Ludzie i maszyny

Jak to wygląda w praktyce?

Za przykład może posłużyć projekt biblioteki semantycznej JeromeDL, wynik współpracy Politechniki Gdańskiej oraz DERI Galway. W czasie przeprowadzonej rok temu ewaluacji systemu jej uczestnicy mieli do wykonania kilka zadań. Na początek mieli odfiltrować dokumenty napisane przez podanych autorów i je po swojemu otagować. Okazało się, że efekty nie były zbyt zadowalające. Potem uczestnicy dostali możliwość komunikowania się między sobą w całej społeczności projektowej. Klasyfikując zasoby, mogli się nawzajem wspierać, korzystać ze swoich doświadczeń. Mogli też korzystać z taksonomii stworzonych przez ekspertów z danej dziedziny. Tutaj już efektywność uczestników, jak i samo ich zadowolenie z osiągniętych rezultatów, były znacznie większe. W następnej kolejności włączono rekomendacje. Użytkownicy mogli sami zmieniać algorytm rekomendacji - po słowach-kluczach, po autorach itp. Teraz wyniki klasyfikacji były jeszcze lepsze. Połączenie społecznych interakcji z automatyzacją niektórych procesów informacyjnych okazało się być bardzo zadowalające. W tę właśnie stronę - integracji doświadczenia i wiedzy użytkowników działających we wspierających się grupach z metodami automatycznego przetwarzania informacji - idzie Web 3.0.

Czym to podejście różni się od tradycyjnego sposobu klasyfikowania informacji stosowanego w środowisku bibliotekarzy?

Bibliotekarze uznają siebie za najwyższą instancję odwoławczą, za najlepszego eksperta. Traktują siebie jako tych, którzy najlepiej wszystko wiedzą i najlepiej potrafią wszystko opisać. A to nie jest prawda. Bardzo wyraźnie zostało to pokazane, na przykład, w projekcie BRICKS. Jedna z bibliotek w Niemczech otrzymała w spadku kolekcję zdjęć z okresu wysiedleń Niemców z Czech i Moraw. Bibliotekarze nie byli w stanie sami opisać tych zdjęć, nie mieli ku temu dostatecznej wiedzy, nie wiedzieli, kto jest na zdjęciu, kiedy i gdzie dokładnie zdjęcie zostało zrobione. Poza tym, bibliotekarzy było za mało, żeby mogli sobie poradzić z opracowaniem tak bogatej kolekcji. Z pomocą przyszli im czytelnicy, którzy przesyłali informacje na temat udostępnionych w sieci zdjęć. Było jeszcze wiele osób, które pamiętały tamte wydarzenia i mogły zidentyfikować sfotografowane miejsca czy ludzi. W ramach projektu BRICKS opracowano rozwiązania społeczne ułatwiające tworzenie opisów (semantycznych) przez ludzi nie będących bibliotekarzami. Takie rozwiązania będą również wdrożone w ramach projektu Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Konsorcja bibliotekarzy nie mają też możliwości opisywania tego, co się dzisiaj bardzo szybko zmienia i na co trzeba bardzo szybko reagować. Pojawiły się już firmy, które na zlecenie bibliotekarzy zajmują się opisywaniem zasobów bibliotecznych. Zatrudniane są przez biblioteki, które nie są w stanie poradzić sobie same z klasyfikacją dużych zasobów. Problem w tym, że te firmy nie pozwalają na bezpłatne korzystanie z taksonomii będących ich własnością. Oznacza to, że nie tylko dane, ale nawet metadane, nie są dostępne dla szerokiego kręgu użytkowników Internetu.


TOP 200