Rekompensata za utracone złudzenia

W Polsce również oczekuje się od menedżerów więcej niż tylko kompetencji zawodowej, sprawności zarządczej, umiejętności strategicznego myślenia czy zdolności do wymuszania posłuchu. Jednak nie jest to potrzeba biznesowa. Jest to potrzeba nie zarządów czy właścicieli przedsiębiorstw - żywotnie zainteresowanych ich zyskami - lecz podwładnych. Oni dzisiaj chcą - najczęściej podświadomie - żeby ich szef był dla nich kimś więcej niż tylko przełożonym. Chcą, żeby był mądry, godny szacunku, by był autorytetem i miał pomysł na życie. Żeby umiał wyjaśnić, dlaczego pewne rzeczy warto robić, a innych nie, i bynajmniej nie jest to pytanie o rachunek ekonomiczny. Żeby umiał powiedzieć, dlaczego pewne postawy i zachowania "życiowo się" nie opłacają, mimo że wynikają z najlepszej woli i są czynione dla dobra wspólnego. Innymi słowy, żeby umiał wytłumaczyć, dlaczego ten nasz dzisiejszy świat jest taki "pokręcony". Bo on taki właśnie jest.

Przeżywamy wielką cywilizacyjną rewolucję ideową, kulturową, moralną i społeczną, a nauce i rozmyślaniom na te tematy prawie w ogóle nie poświęcamy czasu. Ten obszar refleksji istnieje gdzieś na marginesie głównego nurtu naszego życia, który składa się z zarobkowania i kariery zawodowej. Dawne autorytety intelektualne i etyczne nie funkcjonują w naszej świadomości, bo mało o nich wiemy - współczesne jakoś się nie pojawiają. Tak zwane elity społeczne i polityczne w większości budzą niechęć, nie tyle ze względu na prywatę - którą od biedy większość by zaakceptowała - co z uwagi na małość, krętactwo i kłamstwa w "żywe oczy". Co zatem pozostaje? Większość zdaje się na wrodzony instynkt. On zastąpił i światopogląd, i system wartości. Ale ten właśnie instynkt każe szukać wyższych celów, wyjaśnień, idei innych niż te doraźne. Instynkt, bo interes podpowiada coś wręcz przeciwnego: żadnych rozterek duchowych, uwikłania się w wybory etyczne, żadnych zobowiązań wobec bliźnich. Ponieważ nasze życie toczy się głównie w pracy, to i tam szukamy tej "reszty świata". Naturalna potrzeba mistrza i nauczyciela, potrzeba znalezienia sensu życia przenosi się do przedsiębiorstwa. Stąd biorą się różne patologiczne - tak uważam - zabiegi na ludzkich duszach, zwane zarządzaniem zasobami ludzkimi. Stąd też bierze się żądanie wobec szefów, żeby wyrastali ponad role menedżerskie, liderów, przywódców, rządców dusz.

Nie mam wątpliwości, że rzadko który menedżer potrafi odpowiedzieć na to zapotrzebowanie. Sam by chciał mieć kogoś takiego, o jakim marzą jego podwładni. Poza tym ta potrzeba jeszcze nie jest w sferze pełnej świadomości, nie została publicznie powiedziana. W jakimś stopniu jest wciąż wstydliwa.

Raporty z zachodnich dyskusji dotyczących roli menedżera są dla nas i pożyteczne, i szkodliwe. Można ujawnić potrzebę istnienia charyzmatycznych przywódców w firmach, bez obnażania prawdziwych przyczyn tego stanu rzeczy. Pożyteczne, ze względu na uczucia ludzi, których problem dotyczy. Bezużyteczne, jeśli brać pod uwagę wartość merytoryczną analizy przyczyn zjawiska.


TOP 200