Technologia człowiek i religia

Szukanie recepty

Zdaniem niektórych wybitnych intelektualistów ratunek może przyjść jedynie z głębinowych warstw kultury zakorzenionych w religii, które są źródłem pewnych koniecznych tabu moralnych. Bez tego, jak sądzi francuska filozof Chantal Delsol ("Esej o człowieku późnej nowoczesności"), człowiek będzie traktowany jak materia, z którą można eksperymentować. Jest to zdaniem uczonej gwarancja dalszej hominizacji gatunku. Żadna inna kultura humanistyczna pozbawiona pierwiastka religijnego nie uświęca człowieka.

W podobnym duchu wypowiadał się inny filozof, Ernst Gellner. By nasycić z powrotem człowieka kulturą, poddać go duchowej restauracji i resaturacji (niczym wodę "Bonaqua", która najpierw oczyszczana jest ze wszystkich pierwiastków, w tym metali ciężkich, po czym nasycana, ale już tylko "dobrymi solami"...). W niewielkim dziełku "Postmodernizm, rozum, religia" (1991) Gellner proponuje kompromis między nauką i techniką a religią. Chodzi mu o odbudowanie kapitału kulturowego jako instrumentu samoregulacji, nawet za cenę zaakceptowania fundamentalizmu i rozstania się ze słodką dla liberała indyferentną tolerancją.

Gellner i Delsol są raczej odosobnieni w swych receptach. Główny kierunek w myśleniu o remediach nie idzie tak daleko. Najczęściej z kręgów intelektualnych rozlega się wołanie o przywrócenie rangi kulturze wysokiej oraz aktywną politykę edukacyjną i kulturalną, która zrównoważy szaleństwa i ekscesy nauki i techniki nastawionych na ekonomizm, wzrost, wydajność itp.

Sprawa nie jest prosta. Jeśli kultura zachodnia przodująca w nauce i technologiach narzuci sobie takie ograniczenia, to może przegrać z kulturami Azji - w tamtejszych religiach takowych ograniczeń nie ma, nie stoją one bowiem na gruncie świętości człowieka, dualizmu ciała i duszy, wyjątkowości człowieka w świecie przyrody. To zaś na przykład oznacza, że nie będzie etycznych barier w klonowaniu człowieka czy jego bioelektronicznym hybrydyzowaniu.

Max Weber nazwał triumf rozumu odczarowaniem świata, zaczarowanego wcześniej przez omnipotentną religię, która została zastąpiona imperializmem nauki. Renesans religii, który wyraża się w wyrastających jak grzyby po deszczu nowych ruchach wyznaniowych, miałby znamionować jego ponowne zaczarowanie. Pesymistyczny Nietzsche wieścił jednak co innego; kultura XXI w. będzie raczej kulturą nie odczarowania świata lecz jego oszołomienia. Kto wie, czy nie jest najbliżej prawdy?

Zakończę konkluzją, że przedstawicielom nauk społecznych brakuje często kompetencji w zakresie wiedzy przyrodniczej i technicznej i nie zawsze potrafią uchwycić sens tych "rewolucji". Ponadto, są to jeszcze procesy bardzo świeże, niekiedy pojedyncze zjawiska; częściej mamy do czynienia raczej z przełamywaniem pewnych tabu kulturowych niż odkrywaniem nowych problemów. Stąd bardziej jesteśmy skazani na spekulowanie niż rzetelną analizę.

Badając rzeczywistość społeczną w epoce hiperkomunikacji poznajemy odpowiedzi, nie wiedząc jakie były pytania.


TOP 200