Skąd zmiany w OneDrive? Ekonomia!

Niedawna decyzja Microsoftu o ograniczeniu przestrzeni dyskowej poszczególnych wariantów usługi OneDrive wzburzyła użytkowników – jednak nietrudno zrozumieć, jaka była motywacja firmy.

Gregg Keizer, dziennikarz amerykańskiego Computerworlda, wylicza, że jeśli w ten sposób Microsoft zdoła przekonać do wykupienia abonamentu choćby 1% użytkowników, którzy do tej pory korzystali z OneDrive za darmo, to przełoży się to na wzrost przychodów firmy na poziomie 100 mln USD.

Oczywiście, przedstawiciele Microsoft zapowiadając radykalne zmiany w swojej usłudze słowem nawet nie wspominali, że działania te mają jakikolwiek związek z chęcią powiększenia przychodów firmy. Zamiast tego skupili się na tłumaczeniu, że decyzję o ograniczeniu pojemności podjęto w związku z działaniami części użytkowników, którzy nieco na wyrost potraktowali deklaracje o możliwości korzysta z konta o nieograniczonej pojemności. „Pewna niewielka liczba użytkowników naszej usługi potraktowała OneDrive jako miejsce do robienia kompletnego backupu wielu komputerów PC oraz całych swoich kolekcji filmowych. W niektórych przypadkach użytkownicy zajmowali nawet 75 TB przestrzeni dyskowej, czyli… 14 tys. razy więcej niż w przypadku przeciętnego konta” – wyjaśniali przedstawiciele firmy, dodając, że OneDrive z założenia nie jest wyspecjalizowanym rozwiązaniem do backupu, lecz raczej narzędziem stworzonym z myślą o wygodnym udostępnianiu danych.

Zobacz również:

  • Cykl życia tych pakietów biurowych Microsoftu dobiegnie w przyszłym roku końca

Co się zmieniło?

Najważniejszą ogłoszoną przez Microsoft zmianą jest zlikwidowanie kont o nieograniczonej pojemności (oferowanych subskrybentom usług Office 365 Home oraz Office 365 Personal) – osoby korzystające z nich otrzymają do dyspozycji 1 TB przestrzeni dyskowej (dotyczy to zarówno aktualnych, jak i nowych subskrybentów).

Firma wycofała również z oferty konta o pojemności 100 i 200 GB, dostępne za, odpowiednio, 2 lub 4 USD miesięcznie (aczkolwiek to dotyczy tylko nowych klientów – aktualni mogą wciąż korzystać z tych wariantów). Zamiast nich dostępne będzie teraz konto o pojemności 50 GB, w cenie 2 USD miesięcznie (24 USD rocznie).

Użytkowników najbardziej zabolało jednak ograniczenie pojemności darmowego konta z 15 do 5 GB oraz zapowiedź wycofania z oferty funkcji Camera Roll, w ramach której użytkownicy telefonów wysyłających automatycznie zdjęcia do chmury otrzymywali do dyspozycji dodatkowe 15 GB. Te zmiany mają wejść w życie na początku przyszłego roku – warto zaznaczyć, że dla wielu użytkowników będą one oznaczały radykalne „przycięcie” ich przestrzeni dyskowej, z 30 do tylko 5 GB.

Co to znaczy dla Microsoftu?

Microsoft nie udostępnił dokładnych danych o tym, ilu użytkowników korzysta z jakich wariantów OneDrive oraz jakich zmian w tej strukturze można się spodziewać, gdy zapowiedziane zmiany wejdą w życie. Ale Gregg Keizer, nasz kolega z amerykańskiego CW, pokusił się o przeprowadzenie własnych wyliczeń, bazujących o tym, co wiemy już o OneDrive oraz o rynku e-dysków.

Keizer oparł się m.in. na danych EU, z których wynika, że spośród wszystkich Europejczyków, którzy w 2014 r. korzystali z wirtualnych dysków, 11% płaciło abonament za taką usługę (reszta używała popularnych w tym segmencie rynku darmowych wersji). Sam Microsoft – ustami swojego CEO, Satyi Nadelli – zdradził ostatnio, że z OneDrive korzysta obecnie ponad pół miliarda osób. Oznaczałoby to, że z płatnej wersji tej usługi korzysta mniej więcej ok. 55 mln internautów. To brzmi dość rozsądnie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że ok. 18 mln z tej grupy będą stanowili użytkownicy usługi Office 365 (z którą OneDrive jest ściśle zintegrowany). Resztę, czyli ok. 37 mln, stanowią zwykli użytkownicy OneDrive.

We wszystkich tych wyliczeniach kluczowa wydaje się jednak zupełnie inna liczba – 445 mln, czyli liczba osób, które z OneDrive korzystają, ale które obecnie nie płacą abonamentu w żadnej formie. 1% tej grupy to 4,45 mln użytkowników – gdyby tyle osób zdecydowało się na wykupienie najtańszej wersji (50 przestrzeni dyskowej, 2 USD miesięcznie), oznaczałoby to dla Microsoftu przychody na poziomie 106,8 mln USD rocznie.

Zdaniem Keizera, jest całkiem prawdopodobne, że ten plan się powiedzie. Może dojść do sytuacji, w której dla części użytkowników 5 GB okaże się zbyt małą przestrzenią, szczególnie, jeśli wcześniej miało się do dyspozycji 30 GB. Oczywiście, wiele z tych osób będzie z pewnością ostro zirytowanych decyzją Microsoftu i wybierze ofertę któregoś z konkurencyjnych usługodawców… problem w tym, że to będzie wiązało się z kłopotliwą migracją, kopiowaniem i przesyłaniem danych, organizowaniem ich, konfigurowaniem dostępu z nowych urządzeń itp. Wiele osób może więc uznać, że w tej sytuacji 2 USD miesięcznie jest wydatkiem do zaakceptowania.

Jesli tak faktycznie się stanie i na płacenie zdecyduje się 1% obecnych użytkowników darmowej wersji, Microsoft może zapisać po stronie przychodów dodatkowe 107 mln USD. Jeśli przekona do migracji 5% - 534 mln USD. 10% - ponad miliard USD. Ewidentnie widać więc, że jest o co walczyć – nawet ryzykując oburzenie części użytkowników…

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200