Luki i niekonsekwencje

Pomysł na liberalizacyjne rozporządzenie przepadł w pudłach z papierami podczas kolejnych przeprowadzek ministerstwa. Dla mnie osobiście było to tym bardziej nieprzyjemne, że dotąd za moją fakturę nie zapłacono, a moje monity najpierw do Ministerstwa Gospodarki, a później Ministerstwa Infrastruktury pozostały bez odpowiedzi. Jestem zatem również jedną z ofiar późnej liberalizacji.

Problemy z otwieraniem rynku międzynarodowej łączności telefonicznej mają jeszcze jeden kontekst historyczny. Otóż tradycyjnie umowy pomiędzy operatorami międzynarodowymi były ustalane od dziesięcioleci na zasadach przyjętych przez UIT (Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny - jedna z najstarszych organizacji międzynarodowych, której historia datuje się od 1865 r.). Ukształtowany historycznie system rozliczeń międzynarodowych jest dosyć skomplikowany i niewiele osób postronnych jest w stanie dzisiaj go pojąć. W praktyce sprowadza się do bilansowania ruchu w dwustronnych negocjacjach pomiędzy poszczególnymi krajami i wcale nie przypomina tego, co operatorzy uzgadniają w umowach interkonektowych.

System ten ogranicza w jakimś stopniu możliwość szybkiego reagowania na czynniki sprzyjające zmianom taryf. Był on dobry w czasach, kiedy w telekomunikacji stosowano zasadę, że daleko znaczy drogo. Nikt się nie przejmował, że przeglądy rozliczeń międzynarodowych robi się raz na kilka czy kilkanaście miesięcy.

Wprowadzenie technik cyfrowych, a szczególnie upowszechnianie Internetu udowodniło, że wiązanie taryfy z odległością nie ma uzasadnienia, tymczasem system ustalania taryf międzynarodowych nadal charakteryzuje się pewną bezwładnością.

Głos i pakiety

Mamy już obecnie w Polsce dosyć znaczącą ofertę wirtualnych operatorów, oferujących konkurencyjne do tradycyjnej telefonii połączenia w technologii IP. Jest tajemnicą poliszynela, że z technologii tej korzystają również "starzy" operatorzy sieci, często w ogóle nas o tym nie informując, co niekiedy słychać podczas rozmów międzynarodowych, kiedy następuje charakterystyczne pogorszenie jakości, przejawiające się przy dużym ruchu "gubieniem bitów".

Ceny będą spadać w miarę rozbudowy zasobów sieciowych operatorów alternatywnych, a trudności, jakie stara się piętrzyć TP przed operatorami pragnącymi wynegocjować umowy o tzw. terminację ruchu (doprowadzenie rozmów telefonicznych do odbiorcy w ramach sieci danego operatora), mają raczej charakter przejściowy. Nawet najbardziej konserwatywni kreatorzy polityki byłego monopolisty zaczną się w końcu liczyć, na czym się lepiej zarabia: na tradycyjnym utrzymywaniu "uzasadnionych technicznie" przeszkód czy na dostosowaniu się do konkurencji i dzieleniu kosztów marketingu z wirtualnymi sprzedawcami usług.

Jeśli jednak dokładniej przyjrzeć się obecnemu obrazowi rynku, niepokoi postawa regulatora. Tolerował on pojawienie się wielu oferentów usług, którzy niedwuznacznie omijali istniejące ograniczenia. Z drugiej strony regulator nie próbował sformułować oficjalnego stanowiska odnośnie do potrzeby regulacji tego rynku. Wiele nie znanych nikomu bliżej firm zdołało w krótkim czasie zarobić spore pieniądze. Takie podmioty skorzystały z tego, że firmy znane i wiarygodne obawiały się przewidzianych prawem restrykcji.

Niby dobrze, że można już skorzystać legalnie z oferty usług alternatywnej i tańszej telefonii od oferowanej przez TP, ale z drugiej strony ta utrzymująca się postawa nieingerencji regulatora spowodowała, że TP również wykorzystuje - w swoim partykularnym interesie - wszystkie techniczne i prawne możliwości. W oczywistym interesie TP leży, by z otwarcia rynku alternatywnych międzynarodowych usług telefonicznych masowy konsument nie mógł skorzystać, choćby jeszcze przez parę tygodni lub miesięcy. Pozornie liberalna postawa regulatora doprowadziła do tego, że zdecydowana większość konsumentów długo jeszcze nie będzie wiedzieć, jak skorzystać z tańszej oferty. To bardzo źle, jeżeli urząd powołany do zbudowania konkurencyjnego rynku usług telekomunikacyjnych ma trudności z udowodnieniem potrzeby swojego istnienia.

Piotr Rutkowski jest jednym ze współtwórców koncepcji nowego Prawa telekomunikacyjnego. Prowadzi firmę konsultingową Rotel, specjalizującą się w problematyce strategii rozwoju telekomunikacji, regulacjach rynku telekomunikacyjnego i zagadnieniach bezpieczeństwa informacji.


TOP 200