Ukryte aktualizacje Google - jak im się to udaje?
- Antoni Steliński,
- 26.08.2011, godz. 08:45
Kompatybilność z rootkitem
Aby uświadomić sobie, jak skomplikowane konfiguracje Microsoft musi brać pod uwagę podczas przygotowywania poprawek, warto przypomnieć o słynnej sprawie z pewnym rootkitem, który po zainstalowaniu poprawki dla Windows powodował błąd krytyczny i skutecznie uniemożliwiał uruchomienie systemu. Przyczyną problemu było oczywiście złośliwe oprogramowanie - ale zirytowani klienci zgłaszali się z pretensjami do Microsoftu.
Polecamy: Ostrzeżenia wyszukiwarki Google w ogniu krytyki
Szczerze mówiąc, osiągnięcia Google'a na tym polu są imponujące - trudno powiedzieć, jak właściwie koncernowi udało się przekonać użytkowników (szczególnie korporacyjnych) do stosowania automatycznego, wręcz "tajnego" (zwykle użytkownik nie jest informowany o pobieraniu poprawek) systemu aktualizacyjnego. Na czym polega sekret firmy? Może chodzi o odpowiednio skonstruowaną umowę licencyjną? Może odpowiednio pisane aktualizacje? Nie wiadomo.
Nie wiadomo też, czy koncern zamierza jakoś reformować swój system dostarczania poprawek - np. za jakiś czas, gdy jego produkty staną się bardziej popularne i znacząco wzrośnie liczba potencjalnych konfliktów dotyczących kompatybilności. Bo przecież wtedy w pełni automatyczne dostarczanie poprawek stanie się bardziej ryzykowne...
Wiele osób myśli, że SaaS (Software as a Service) zmieni tę sytuację. Wydaje się, że w takim modelu częste i niewidoczne dla użytkowników aktualizacje są czyms naturalnym - dostawca może zaktualizować swoje scentralizowane oprogramowanie i każdy użytkownik końcowy otrzyma natychmiast najaktualniejszą wersję oprogramowania klienckiego. Niestety nie jest to takie proste...
Wielu dostawców usług w chmurze zezwala na to by klienci używali oprogramowania w poprzedniej (albo nawet dwie wersje wstecz) wersji i sami wybrali odpowiedni moment na aktualizację. Służy to celom operacyjnym jak również możliwości przeszkolenia użytkowników. Aktualizacja oprogramowania w chmurze powinna być prostsza w realizacji, ale przez zostawienie tego użytkownikom wraca możliwość stosowania nawyków przyjętych dla desktopowych aplikacji.
Polecamy: Disaster Recovery - spójrzmy prawdzie w oczy
Tak czy owak, autorzy oprogramowania powinni uważnie obserwować działania Google - bo choć system aktualizacji może mieć pewne wady, ale i tak wydaje się znacznie lepszy niż wszystkie alternatywne rozwiązania. Jest przecież bezpieczniejszy, wygodniejszy i na dłuższą metę tańszy (bo skoro wszyscy użytkownicy automatycznie mają instalowaną najnowszą wersję, to administratorzy mają mniej wersji do obsługiwania).
Opracowano na podstawie artykułu Rogera A. Grimesa, publicysty InfoWorlda