Ustrój cyfrowego państwa

Powyższe podsumowanie rozproszonych kompetencji jest skrótowe, ale pokazuje, że ich skupienie wymagałoby szczególnych uprawnień. Nie może ich mieć żaden zespół międzyresortowy, np. Polska Cyfrowa, bo to za niska ranga, ciało, którego jakość współpracy poszczególnych resortów opiera się na ich dobrej woli. Utworzono dziesiątki zespołów międzyresortowych, które zostały zapomniane, bo niczego pożytecznego nie zdołały dokonać. Rola Komitetu Rady Ministrów ds. Informatyki i Łączności sprowadza się do przeglądania przepisów projektowanych przez poszczególnych ministrów.

Pejzaż horyzontalny

Wdrażanie rządowej strategii społeczeństwa informacyjnego, unowocześnianie państwa z wykorzystaniem technologii informacyjnych, to typowy przykład problematyki horyzontalnej, która dotyczy wielu, a raczej wszystkich dziedzin, czyli powinna być rozstrzygana przy uwzględnieniu różnych punktów widzenia i polityk, a także na wielu niekoniecznie kompatybilnych poziomach. "Macierzowy" system zarządzania do rozwiązywania tego rodzaju problemów sprawdza się od dawna w biznesie, ale w administracji trudno dla niego znaleźć podstawę prawną. Co gorsza, nie mieści się w naszej kulturze urzędniczej ani procedurach administracyjnych.

To, czego należałoby żądać od rządu, już dzisiaj to wykorzystanie informatycznych narzędzi projektowych i społecznościowych do wspomagania procesów decyzyjnych i legislacyjnych, zarówno w ramach samej administracji, jak i w debacie publicznej. Pomimo licznych obietnic i deklaracji otwierania się rządu na internautów wszystko jest nadal po staremu. Wiele ważnych projektów legislacyjnych i politycznych pozostaje ukrytych w komputerach urzędników, aż będą gotowe, by je przesłać do Sejmu, jakby główną troską polityków było nie kłopotać zbytnio społeczeństwa. Trudno nie podejrzewać, że jedną z przyczyn bywa chęć maskowania niekompetencji lub projektów niedopracowanych. Niestety, skutkuje to sprzężeniem zwrotnym - obywatelskość niewielu osobom kojarzy się z czynnym uczestniczeniem w debacie, myśleniem kategoriami dobra wspólnego, chęcią rozumienia istoty procesów legislacyjnych i polityki. Poza nielicznymi dziedzinami - np. regulowany rynek usług telekomunikacyjnych - nawet poważny biznes nie inwestuje w budowanie zasobów wiedzy o strategicznych skutkach regulacji. Profesjonalny lobbing, pomimo wprowadzanej z szumnymi zapowiedziami ustawy, praktycznie nie istnieje.

Zawłaszczanie przez biurokratów wiedzy o działaniach administracji przejawia się też kilkuletnim oporem przed wdrożeniem unijnych przepisów o powtórnym wykorzystaniu informacji publicznej, chociaż wiele państw sprawdziło, że udostępnienie mieszkańcom informacji gromadzonych i przetwarzanych przez administrację przyczynia się nie tylko do oszczędności, ale również powstawania wielu innowacyjnych zastosowań. Pewni tradycyjnych obyczajów wyborczych politycy jeszcze się nie dowiedzieli, że wszystko, co powiedzieli lub obiecali, można będzie skonfrontować za pomocą jednego kliknięcia, jeżeli ktoś tylko uzna za stosowne, aby archiwa tego rodzaju deklaracji odpowiednio zindeksować. Ciekawe, czy taka perspektywa ich zmieni?


TOP 200