystartuję tylko nieco później, niż zamierzałam" - zarzeka się Altschul.

Tłumaczenie: Andrzej Lewandowski na podstawie "CIO"


TOP 200