Stallman, ONZ i niebezpieczeństwa RFID

Richard Stallman, lider środowiska open-source stał się bohaterem małego zamieszania na konferencji zorganizowanej przez ONZ.

A było to tak. Grupa zwolenników wolnego oprogramowania w składzie Richard Stallman, Bruce Perens i Mark Shuttleworth (twórca Thawte oraz Ubuntu a także jeden z pierwszych "kosmicznych turystów") została zaproszona do wygłoszenia referatu na konferencji poświęconej społeczeństwu informacyjnemu, zorganizowanej przez Narody Zjednoczone.

Pierwsza niespodzianka czekała na prelegentów w rejestracji - wszystkim trzem wręczono identyfikatory konferencyjne z wbudowanymi pamięciami RFID. Było to poważne faux pas, ponieważ Stallman jest znany z wielu publicznych wystąpień potępiających w czambuł radiowe metki jako coś, co służy naruszaniu prywatności. "Stallman nie jest typem człowieka, któremu możesz bezkarnie wręczyć metkę RFID" - napisał w swoim blogu Bruce Perens komentując późniejszą awanturę.

Zobacz również:

  • Polacy bezrefleksyjnie ufają technologii?

Na takie dictum Stallman zakupił rolkę folii aluminiowej, opakował w nią swój identyfikator i ostentacyjnie rozwijał tylko wtedy kiedy jego zczytanie było konieczne, na przykład przy wejściu. Jak zauważył, poza bramkami jego identyfikator - zgodnie z deklaracjami organizatorów - nie powinien być czytany, a więc nikomu nie powinno przeszkadzać to że nosi go w opakowaniu.

Jednak prawdziwa afera wybuchła dopiero w trakcie wystąpienia Stallmana, który opowiadając o zagrożenia RFID puścił rolkę folii po sali, z czego natychmiast skorzystała część słuchaczy owijając nią swoje identyfikatory. Wzbudziło to oburzenie ochroniarzy konferencji, którzy po zakończeniu referatu nie chcieli wypuścić Stallmana z sali twierdząc, że zakłóca on systemy bezpieczeństwa. Afera skończyła się, jak pisze Perens, kiedy ochroniarze otrzymali od "kogoś wysoko postawionego" polecenie pozostawienia Stallmana w spokoju.

A na poważnie...

Historia ta jest dobrym przykładem tego, jakie kontrowersje budzi technologia RFID, która pojawia się w coraz to liczniejszych zastosowaniach. Jak wykazały bowiem eksperymenty naukowców, metki RFID da się czytać ze znacznie większej odległości (kilka-kilkanaście metrów) niż deklarowali to ich producenci i zwolennicy (kilka centymetrów). Budzi to poważne obawy co do wykorzystania tych metek do permanentnej, zdalnej i co gorsza niewidocznej inwigilacji posiadaczy takich metek. A posiadaczem metki RFID już wkrótce będzie mógł się stać każdy z nas, kiedy do powszechnej sprzedaży wejdzie odzież i akcesoria znakowane niewielkimi naklejkami bądź wszywkami RFID.

Problem ten pojawił się również w dyskusji na temat nowych, amerykańskich paszportów, które początkowo miały zawierać pamięć RFID z danymi właściciela. W pierwszym projekcie amerykańskiej administracji układy te były pozbawione jakichkolwiek zabezpieczeń, a dane były zapisane w formie otwartej bo - jak argumentowali przedstawiciele rządu - i tak nie da się odczytać tych układów z odległości większej niż dwa palce.

W ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy udowodniono że jednak sie da, projekt został zmieniony. Paszporty, które będą wkrótce wydawane w normalnym trybie obywatelom USA będą miały okładki z wbudowaną cienką folią ekranującą (aby pamięć dało się zczytać tylko po otwarciu okładek), a zawarte w nich dane będą zaszyfrowane. Klucz szyfrujący będzie wydrukowany w pasku kodowym na dole głównej strony paszportu, co uniemożliwi pobranie danych z paszportu w sposób niewidoczny i bez wiedzy posiadacza.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200