Służba zdrowia na musiku

Od informatyzacji ochrony zdrowia nie ma odwrotu. Przemawiają za tym argumenty prawne, ekonomiczne i społeczne. Na drodze do sukcesu dostawcy muszą jednak pokonywać przeszkody natury biurokratycznej na styku sektora publicznego z prywatnym, radzić sobie z barierami mentalnymi i rozwiązywać problemy ochrony danych osobowych.

Lider pozostał ten sam co w ubiegłym roku - Asseco Poland uzyskało z sektora zdrowotnego przychody 92,3 mln zł i pomimo że odnotowało spadek o 1%, to i tak jego wynik jest ponad dwukrotnie wyższy od kolejnego w zestawieniu Oracle Polska. Awans z trzeciego miejsca był możliwy dzięki wzrostowi przychodów z sektora o 25 %. Na miejscu trzecim pojawiło się nieobecne w zeszłorocznym zestawieniu Sygnity. Firma jest jedną z 35, które w ubiegłorocznym rankingu nie były notowane.

Pod względem dynamiki najbardziej imponujące wyniki osiągnęły: Synetic - wzrost o 221% i awans z 10. na 6. miejsce w zestawieniu, BMM, której wzrost o 137% dał awans z 12. na 8. Pozycję, oraz WASKO - wzrost 126% umożliwił skok aż o pięć pozycji - z 15. na 10. lokatę.

Wymagane przyspieszenie

Kluczowe dla informatyzacji placówek medycznych są przepisy Ustawy o ochronie zdrowia, które nakładają na nie obowiązek prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej najpóźniej od 1 sierpnia 2014 r. Sytuacja wygląda nieźle. Po doświadczeniach pierwszych wdrożeń dostawcy IT podkreślają, że większość podmiotów korzysta z systemów informatycznych chociażby po to, aby prowadzić rozliczenia z NFZ, więc nie będzie startować od zera. Należy jednak zwrócić uwagę, że gromadzenie danych o zrealizowanych świadczeniach zdrowotnych, to jeszcze nie jest elektroniczna dokumentacja medyczna. Czym innym jest gromadzenie danych w postaci cyfrowej dla celów rozliczeniowych i statystycznych, a czym innym jest dokumentowanie zdarzeń medycznych pod kątem dowodowym. Podmioty lecznicze, wydając elektroniczne dokumenty medyczne, muszą gwarantować, że zapis w dokumentacji medycznej nie został zmanipulowany, a wszelkie zmiany można wykryć i ustalić ich autora.

Drugim czynnikiem, który wpływa na przyspieszenie informatyzacji sektora zdrowotnego, jest konieczność optymalizacji procesu leczenia. Jedną ze składowych kosztów są kwoty ubezpieczenia od roszczeń pacjentów. Kwoty rosną, więc placówkom medycznym zależy, żeby dysponować systemem informatycznym umożliwiającym monitorowanie ryzyka i zdarzeń niepożądanych oraz stosować systemy zabezpieczające przed błędami proceduralnymi.

Zdaniem Marka Walczaka z GaBoS Software, powszechna informatyzacja służby zdrowia stanie się faktem w ciągu 2-4 lat. Sektor zdrowotny można porównać z sektorem finansowym, który przeszedł podobną drogę wcześniej i teraz odnosi korzyści z tego tytułu. Przy założeniu takiego scenariusza można - szacuje Marek Walczak - przyjąć, że w najbliższych latach inwestycje w IT będą stanowiły 60-80% wszystkich wydatków inwestycyjnych sektora zdrowotnego, a udział kosztów utrzymania IT ok. 20-30% całych kosztów utrzymania. Ekspert podkreśla, że decydujący wpływ na tempo zmian w informatyzacji służby zdrowia mają również dostawcy technologii. Firmy prywatne, walcząc o rynek, decydują się na nowe rozwiązania. To napędza kolejne wdrożenia, bo konkurencja chce dotrzymać kroku.

eWUŚ i co dalej?

