Sugerowana prędkość internetu szerokopasmowego to mrzonka

Parlament Europejski ma niedługo głosować w kwestiach związanych z jednolitym rynkiem telekomunikacyjnym. Regulacje mają sprawić też, że urośnie pozycja klienta-użytkownika w ewentualnej walce o prawa z dostawcą.

Parlament Europejski ma niedługo głosować w kwestiach związanych z jednolitym rynkiem telekomunikacyjnym. Regulacje mają sprawić też, że urośnie pozycja klienta-użytkownika w ewentualnej walce o prawa z dostawcą. To o tyle ważne, że według danych Komisji Europejskiej (KE) rzadko który operator w praktyce dostarcza usługę, którą sprzedał. Chodzi o prędkość łącza internetowego. Dobra przeciętna to 75% zadeklarowanej. W USA to natomiast około 96%. Z drugiej strony, jak wynika z badania zleconego przez KE, 66% respondentów nie wiedziało jaka jest prędkość łącza, które wykupili.

Ponadto, wynika z niego także, że cena, którą obywatele różnych krajów zrzeszonych w UE muszą zapłacić za dostęp do sieci waha się od 10 do nawet 140 euro. To oczywiście zestawienie skrajnych przypadków, ale na porządku dziennym funkcjonują widełki cenowe między 10, a 40 euro miesięcznie. Wiele zależy od miejsca zamieszkania. Drogo - ponad 30 euro za usługę - jest na Cyprze, w Hiszpanii, czy Irlandii. Tanio - w okolicach 10 euro - w Rumunii, na Litwie, czy Łotwie. W Polsce minimum za szerokopasmowy internet, wg KE to 20 euro, a maksimum to aż 140 euro. Rozziew jest więc olbrzymi.

Neelie Kroes, wiceprzewodniczącej KE i komisarz ds. agendy cyfrowej twierdzi, że nie ma uzasadnienia dla faktu, że taka sama usługa w różnych krajach członkowskich UE kosztuje tak różnie. Może to wynikać, w przekonaniu Kroes z niedostatecznej ochrony konsumentów. To jednak ma zmienić jednolity rynek telekomunikacyjny, do utworzenia którego dąży Parlament Europejski.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200