Kto weźmie byka za rogi

Pikadorzy

Spójrzmy na hiszpański rynek IT od strony całej gospodarki. Według EITO hiszpański PKB wzrósł o 1,8%, co stawia Hiszpanię w pierwszej trójce gospodarek UE. W tym roku jest przewidywany wrost o 2,5%. Czy to wpłynie na inwestycje w IT? Zdaniem EITO tak. Rynek ma wzrosnąć o 2,8%, i to bez uwzględniania rynku telekomunikacyjnego (jest dwa razy większy niż IT i wynosi ponad 23 mld euro), a w szczególności telefonii komórkowej oraz Internetu szerokopasmowego, nadających największe tempo rozwojowi rynku teleinformatycznego.

Jeszcze ciekawiej wygląda porównanie rynku IT w Polsce i Hiszpanii. Od lat uważa się to królestwo za odpowiednik Polski w zachodniej Europie i pod tym kątem analizuje szanse naszego kraju w UE. Ale wystarczy spojrzeć na wartość rynku IT, a mina nam zrzednie: polski rynek IT jest o ponad 2,5 raza mniejszy od hiszpańskiego! Według EITO hiszpański rynek jest wart 11 mld 483 mln euro, podczas gdy polski raptem 4 mld 093 mln euro. Oczywiście, rynek hiszpański na tle gospodarek brytyjskiej czy francuskiej nie wygląda już tak dobrze, ale różnica w stosunku do Polski, trzeba to przyznać, jest porażająca.

Hiszpania też zdecydowanie mniej wydaje na informatykę per capita niż pozostałe kraje UE, z wyjątkiem Portugalii. Średnia unijna wynosi 755 euro, w Hiszpanii zaledwie 292 euro.

Banderilleros

Kto weźmie byka za rogi
Polscy przedsiębiorcy jak ognia boją się rozmawiać o nieuchronnej koncentracji na rynku. Pierwsza dziesiątka firm IT - według TOP 200 - stanowi tylko kilkanaście procent rynku. Tymczasem 10 czołowych firm Hiszpanii ma 43-proc. udział w rynku. W Niemczech: 50,3%, podobnie we Włoszech: 50,6%. Trochę inaczej wygląda sytuacja we Francji (28,1%) i Wlk. Brytanii (35,5%).

Stopień koncentracji rynku oddaje liczba zatrudnionych osób w firmach z pierwszej dziesiątki. Chociaż HP zatrudnia stosunkowo mało pracowników jak na osiągane przychody (1968 osób), co wynika ze scedowania sprzedaży na sieć dystrubucyjną i przewagę handlu sprzętem, to już drugi w kolejności IBM ma ich 6700, z czego kilkaset zajmuje się pracami badawczo-rozwojowymi. Gwoli przypomnienia, polski oddział HP zatrudnia 550 osób, IBM zaś niewiele mniej. W koncernie Indra - w końcu uznanym integratorze o ambicjach światowych - pracuje prawie 6000 osób. Skłonność hiszpańskiej gospodarki do outsourcingu oddaje natomiast liczba pracowników Accenture - 7000. W ubiegłym roku wypracowali oni 550 mln euro przychodu, lepiej o 4,4% niż rok wcześniej. Klientami Accenture są największe banki hiszpańskie, takie jak BBVA i Santander, operatorzy telekomunikacyjni Telefonica i Vodafone, instytucje państwowe - rząd autonomiczny Katalonii, koncerny przemysłowe Renault, Grupo Endesa, Repsol, Iberdrola.

Przykład Indry dowodzi, że nawet na rynku pod panowaniem "niedźwiedzia" można pozyskać bardzo interesujące kontrakty. W ostatnim kwartale 2002 r. firma ta podpisała umowy m.in. na budowę systemu nadzoru ruchu w tunelach Arguinenin na Wyspach Kanaryjskich. Będzie też pracowała nad systemami wojny elektronicznej dla Ministerstwa Obrony Narodowej Królestwa Hiszpanii, zajmie się systemem nadzoru satelity Amazonas dla firmy Hispasat, a także poprowadzi program "Internet dla wszystkich" na zlecenie Ministerstwa Nauki i Technologii.

Stagnacja powoduje zarazem wzrost zainteresowania gigantów rynku IT rynkiem małych i średnich przedsiębiorstw. Czy kilka lat temu byłoby do pomyślenia, że np. SAP zainteresuje się firmami zatrudniającymi raptem 100-200 osób? W przypadku HP rynek MSP cieszy się specjalnymi względami. Dla tego koncernu MSP jest motorem rozwoju gospodarki hiszpańskiej, co jest zgodne z postulatami Unii Europejskiej wyrażonymi w programie e-Europe 2005. Efekty? Sprzęt HP stał się marką preferowaną przez przedsiębiorców z tego rynku. Firma ma 21-proc. udział w sprzedaży komputerów PC dla MSP i 45-proc. w przypadku serwerów. Jest o co walczyć, ponieważ 47% ogólnej sprzedaży komputerów PC i serwerów trafia do MSP (873 tys. w 2002 r.). Tylko 16% sprzętu PC kupują wielkie przedsiębiorstwa.

Matadorzy

Mimo wszystko wciąż brakuje odpowiedzi, co pobudzi hiszpański rynek IT. Mówiąc inaczej, kto weźmie byka za rogi i znajdzie sposób na wyjście z kryzysu. MSP owszem ważne, ale gdzieś przecież giganci IT muszą zarabiać.

Przedsiębiorcy zrzeszeni w SEDISI uważają za dźwignię popytu - jakżeby inaczej! - rozwój społeczeństwa informacyjnego. Na razie Hiszpania pozostaje daleko w tyle za czołówką unijną. W rankingach OECD, które odnotowują takie wskaźniki, jak liczba hostów podłączonych do Internetu czy to, ile komputerów jest w szkołach, Hiszpania lokuje się pod tym względem na ósmym miejscu, nie przekroczywszy średniej europejskiej 32%. Toteż SEDISI przygotowało program konkretnych działań, które należy podjąć, by spełnić założenia programu e-Europe 2005. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się zwiększenie produktywności przedsiębiorstw hiszpańskich, następnie edukacja, wreszcie rozwój tzw. treści w Internecie.

Oby hiszpański rząd potrafił pomóc swojej gospodarce. Inaczej stanie się podobny do matadora, z tą różnicą, że publiczność wcale się nie przyjmie z euforią obciętych uszu lub ogona byka, którymi zwykle nagradza się umiejętności mistrzów corridy.


TOP 200