Od miasta socjalistycznego do informatycznego

Strefa dobrych pomysłów

Poszukiwanie finansowania z różnych źródeł to sprawa kluczowa podczas podejmowania ambitnych wyzwań. Trzeba pamiętać, że w budżecie miasta nie ma dostatecznie dużych środków na inwestycje rozwojowe. "Tylko na utrzymanie szkół wydajemy połowę naszych pieniędzy" - informuje wiceprezydent Tychów, Daria Szczepańska. Pieniądze z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu nie starczają obecnie nawet na nauczycielskie pensje.

Co w takim razie jest najważniejsze, by przyciągnąć do miasta atrakcyjnych inwestorów? "Dziś już nie wystarczą wolne tereny inwestycyjne, infrastruktura techniczna, zachęty podatkowe. Kluczowym argumentem dla potencjalnego inwestora może być np. obecność pola golfowego, jakość oferty kulturalnej, jakość kapitału ludzkiego i umiejętność szybkiego dostosowywania oferty edukacyjnej do potrzeb rynku" - wyjaśnia prezydent Dziuba. "Gdy uświadomiliśmy sobie, że w okolicach Tychów inwestuje ok. 100 włoskich firm, nasza uczelnia szybko uruchomiła lektoraty włoskiego, tym samym podnosząc atrakcyjność swoich absolwentów na rynku pracy".

Z prof. Markiem Szczepańskim w roli przewodnika ruszam na badanie miejskiej przestrzeni Tychów. Trafiamy najpierw do Specjalnej Strefy Ekonomicznej, najgłośniejszej "success story" Tychów. Powstało w niej 6000 nowych miejsc pracy, a wszystkie wolne tereny inwestycyjne zostały już zajęte. Krajobraz Strefy dominują błyszczące nowością budynki drukarni Agory, fabryk Isuzu i Delphi, dziesiątki mniejszych fabryk i zakładów. "Tak, trzeba się cieszyć z każdego miejsca pracy, pamiętając, że wciąż ponad 7 tys. tyszan nie ma zatrudnienia. Ale sukces "strefowy" nie w pełni mnie satysfakcjonuje" - wyznaje prof. Szczepański. Dlaczego? Bo są to w znacznym stopniu miejsca pracy w przemyśle odtwórczym, o niskim udziale wartości dodanej, na dodatek przemysł ten jest zdominowany przez sektor motoryzacyjny. Wystarczy załamanie koniunktury, a wiemy, że rynek samochodowy na jej zmiany jest bardzo podatny. W Tychach ciągle ok. połowy zatrudnionych pracuje w przemyśle, nie są to najlepsze proporcje. I warto też pamiętać, że kadra menedżerska niektórych nowych firm tyskich woli mieszkać w Krakowie i codzienne dojeżdżać do pracy autostradą, co też wiele mówi.

Jak jednak przyciągać inwestycje w nowe, przyszłościowe technologie, oparte na zaangażowaniu kapitału intelektualnego? Jaką szansę ma realizacja koncepcji "autostrady nowych technologii", tak głośna jeszcze kilka lat temu, ale która zdaje się, że zgasła wraz z bankructwem firmy 2Si. Jej prezes, Jerzy Szymura, był głównym propagatorem strategii rozwoju Polski południowo-zachodniej w oparciu o oś tworzoną przez autostradę A4 i potencjał intelektualny takich ośrodków, jak: Kraków, Katowice, Opole i Wrocław.

"To była odważna koncepcja, ale bardzo sensowna, jeśli nie traktowało się jej jako dosłowną próbę tworzenia na Śląsku drugiej "Krzemowej Doliny". Niestety, źle się stało, że idea ta nie zinstytucjonalizowała się. Jej personifikacja spowodowała, że zwykłe niepowodzenie biznesowe pomysłodawcy rzuciło cień na całą ideę Autostrady Wysokich Technologii" - komentuje Marek Szczepański.

Kolejnym zagrożeniem dla przebudowy śląskiego myślenia o przyszłym rozwoju w oparciu o nowy paradygmat gospodarczy jest, paradoksalnie, obecna świetna koniunktura na węgiel i stal. Kopalnie nagle zaczęły zarabiać, zwracają gminom niezapłacone podatki i opłaty ekologiczne wraz z odsetkami. Wydawać by się mogło, że wróciło stare dobre. Na jak długo?

Własne miejsce na ziemi

Ze Strefy ruszamy w kierunku innych nowych punktów tyskiej przestrzeni miejskiej. Podjeżdżamy do placu budowy, na którym rośnie potężny kamienny gmach o wyraźnym przeznaczeniu sakralnym. "To będzie klasztor Ojców Franciszkanów, wierna kopia klasztoru z Asyżu. Jego dzwonnica o wysokości 70 m stanie się nową dominantą w krajobrazie Tychów" - wyjaśnia prof. Szczepański.

Kontrapunktem dla tradycyjnej symboliki sakralnej, kreującej w dawnej betonowej, socjalistycznej pustyni przestrzeń duchową, jest "tyska piramida", czyli wybudowany przez znanego bioenergoterapeutę Tadeusza Ceglińskiego kompleks hotelowo-zabiegowy o kształcie egipskiej piramidy. Imponujący obiekt powstał w niespełna rok, podobno odczuć w nim można energię tyskiego czakramu. Kto zaś nie wierzy w lecznicze właściwości piramidy, może po prostu skorzystać z komfortowej oferty. Hotel Ceglińskiego pochwalić się może prawdziwymi pięcioma gwiazdkami (to bodaj jedyny tej klasy obiekt na Śląsku), choć ceny usług gastronomicznych czy fryzjerskich są dla mnie, przybysza z Warszawy, zachęcająco niskie.

Przestrzeń miejska rozpięta symbolicznie na takich filarach, jak Wyższa Szkoła Zarządzania i Nauk Społecznych, Specjalna Strefa Ekonomiczna, klasztor i piramida wypełnia się stopniowo ważnymi węzłami. Przy znanym wszystkim z telewizyjnych reklam browarze powstało supernowoczesne muzeum. Imię Tychów chwali poza granicami miasta nie tylko piwo, ale i dobra muzyka w wykonaniu orkiestry kameralnej "Aukso" pod kierownictwem Leszka Możdżera.

"Dziś Tychy są miastem. Jako socjolog zauważam charakterystyczną przemianę. Dotychczas większość obywateli miast była tylko mieszkańcami pamiętającymi, że ich prawdziwy dom jest gdzie indziej, tam skąd przyjechali. Dziś coraz więcej z nich staje się mieszczanami, Tychy stają się ich miejscem na ziemi" - wyjaśnia prof. Marek Szczepański. Nikt jeszcze nie wie, jakie będą skutki inicjatywy e-Tychy. Swoją skalą przypomina ona projekty internetyzacji Korei Południowej. Masowy dostęp do sieci wywołał tam autentyczną rewolucję społeczną i polityczną.

Czy e-Tychy staną się polem eksperymentalnym dla podobnej rewolucji w Polsce?

Edwin Bendyk jest publicystą Tygodnika Polityka, autorem książki "Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci".


TOP 200