Sygnity: nowy prezes, strategia po staremu

Do września Pan Andrzej Marciniak ma nadzorować program restrukturyzacji spółki. Trwa program restrukturyzacji. Ma Pan może jakieś uwagi jak go dopracować?

Nie ma powodów, aby przerywać prowadzone działania, których nadrzędnym celem jest poprawa kondycji spółki - zwłaszcza, że były one starannie przemyślane i zaplanowane. Oczywiście wprowadzimy pewne modyfikacje. Pewne decyzje będą podejmowane szybciej. Kończymy właśnie przegląd obszarów biznesowych i linii produktowych. Za chwilę podejmiemy decyzje, które z nich należy rozwijać, a które nie.

Jak wyglądałoby Sygnity dziś, gdyby wdrożono - pod kontrolą McKinsey - CoLorado? Prezes Piotr Kardach wspominał, że gdy przyszedł w lipcu 2006 r. do Sygnity, w którym od czerwca tego roku prowadzono tę nie widział żadnego konsultanta McKinsey…

Nie mi to oceniać. Moja rola z ramienia McKinsey polegała na stworzeniu diagnozy dla ówczesnego ComputerLandu. Zbadaliśmy stan spółki i opracowaliśmy propozycję jego naprawy. Nie odpowiadałem za realizację programu CoLorado, więc trudno mi oceniać jego rezultaty. Obecnie Sygnity ma własny program restrukturyzacji. Jego pozytywne efekty powinny być widoczne w niedalekiej przyszłości.

Jakie ma Pan doświadczenie w zakresie zarządzania dużymi organizacjami?

Brałem udział w wielu złożonych projektach. Realizowałem też z ramienia McKinsey duże projekty restrukturyzacyjne, których celem było podniesienie efektywności organizacji i obniżenie kosztów. Projekty te dotyczyły dużych organizacji, m.in. operatora komunikacyjnego zatrudniającego 7000 osób, a także europejskiego oddziału amerykańskiej firmy IT, działającej w 16 krajach, zatrudniającej 4500 osób, z budżetem 2 mld euro.


TOP 200