Sukces i sukces wyjątkowy
- Vadim Makarenko,
- 28.04.2009
Czy uważa Pan, że wszelkie poradniki w rodzaju "Pięć kroków na drodze do sukcesu", których w amerykańskich księgarniach jest tak dużo, mają sens?
- Bezsprzecznie jesteśmy (Amerykanie - przyp. red) społeczeństwem skoncentrowanym na jednostce i na tym, czego ona może dokonać. Moim zdaniem poradnictwo tego typu ma ograniczoną użyteczność, bo działania jednostki nie są najważniejsze dla odniesienia sukcesu. Ale poradniki są popularne, ponieważ sycą prosty mit self-made mana, mit dochodzenia do bogactwa z nizin społecznych. To amerykańskie przekonanie, że każdy może osiągnąć wszystko, jeśli ma dużo szczęścia.
Zobacz również:
- Wiemy kto może zastąpić Tima Cooka jako CEO Apple
- GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
- Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
STARE WNIOSKI
Brytyjski "The Times" umieścił Pana na liście 50 najbardziej wpływowych myślicieli. Czy to zmieniło coś w Pana życiu?
- Nic. Nawet nie wiem, jak mogłoby zmienić.
Krytycy zachwycają się narracją w Pana książkach, ale jednocześnie często zwracają uwagę na to, że nie opisuje Pan nic nowego.
- To jest w porządku. Właśnie przez to, że moje wnioski nie są nowe, są takie dobitne. Skoro od dawna jesteśmy czegoś świadomi, to czemu nic z tym robimy? Nie przejmuję się tym, co możemy powiedzieć o świecie, raczej tym, co możemy z nim zrobić. Na razie nie zrobiliśmy wiele, więc może te wnioski muszą być powtórzone jeszcze wiele razy, zanim zaczniemy działać?
Opisał Pan w swojej książce wiele różnych karier, które rozwijały się zgodnie z określonymi zasadami. Czy zdarzyło się, aby choć w jednym przypadku nie potwierdziła ona Pańskich teorii?
- Hm... Chyba nie.
Co było najważniejszą składową Pańskiego sukcesu - ciężka praca, szczęśliwy traf, rodzina? A może coś innego?
- Swoje 10 tys. godz. przećwiczyłem w "Washington Post", gdzie uczyłem się tajników dziennikarstwa. To prawdopodobnie najlepsze miejsce do nauki tego zawodu, które się stało niezwykle ważne w mojej karierze. Bez podobnego przygotowania nie zrobiłbym tego, co udało mi się do tej pory zrobić.
A rodzina?
- Zarówno mój ojciec, jak i matka bardzo cenią satysfakcję płynącą z pracy. Jestem ucieleśnieniem wielu spośród czynników, które opisałem w swojej książce.
Ale w wywiadzie dla "New York Magazine" powiedział Pan, że nigdy nie uważał się za osobę wyjątkową, za jednego z tych, którym poświęcone jest "Poza schematem".
- Na pewno nie zaliczam się do grona osób, które opisałem w swojej książce. Weźmy np. Billa Gatesa. Jego sukces jest tak oszałamiający, że umieszcza go daleko od reszty zwyczajnych ludzi. A ja na pewno nie należę do tej grupy co Gates. Czy odniosłem sukces? Tak. Czy zawdzięczam go sensownej w pracy? Tak. Ale czy z tego powodu od razu jestem wyjątkowy?
Czy kryzys zdepcze marzenia? Czy kryzys, z którym boryka się teraz Ameryka i cały świat położą kres amerykańskiemu marzeniu?
- Nie. Mamy wprawdzie najgorszy kryzys od czasów Wielkiej Depresji, ale mam nadzieję, że nie będzie on trwał przez kolejne 10 lat. A nawet jeśli będzie, to amerykańskie marzenie jest zakorzenione w kilkusetletniej tradycji i tak szybko się nie skończy. Nie zmyła go nawet Wielka Depresja.
Może następny kryzys będzie do przewidzenia?
- Nie sądzę. Ale na pewno będziemy mogli się na niego uodpornić. Z pewnością mamy większe szanse na przetrwanie kryzysu, jeśli w pełni wykorzystujemy zasoby ludzkie, a spora część mojej książki dotyczy tego, jak je rozpoznać. Nie jestem zainteresowany przewidywaniem nowej recesji, lecz tym, żeby społeczeństwo było wystarczająco silne, bogate i twórcze, by poradzić sobie z kolejnym kryzysem.
Dziękuję za rozmowę.