Starlink wprowadzi limity transferu do 1 TB. Każdy kolejny gigabajt to 0,25 dol.

Na razie limity dotyczą tylko Stanów Zjednoczonych i Kanady. Starlink tłumaczy, że wprowadza je, bo sieć jest przeciążona.

W Europie na razie bez limitu / Fot. Materiały producenta

W Europie na razie bez limitu / Fot. Materiały producenta

Starlink planuje wprowadzić ograniczenia na transfer danych dla swoich abonamentów. Do tej pory usługa była nielimitowana, a teraz pojawi się ograniczenie do 1 TB na miesiąc. Po przekroczeniu limitu będzie trzeba płacić 0,25 dol. za każdy dodatkowy gigabajt.

Na razie Starlink opublikował tylko po cichu aktualizację "Polityki dozwolonego użytku". Abonenci z USA i Kanady otrzymają 1 TB "priorytetowego dostępu" miesięcznie, a po przekroczeniu limitu otrzymają "Basic Access" (dostęp podstawowy), co oznacza, że Starlink ograniczy prędkość pobierania i wysyłania danych, aby zmniejszyć przeciążenie sieci.

Zobacz również:

  • SpaceX usunie z orbity uszkodzone satelity Starlink
  • Internet mobilny w Polsce - który operator najszybszy?

Jeśli użytkownicy będą korzystać z internetu w godzinach od 23:00 do 7:00, limit nie będzie ich obowiązywał. Dotyczy on tylko godzin szczytu, jakie firma uważa za od 7:00 do 23:00.

Zmiana dotknie najbardziej klientów, którzy mają duże zapotrzebowanie na transfery danych. Wbrew pozorom, w obecnych czasach nie jest trudno przekroczyć 1 TB. Wystarczy rodzina mieszkająca w domu jednorodzinnym, gdzie niektóre osoby grają w gry na konsoli (często trzeba pobierać setki gigabajtów danych), a niektóre oglądają filmy w serwisach streamingowych takich jak Netflix czy HBO Max.

Aby śledzić swoje wykorzystanie danych, Starlik udostępni odpowiedni "licznik" w aplikacji mobilnej.

Starlink na razie wprowadza ten limit w USA i Kanadzie, gdzie ma najwięcej klientów. Dodaje przy tym, że mniej niż 10% użytkowników faktycznie przekracza 1 TB w miesiącu.

Aktualizacja prędkości - internet z kosmosu zwalnia

W USA wielu użytkowników skarżyło się, że internet Starlinka często zwalnia, a nawet "doświadczają drastycznie wolniejszych prędkości" niż sugeruje dostawca.

Firma wyjaśnia, że prędkości i stabilność sieci będą rosły, gdy pojawią się kolejne satelity. Obecnie, według niektórych źródeł, Starlink wdrożył tylko 5-10% satelitów z zaplanowanej liczby, więc istnieje nadzieja, że ograniczenia w przyszłości znikną. "Na razie musimy zarządzać siecią w taki sposób, aby zrównoważyć podaż pod zapotrzebowanie użytkowników" - twierdzi dostawca.

Ponadto Starlink obniżył reklamowane prędkości. Obecnie firma podaje, że należy spodziewać się prędkości pobierania od 20 do 100 Mb/s, natomiast wcześniej było to od 50 do 200 Mb/s. Wysyłanie danych również odbywa się z niższą prędkością, a opóźnienia skoczyły do 25-50 ms. Są to oczywiście dane dla usługi w wersji Standard, która kosztuje w Polsce 335 zł miesięcznie, jak również trzeba zapłacić za sprzęt 2200 zł (opłata jednorazowa).

W Polsce Starlink ciągle najlepszy

W wielu miejscach w Polsce, gdzie nie ma dostępu do światłowodu i możemy polegać tylko na internecie mobilnym, oferty operatorów są fatalne. Nie dość, że mają sztuczne ograniczenia transferów i wysokie ceny (np. 200 zł za 1 TB internetu LTE miesięcznie w Netia), to w dodatku internet ten zapewnia rzeczywistą prędkość pobierania rzędu 10-20 Mb/s i jeszcze niższe wysyłanie. Jeśli więc ktoś chce korzystać z obecnych dobrodziejstw internetu, albo pracować zdalnie w wygodny sposób, nie ma wyjścia i musi zdecydować się na Starlinka. Albo przenieść się do większego miasta.

Starlink – test redakcyjny. W zależności od dnia, można uzyskać nawet 200 Mb/s downloadu oraz 20 Mb/s uploadu. Test wykonany w systemie mesh Wi-Fi (czyli nie po kablu Ethernet)

Starlink – test redakcyjny. W zależności od dnia, można uzyskać nawet 200 Mb/s downloadu oraz 20 Mb/s uploadu. Test wykonany w systemie mesh Wi-Fi (czyli nie po kablu Ethernet)

Szkoda jedynie, że firma decyduje się na limity. Ograniczanie prędkości, gdy pojawiają się problemy z przepustowością sieci ze względu na zbyt duże obciążenia jest w porządku, ale same limity to czyste oszustwo i "sztuczna" blokada w oprogramowaniu, zmuszająca klientów do płacenia. Pozostaje mieć nadzieję, że w Europie firma nie wprowadzi podobnych ograniczeń.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200