Gdybyśmy cały system ochrony zdrowia w kraju wyobrazili sobie jako jeden organizm, to jego krwiobiegiem jest centralny system wymiany informacji o pacjentach. Od stycznia 2013 r. działa Elektroniczna Weryfikacja Uprawnień Świadczeniobiorców. Pożytki z wprowadzenia eWUŚ są widoczne gołym okiem - mniejsze kolejki, idąc do lekarza pacjent nie musi pamiętać o książeczce zdrowia ani RMUA. Korzyści odnieśli również zarządzający służbą zdrowia, bo system pokazuje, jakie i kiedy jest obciążenie poszczególnych placówek. Nie wszystko działa idealnie. W ciągu miesiąca od rozpoczęcia działania systemu identyfikacji ubezpieczonych zgłaszających się do lekarza co tysięczny pacjent nie mógł znaleźć swoich danych w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych. Liczba osób, którym system nie potwierdza uprawnień, wzrasta w weekendy. Zdaniem odpowiedzialnych za wdrożenie ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego i szefowej NFZ Agnieszki Pachciarz, błędy wynikały z zaniedbań proceduralnych w poszczególnych placówkach, a nie z wad samego systemu.

Kolejnym krokiem na drodze informatyzacji jest Zintegrowany Informator Pacjenta (ZIP), który na razie pilotażowo działa w Wielkopolsce, a na przełomie czerwca i lipca zostanie udostępniony na terenie całego kraju. Za pośrednictwem systemu każdy ubezpieczony będzie mógł przejrzeć własną historię medyczną online, począwszy od 2004 r. System ujawni historię przebytych chorób, informacje o zrealizowanych receptach, przyjmowanych lekach, odwiedzonych lekarzach, przebytych operacjach czy kosztach leczenia. Każdy ubezpieczony, który będzie chciał z takiej możliwości skorzystać, powinien zgłosić się do oddziału NFZ po indywidualny login i hasło dostępu do swojego konta. Jak zapewnia szefowa NFZ Agnieszka Pachciarz, system będzie prosty w obsłudze, wręcz intuicyjny i nie będzie stwarzał problemów nawet osobom starszym, które na co dzień nie korzystają z internetu.

Na serwerze mają być przechowywane takie dane pacjenta, jak: imię, nazwisko, adres i PESEL. Nie będą one jednak wyświetlane po zalogowaniu się do ZIP. Początkowo dostępna będzie tylko część z informacji o pacjencie. Przedstawiciele NFZ zapewniają, że wszystkie dane, jakie w systemie się pojawią, będą w pełni bezpieczne

Dane nadzwyczaj wrażliwe

O tym, jak dokonując postępu technologicznego zapewnić najwyższy poziom bezpieczeństwa, dyskutowali w marcu 2013 r. eksperci zaproszeni przez "Służbę Zdrowia". Uczestnicy debaty uznali, że najprostszym i najefektywniejszym rozwiązaniem dla mniejszych placówek opieki zdrowotnej mógłby być outsourcing. W takim modelu dokumentacja medyczna tworzona byłaby przez lekarza online. Lekarz nie archiwizowałby jej na swoim komputerze, ale w zewnętrznym archiwum danych. W każdym momencie miałby do niej dostęp po zalogowaniu się, np. certyfikatem podpisu elektronicznego.

Problemem jest bariera mentalna, gdyż większość lekarzy nie wyobraża sobie sytuacji, w której dokumentacja medyczna nie byłaby faktycznie archiwizowana na komputerze w placówce opieki zdrowotnej. Poza tym lekarze obawiają się odpowiedzialności, która mogłaby spaść na nich w przypadku wycieku danych medycznych z zewnętrznego archiwum. Sytuację komplikuje również brak jednoznacznych przepisów dotyczących możliwości korzystania z takich usług. Co prawda przepisy zabraniające przechowywania dokumentacji medycznej poza obrębem placówki opieki zdrowotnej zostały zniesione, jednak nie wprowadzono regulacji, które określałyby warunki, jakie powinno spełniać zewnętrze archiwum danych medycznych. Zdaniem uczestników debaty, gdyby ustawa o systemie informacji w ochronie zdrowia zawierała przepisy umożliwiające korzystanie z usług firm zewnętrznych w celu archiwizowania dokumentacji medycznej oraz określałaby, jakie warunki archiwum powinno spełniać, przełamałoby to nieufność środowiska medycznego. W takim kierunku powinna iść właśnie nowelizacja przepisów ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia.

Marcin Kędzierski, dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, zapewnia, że świadczeniodawcy będą przekazywać tylko te dane, które pozwolą zidentyfikować, gdzie znajduje się dokumentacja medyczna danego pacjenta. Sama dokumentacja medyczna będzie nadal przechowywana w placówce opieki zdrowotnej, tak jak obecnie. Aby obsługiwać zapytania lekarzy o dane pacjenta zgromadzone w innym podmiocie leczniczym na potrzeby ciągłości leczenia, musimy wiedzieć, gdzie i jaka dokumentacja medyczna się znajduje. System Informacji Medycznej prowadzony w CSIOZ będzie czymś w rodzaju katalogu bibliotecznego.

