Sprzymierzeńcy w interesach

Powoli odchodzi w przeszłość nawet stosunkowo nowatorska teza, sformułowana parę lat temu przez Petera Druckera, o dwóch konkurencyjnych ośrodkach władzy w przedsiębiorstwach: zarządzie firmy i biurze głównego informatyka. Zarządy firm na ogół składały się z ludzi niekompetentnych w dziedzinie techniki, więc to informatycy dostarczali im raporty według własnego uznania, proponowali rozwiązania według własnych upodobań czy interesów. Dzisiejszy dyrektor nigdzie na świecie nie może pozwolić sobie na ignorancję w tej dziedzinie. Wcale nie dlatego, że zatrudnieni w firmie informatycy zrujnują go czy wyśmieją, lecz dlatego, że sam musi wiedzieć, na jakie pytania chce i może uzyskać odpowiedź od komputera, choć wcale nie musi wiedzieć, które klawisze powinien nacisnąć w tym celu. Uzyskana odpowiedź pozwoli mu lepiej robić interesy, zdystansować konkurencję. Jedna z filii Pepsi Coli tak opisała ów dystans konkurencyjny. Używa komputerowego systemu wspomagania decydowania DSS do śledzenia dróg kilkunastu milionów opakowań chrupek sprzedawanych co tydzień przez 10 000 pracowników. Sprzedawcy mają komputery, za pomocą których informują dwustu menedżerów o sprzedanym towarze i zapasach. Kiedyś spadła w jakimś regionie popularność chrupek Pepsi Coli. Dzięki DSS w ciągu dwóch tygodni znaleziono przyczynę zjawiska i opracowano strategię reakcji. Szef tej filii powiedział dziennikarzom "The Wall Street Journal": "Bez pomocy DSS wykrycie i naprawienie takiej sytuacji trwałoby bez mała trzy miesiące". Dzięki komputerom, mimo że produkt tej firmy wcale nie stał się smaczniejszy, firma zrobiła lepszy biznes niż gdyby poprawiła jakość chrupek. To jest dopiero rewolucyjność techniki informatycznej: ingerencja nie w produkt, lecz w samo sedno robienia biznesu! Walka o lepszą pozycję wyjściową do klienta na rynku opiera się dzisiaj nie na instalowaniu coraz lepszego sprzętu czy systemu komputerowego, lecz na umiejętności zadawania mu pytań. Tylko wtedy można sformułować lepszą ofertę czy wyprodukować lepszy wyrób. Z tego też samego powodu informatyk w firmie nie może już ograniczać się do konserwatora sprzętu czy specjalisty doradzającego w jakiś doraźnych cząstkowych problemach. Musi rozumieć, na czym polegają interesy, które prowadzi jego firma, po to aby skonstruować odpowiednie do tego systemy informatyczne w przedsiębiorstwie. Nie ma więc żadnych dwóch ośrodków władzy. Są wspólne interesy, bo aby zrealizować cel firmy konieczna jest symbioza umiejętności menedżerskich i technicznych.

Skąd ten przełom?

