Naukowcy chcą wykorzystać nano-satelity do zapobiegania kosmicznym kolizjom

Naukowcy z Lawrence Livermore National Laboratory pracują nad projektem, który zakłada iż ruch wszystkich obiektów w kosmosie będzie kontrolowany przez krążące wokół Ziemi miniaturowe nano-satelity. Będą one tam pełnić rolę swego rodzaju kosmicznych policjantów, dzięki którym w kosmosie nie będzie dochodzić do kolizji.

Projekt zakłada, że wokół Ziemi krążyć będzie kilkadziesiąt takich satelitów. Będą one baczyć na to, aby obiekty kosmiczne umieszczone tam przez człowieka nie zderzały się nie tylko ze sobą, ale również z naturalnymi obiektami kosmicznymi. Satelity mają bez przerwy śledzić położenie wszystkich obiektów kosmicznych i wysyłać dane o ich torze do centralnego ośrodka zlokalizowanego na ziemi, który w momencie stwierdzenia, iż któreś z obiektów mogą się ze sobą zderzyć, będzie podejmować działania zapobiegające powstaniu takiego zdarzenia.

Projekt powstał, ponieważ wokół ziemi krąży z każdym tygodniem coraz więcej obiektów. I nie są to tylko statki kosmiczne czy różnego rodzaju sondy oraz próbniki, ale po prostu kosmiczne śmieci, do których należą pozostałości po różnego rodzaju naprawach. Są to np. śruby, nakrętki i inne elementy zdemontowane z różnych kosmicznych obiektów przez astronautów.

Zobacz również:

  • Satelity Starlink muszą ciągle korygować swe orbity, aby nie zderzyć się z innymi kosmicznymi obiektami
  • Chcą zainstalować sieć światłowodową na Księżycu. "W imię nauki"

Inżynierowie z NASA zapobiegli na wiosnę zeszłego roku takiej kosmicznej kolizji. Chodziło wtedy o to, że w pewnym momencie tor teleskopu Fermi Gamma-ray Space krzyżował się z torem nieaktywnego już, radzieckiego satelity szpiegowskiego (ważącego 1,5 tony), wystrzelonego w kosmos jeszcze z czasów tzw. Zimnej Wojny.

Istniało wtedy duże prawdopodobieństwo, że oba te obiekty zderzą się ze sobą. NASA zmieniła wtedy tor teleskopu w taki sposób, aby nie krzyżował się on a z torem szpiegowskiego satelity. Była to bardzo precyzyjna operacja, trwająca ponad 11 godzin. Aby było się czym martwić, ponieważ kosmiczny teleskop poruszał się z szybkością ok. 50 tys. km/h. W przypadku zderzenia nastąpiłby wybuch o sile odpowiadającej zdetonowaniu wysoce wybuchowego materiału ważącego dwie i pół tony. Do kosmosu dostałyby się wtedy setki, jeśli nie tysiące, kolejnych odłamków i po prosty śmieci, które stanowiły zagrożenie dla innych kosmicznych obiektów.

Naukowcy informują, że najmniejszy nano-satelita miałby wielkość bochenka chleba. Jednak niezależnie od wielkości, wszystkie będą monitorować otoczenie i wysyłać cały czas raporty do naziemnego ośrodka kontroli kosmicznej.

Okazuje się, że dostępna obecnie technologia pozwala lokalizować kosmiczne obiekty z dokładnością 1-go kilometra. Dlatego naukowcy liczą się z tym, że wiele alarmów będzie fałszywych. Obliczyli nawet, że na 10 tys. takich alarmów tylko w jednym przypadku może rzeczywiście dojść do zderzenia. Trwają więc cały czas parce nad tym, aby obiekty kosmiczne można było lokalizować z dokładnością 50 metrów. Wtedy właściwie każdy alarm oznaczałby, że do zderzenie rzeczywiście dojdzie prawie na 100 procent.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200