System informatyczny, na który czekają pacjenci
- Adam Jadczak,
- 12.01.2012, godz. 21:34
Podwójne projekty, "zdwojone" wysiłki
Zniecierpliwione Ministerstwo Zdrowia powołało w sierpniu 2000 roku jednostkę zależną - Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia. Jego pojawienie się przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Prace nad informatyzacją służby zdrowia przez lata opóźniał brak rozstrzygnięć co do zakresu kompetencji NFZ, Ministerstwa Zdrowia i CSIOZ. Po ośmiu latach od powołania do życia Narodowego Funduszu Zdrowia CSIOZ startuje w 2010 roku z realizacją własnych projektów IT.
20-60 mld zł - wg różnych wyliczeń - mógłby budżet oszczędzić dzięki centralnemu systemowi rejestrującemu zdarzenia medyczne, takiemu jak RUM.
Nadużycia wykryte dzięki IT
Równolegle NFZ pracuje nad własnymi projektami ułatwiającymi kontraktowanie usług medycznych przez jednostki służby zdrowia i kontrolę wydatków. Często są to projekty lokalne, ograniczone do jednego województwa. Najlepiej z nich działa system START wdrożony na Śląsku jeszcze za czasów istnienia kas chorych. Jest pokazywany dziś jako przykład wzorcowego rozwiązania wspomagającego zarządzanie wydatkami Narodowego Funduszu Zdrowia. Udaje się to m.in. dzięki zastosowaniu kart mikroprocesorowych wystawionych każdemu z mieszkańców województwa śląskiego.
System START - mimo że działa lokalnie - pomógł usprawnić finansowanie służby zdrowia przez wykrywanie nadużyć. Gdyby objął cały kraj, oszczędności przyniosłyby od 1 do 3 mld zł rocznie. Na Śląsku wykryto na przykład, że jedno z tamtejszych hospicjów zużywało ogromne ilości refundowanych anabolików, stosowane m.in. do leczenia dystrofii mięśni. Ponieważ hospicjum wykorzystywało leki w ilościach przekraczających wielokrotnie dawki terapeutyczne, systemu START uznał to za anomalię. Po sprawdzeniu okazało się, że hospicjum refundowane leki sprzedawało w hurtowych ilościach do chlewni, która używała ich do… tuczenia świń!!!
Braki w koordynacji
Obecny protest lekarzy, którzy nie chcą kontrolować, czy pacjent jest ubezpieczony ani jaki stopień refundacji leków mu się należy, został spowodowany właśnie brakiem koordynacji działań nie tylko pomiędzy NFZ i ZUS, ale także między NFZ i Ministerstwem Zdrowia, oraz chaosie decyzyjnym między resortami. NFZ jest operatorem Centralnego Wykazu Ubezpieczonych. Oczywiście, nikt z zewnątrz nie ma do niego dostępu, nawet w postaci API odpowiadającego na pytanie, czy dana osoba ma ubezpieczenie. Co gorsza, NFZ w gruncie rzeczy nie wie, czy może uznać osobę figurującą w CWU za ubezpieczoną. Rezultat jest taki, że ani NFZ, ani Ministerstwo Zdrowia nie wiedzą, jak można potwierdzić czyjeś prawo do ubezpieczenia zdrowotnego.