Trzecia Irlandia

... i branżę informatyczną

W Irlandii zarobki w IT wciąż nie są złe - szef projektów z doświadczeniem czy programista z dłuższą praktyką mogą zarobić i ponad 50 tys. euro rocznie. Im dalej jednak od stolicy - stawka spada, i to nawet o jedną trzecią. Wielu doświadczonych specjalistów informatyków, działających w roli pracowników kontraktowych w bankach, straciło jednak zajęcie w ramach inicjatyw oszczędnościowych, w których za wszelką cenę chroni się pracowników etatowych. W informatyce w Irlandii nieporównanie jednak łatwiej o pracę niż w innych branżach, a duże firmy nie tylko lepiej płacą, ale i ściślej przestrzegają reguł wymiaru czasu pracy.

Czynnikiem przyciągającym do Irlandii czołówkę firm IT ze świata były najniższe w Europie podatki i wieloletnie od nich zwolnienia. Teraz okazuje się, że de facto była to forma dopłaty, której nie da się dłużej utrzymać. Dobrze znana jest sprawa ucieczki fabryki Della z Limerick do Łodzi (gdzie świeżo zbudowana fabryka szybko została sprzedana dalej). Na posterunku trwa EMC i Microsoft. Mniejsze jednak, lokalne firmy informatyczne, straciły wielkich klientów, takich jak banki i firmy ubezpieczeniowe. Nawet duża firma Norkom Technologies, z centralą w Dublinie, tworząca m.in. oprogramowanie do wykrywania przestępstw i nadużyć finansowych, obecna w ponad 100 krajach, została przejęta przez brytyjski koncern zbrojeniowy BAE, zachowując jednak sporo z autonomii.

Wiele straciły setki małych, kilkuosobowych firm, tworzących strony internetowe i obsługujących niewielkie przedsiębiorstwa. Dla wielu z nich ratunkiem jest rynek brytyjski, gdzie z gospodarką też nie jest najlepiej, więc warunkiem wejścia jest bardzo niska cena.

Wsparcie lokalnej społeczności

Ludzie są przekonani, że rządząca partia przepadnie w bliskich już, nadzwyczajnych wyborach, ale sensownej recepty na poprawę nie ma nikt. Shane Ross twierdzi, że warunkiem zmian jest przerwanie związków polityki z biznesem, którego czołówką rządzi tam grono tak wąskie, że jego członkowie muszą czasem miewać wątpliwości, w posiedzeniu której to rady nadzorczej w danej chwili uczestniczą.

Niejasna jest nawet łączna wysokość pomocy, jakiej irlandzkim bankom udzieliło państwo i Unia Europejska. Kiedyś trzeba będzie ją zwrócić, a jeżeli jest to często przytaczane 90 mld euro, to w państwie z 4,5 mln obywateli, na każdego z nich - od niemowlaka do starca - przypada 20 tys. euro długu. Dla wielu to więcej niż całoroczny zarobek...

W odróżnieniu od nas jednak, Irlandczycy nie załamują rąk, nie litują się nad sobą i nie winią sąsiadów i historii, która dała im się przecież nieźle we znaki. Nie tracą humoru i mówią, że nie z takich opresji zdarzyło się im już wychodzić, a na kufel Guinessa w pubie zawsze jakoś starczy. I wcale nie chodzi tu o topienie smutków w alkoholu, lecz o poczucie oparcia w lokalnej społeczności, dla której pub jest tradycyjnym miejscem spotkań. I brak tego poczucia u nas, to jest właśnie to, co - przy wszystkich podobieństwach - najbardziej nas różni.


TOP 200