Z powyższych wywodów można by wywnioskować, że to informatyka jest przyczyną w rewolucji stosunków techniki i biznesu. Rzeczywiście informatyka jest jedną z tych technologii, które weszły w krwioobieg firmy, a nie pozostały na zewnątrz - w przedpokojach biznesu - jako służba pomocnicza. Ta technologia ma przełomowe znaczenie, ponieważ nie tylko zmienia - jak wiele innych nowoczesnych technologii - sposób produkcji czy świadczenia usług, jakość i funkcjonalność wyrobów oraz usług, ale zmienia samą istotę biznesu, sposób funkcjonowania firmy, jej zarządzanie, organizację, hierarchię, wartości, kulturę i styl. To nie firma zarządza technologią informatyczną sama pozostając strukturą od niej niezależną (albo mało zależną, czyli tak jak jest się zależnym od dostaw prądu), tylko technologia informatyczna na nowo organizuje biznes. Informatyki w nadchodzących latach nie będzie się "używać", lecz nią "nasiąkać". Będzie oczywiście w dalszym ciągu funkcjonował również podział na firmy zajmujące się najnowocześniejszymi technologiami (elektronika, nowe materiały, biotechnologie itd.) i firmy operują w mniej zaawansowanych dziedzinach biznesu (np. w branży spożywczej czy odzieżowej). Jednak ponad ten podział wybija się jedna technogia - informatyczna - która zmodernizuje funkcjonowanie jednych i drugich. Z tego też powodu nie da się dłużej utrzymać stanu, w którym inżynierowie dominują w pierwszym typie firm, a menedżerowie w drugim. W każdej firmie są już potrzebni inżynierowie, informatycy i w każdej profesjonalni menedżerowie. Bez względu na to, w jakiej branży działa firma, nie obejdzie się za chwilę bez zaawansowanej technologii informatycznej. Drugą przyczyną omawianego procesu awansu techników jest fakt, że zmienność stała się normą biznesu. Nam się wydaje, że przeżywamy wielką transformację od socjalizmu do kapitalizmu i w związku z tym polskie firmy znajdują się w jakiejś specyficznej unikalnej sytuacji charakteryzującej się zmiennością. Nic bardziej mylnego. Cechą współczesnej cywilizacji jest zmiana. Firmy ewoluują - albo dokonują radykalnych przekształceń - w odpowiedzi na szybkie zmiany polityczne, kulturowe, technologiczne, rynkowe. Personel jest wówczas zszokowany, bo reorganizacje biją w ich obyczaje, hierarchie, prestiż, obyczaje i styl pracy. Ale tak już będzie. Nie ma powrotu do stabilizacji.

A informatyka odgrywa kluczową rolę w procesie zmian. Zadaniem informatyków staje się uzmysłowienie menedżerom, co daje im informatyka w dokonywaniu zmian, jak dobrym narzędziem jest do tego zadania. Informatyka jest uważana za warunek konieczny np. do reengineeringu czy zarządzania produkcją według standardu MRP. Jest nośnikiem informacji umożliwiających zmianę, ale także staje się sposobem zorganizowania biznesu na nowo np., wtedy gdy firma pragnie funkcjonować według procesów potrzebnych do zaspokojenia potrzeb klientów, a nie według funkcji realizowanych poprzez poszczególne komórki (np. finansową, personalną, zaopatrzenia czy marketingu). Awans informatyków do roli zarządzających i przyspieszona edukacja techniczna menedżerów zostały zauważone przez firmy branży informatycznej. IBM Consulting Group prowadzi systematyczne badania nad wzajemnymi stosunkami informatyków i menedżerów. Według danych zebranych przez nich, już w 1993 r. prawie 80% menedżerów wyraziło przekonanie, że informatycy bardzo angażują się w budowanie strategii przedsiębiorstwa, planowanie, formułowanie wizji rozwojowych. Louis Gerstner, szef IBM, nie ma wątpliwości, że "jeszcze kilka lat i informatycy staną się członkami zarządów firm".

Polski wątek

Ścisły sojusz informatyków i dyrektorów nie jest sprawą w Polsce nieznaną, choć nie jest powszechny. W naszym kraju informatycy wolą w przedsiębiorstwach zajmować skromniejsze stanowiska. Przede wszystkim boją się stracić pracę, dlatego nie wychylają się, nie proponują żadnych rozwiązań, które być może wykraczałyby poza ich aktualne umiejętności, nie wtrącają się w politykę zarządu. Jednak tam gdzie się zdecydują na działanie, tam ich awans jest widoczny i ma charakter zarówno prestiżowy, jak i finansowy. Te firmy od razu też zyskują na konkurencyjności, osiągają sukcesy. Najlepiej widać to w bankowości. Tam gdzie informatyka jest współtwórcą strategii biznesowej, np. w Banku Rozwoju Eksportu czy w Banku Sląskim, tam powodzenie jest zapewnione. Tam też widać partnerstwo, współdziałanie i wzajemne daleko idące zrozumienie informatyków i menedżerów.


TOP 200