Standardy współdziałania

Standardy po polsku

Jak wygląda obecnie interoperacyjność po polsku widać bardzo dobrze na przykładzie procesu wydawania dowodów osobistych. W wielu urzędach gminnych dla ułatwienia sobie pracy urzędnicy ustawiają obok siebie dwa monitory połączone z różnymi systemami. Dane nie mogą być przenoszone automatycznie z jednego systemu do drugiego, trzeba je za każdym razem przepisywać. Ręcznie! Gdy monitory stoją obok siebie, przepisywanie idzie sprawniej...

Mimo wielokrotnych zapowiedzi MNiI, Krajowe Ramy Interoperacyjności do tej pory nie powstały. Wydawało się, że dobrą podstawą do ich wprowadzenia będzie Ustawa o informatyzacji. Podstawowy zestaw wymaganych dla systemów administracji naszego kraju standardów mógłby zostać wprowadzony w życie na przykład z mocy rozporządzenia towarzyszącego ustawie. Część standardów mogłaby też pojawić się w formie rządowych czy środowiskowych rekomendacji.

"Ustawa ma za zadanie ustalić zasady interoperacyjności w zakresie wymiany informacji w formie elektronicznej pomiędzy: administracją publiczną a obywatelami, administracją publiczną a podmiotami gospodarczymi, różnymi jednostkami polskiej administracji publicznej, polską administracją publiczną a administracjami innych państw" - zapowiadał na ubiegłorocznej konferencji "Miasta w Internecie" Grzegorz Bliźniuk, dyrektor Systemów Informatycznych Administracji Publicznej w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji. W planowanej nowelizacji Kodeksu Postępowania Administracyjnego miały zostać zaproponowane schematy XML dla dokumentów elektronicznych wykorzystywanych do załatwiania drogą elektroniczną czynności administracyjnych. Standard XML został przyjęty za podstawę opisu struktury logicznej dokumentu elektronicznego.

Prace nad uchwaleniem Ustawy o informatyzacji przeciągają się jednak w nieskończoność, coraz częściej pojawiają się też głosy wątpiących w ogóle w sens jej wydawania. Z drugiej strony brak tego typu ustawy sprzyja chaosowi w zakresie systemów informacyjnych w administracji państwowej. Każdy resort tworzy własne rejestry, każdy urząd wprowadza własne rozwiązania. Brak jasnych, precyzyjnych rozstrzygnięć kompetencyjnych nie sprzyja integracji systemów informacyjnych państwa i wprowadzaniu jednolitych standardów.

Ministerstwo Nauki i Informatyzacji podejmuje różne - mniej lub bardziej udane - próby zaradzenia tej sytuacji. Jesienią ub.r. zleciło Urzędowi Miasta Łodzi opracowanie zestawu metastandardów dla systemów teleinformatycznych administracji w ramach projektu e-Łódź z założeniem upowszechnienia ich w innych urzędach. W jakim stopniu rzeczywiście będą mogły one stać się np. podstawą dla stworzenia Krajowych Ram Interoperacyjności i jakie mają szanse stać się powszechnie obowiązującym w całej administracji zestawem podstawowych reguł wymiany informacji - trudno na razie wyrokować. Dużo będzie zależało od jakości przedstawionych propozycji, ale też i od sytuacji na arenie politycznej, w tym od faktycznej, rzeczywistej pozycji i siły przebicia Ministerstwa Nauki i Informatyzacji. Tymczasem bez ustawowego, wyraźnego wyznaczenia zakresu kompetencji tego resortu i jednoznacznego umocowania go w strukturze administracji rządowej może być mu coraz trudniej odgrywać znacząco wiodącą rolę w tym zakresie.

Zdaniem prof. Józefa Oleńskiego z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego kluczowe znaczenie ma u nas właściwa koordynacja prac związanych ze standardami dla systemów informacyjnych administracji publicznej. Powinna się tym zająć jedna i tylko jedna instytucja wyposażona w odpowiednie kompetencje. Jej zadaniem byłoby określenie ścisłej listy standardów obowiązkowych dla wszystkich podstawowych, infrastrukturalnych systemów informacyjnych, a także dla wszystkich innych, użytkowych systemów informacyjnych eksploatowanych w aparacie państwa. Powinna zostać utworzona także lista standardów proponowanych jako rekomendacje. "Potrzebny jest jeden - ale fachowy, a nie administracyjny - koordynator, którego kompetencje koordynacyjne będą respektowane przez pozostałych uczestników" - mówił prof. Józef Oleński w niedawnym wywiadzie opublikowanym na łamach Computerworld (nr 48 z 28 grudnia 2004 r.).

Gotowe wzory

Problemem u nas często nie jest brak standardów, ale brak wiedzy o istniejących standardach i brak chęci ze strony informatyków - twórców systemów teleinformatycznych - do podporządkowania się im. "Trzeba upowszechnić wiedzę o standardach informacyjnych wśród informatyków oraz wprowadzić obowiązek stosowania części z nich w systemach infrastrukturalnych i w systemach użytkowych administracji publicznej oraz uregulować ich stosowanie" - twierdzi prof. Józef Oleński. Nie trzeba wcale czekać w tym względzie na utworzenie nowej instytucji czy powołanie nowego, specjalnego ciała. W pewnym zakresie uprawnienia do stanowienia obowiązkowych, ogólnokrajowych standardów informacyjnych mają np. Główny Urząd Statystyczny czy Polski Komitet Normalizacyjny.

Nie chodzi o to, by na potrzeby polskiej administracji wymyślać, tworzyć od nowa wszelkie standardy. Istnieje już bowiem wiele zupełnie dobrych, powszechnie używanych standardów informacyjnych. Wiele z nich ma zasięg globalny - są standardami ISO, ONZ, UN/EDICFACT, Unii Europejskiej czy PN. Trzeba je uznać za swoje i stworzyć mechanizmy egzekwowania ich w praktyce. Na wykorzystanie już zaakceptowanych, powszechnie dostępnych i mających szansę rozwoju standardów stawia również UE przy tworzeniu Europejskich Ram Interoperacyjności. Jeżeli polska administracja chce uczestniczyć w ogólnoeuropejskiej wymianie informacji, to nie może pójść inną, własną drogą.


TOP 200