Medycy bez entuzjazmu

Nie od dziś wiadomo, że o powodzeniu wdrożeń w dużym stopniu decydują ludzie, i to nie tylko ci, którzy je wprowadzają, ale przede wszystkim ci, którzy nowego systemu używają. Tymczasem wyniki badania przeprowadzonego przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia pokazały, że choć ponad 80% z 200 badanych jednostek udostępnia internet większości pracowników administracji, to tylko w pięciu placówkach wykorzystuje się go w kontaktach z pacjentem do uzgadniania terminów przyjęć, a w czterech do uzgodnień związanych z hospitalizacją. Jeszcze mniej optymistyczne wyniki przynosi najnowsza analiza firmy badawczej Frost & Sullivan "Społeczne i ekonomiczne korzyści z zastosowania systemów informatycznych w polskiej ochronie zdrowia". Okazuje się, że Polska znajduje się daleko poniżej średniej europejskiej. Zaledwie jeden na dziesięciu polskich lekarzy używa komputera podczas konsultacji medycznych. W Czechach i na Węgrzech dla blisko 70% lekarzy to codzienność. Niewiele lepiej jest w zakresie wykorzystywania przez polskich lekarzy komputerów do rejestracji danych administracyjnych pacjentów - 50%, podczas gdy średnia unijna to ok. 80%.

Dlatego dostawcy usług informatycznych do sektora zdrowotnego zdają sobie sprawę, że przekonanie lekarzy do dokumentowania zdarzeń medycznych przy łóżku pacjenta lub podczas wizyty w gabinecie jest wyzwaniem. Będzie to najtrudniejsze właśnie w przychodniach i mniejszych praktykach lekarskich, które w większości przypadków do rozliczeń z NFZ wykorzystywały zewnętrzne biura rachunkowe. Teraz będą musiały to robić we własnym zakresie. Z tego powodu, paradoksalnie ,informatyzacja szpitali jest łatwiejszym przedsięwzięciem niż informatyzacja przychodni. Aby gromadzić dane w sposób cyfrowy w szpitalu, wystarczy bowiem dostarczyć jeden, dwa komputery na oddział i przeszkolić sekretarki medyczne. W przychodni natomiast komputer musi stać w każdym gabinecie, a oprogramowanie medyczne musi umieć obsługiwać każdy lekarz. Przy czym w Polsce szpitali jest ok. 800, a praktyk lekarskich i przychodni kilkadziesiąt tysięcy.

Koszty nie są głównym problemem

Wartość projektów dotyczących informatyzacji podmiotów leczniczych w ramach wszystkich programów operacyjnych wyniosła na koniec grudnia ub. r. 600 mln zł, co stanowi 4,5% wartości wszystkich projektów dotyczących sektora ochrony zdrowia finansowanych ze środków unijnych. Informatyzacją objęto prawie 300 podmiotów leczniczych, w większości szpitale.

Rządowy projekt informatyzacji publicznej służby zdrowia "e-Zdrowie Polska 2009-2015" przewiduje na inwestycje 1 mld zł, w 85% finansowane ze środków Unii Europejskiej. Szacuje się również, że funkcjonowanie systemu elektronicznej dokumentacji medycznej rocznie pozwoli zaoszczędzić 4 mld zł.

W bieżącej perspektywie finansowej Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia na informatyzację, głównie na tworzenie rejestrów centralnych, wyda jeszcze 40 mln zł. W nowej perspektywie kolejne środki zostaną przeznaczone na wdrożenie elektronicznej dokumentacji medycznej w podmiotach leczniczych.

Z wyliczeń firmy Frost & Sullivan wynika, że z sektora publicznego pochodzi 66% środków przeznaczonych na finansowanie polskiego systemu ochrony zdrowia, a 34% z sektora prywatnego. Te ostatnie rosną w tempie kilkunastu procent rocznie. Krzysztof Nyczaj, który w przeszłości kierował kilkoma projektami informatycznymi w służbie zdrowia, na swoim blogu przytacza dane europejskie, które pokazują, że wydatki na ochronę zdrowia wzrastają w szybszym tempie niż produkt krajowy brutto większości państw europejskich (od 3,1% w 1960 do 8,8% w 2006 r.). Przewiduje się, że procentowy udział wydatków na opiekę zdrowotną w PKB w krajach UE będzie wzrastał nadal, osiągając do roku 2020 poziom ok. 15%.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200