Globalna komunikacja, lokalna tożsamość

Czy brak zainteresowania informacjami urzędowymi nie wynika przede wszystkim ze słabości polskiej administracji, która nie jest w stanie zaoferować odpowiednich usług online?

Przyczyn nikłego zainteresowania urzędowymi informacjami może być kilka. Trzeba sobie uświadomić, że były okresy w historii Polski, kiedy społeczeństwo walczyło ze strukturami państwowymi, bo były postrzegane jako obce. Efektem tego jest wciąż nieufność do wszystkiego, co państwowe. Trudno wymagać, aby w ciągu kilku lat zmieniła się kształtowana przez wieki mentalność społeczna, tym bardziej że polska demokracja ma jeszcze wiele niedoskonałości.

Często jako wzór do naśladowania podaje się popularność samorządowych serwisów internetowych w Skandynawii.

Jest to nieuprawniony zabieg. Nie można porównywać statystyk bez uwzględniania ich społecznego czy kulturowego kontekstu. Polska administracja musi się starać, żeby zbudować zaufanie do własnych instytucji. Potrzeba dużo pracy na tym polu. Ludziom nie wystarcza już opublikowanie budżetu miasta na stronach WWW. Oczekują przede wszystkim szybkiej reakcji ze strony urzędu, zdają sobie sprawę, że decyzja nie zawsze musi być pozytywna, ale nie chcą czekać w nieskończoność na odpowiedź urzędnika. Internet może być bardzo dobrym narzędziem budowania partnerstwa między administracją a obywatelem. Tego jednak nie da się zrobić z dnia na dzień. To, że w krajach skandynawskich z serwisów samorządu lokalnego korzysta tak wielu mieszkańców, świadczy o tym, że ludzie tam mają nawyk kontaktu z władzami, że idą do urzędu po swoje jak po bułki do sklepu za rogiem.

Czy w przyszłości nie nastąpi wydzielanie z serwisów miejskich stron poświęconych poszczególnym dziedzinom czy zagadnieniom, a ich prowadzenie będzie przekazywane wyspecjalizowanym podmiotom, np. agencjom turystycznym, organizacjom społecznym, firmom komercyjnym? Administracji lokalnej pozostałoby tylko prowadzenie elektronicznego rządu i świadczenie interaktywnych usług publicznych.

Specjalizacja jest możliwa. Wszystko zależy od tego, jaką wizję swego miasta będą miały jego władze. Poznań jest postrzegany przez samorząd całościowo. Nie wiem, co będzie za kilka lat, ale byłbym wrogiem parcelowania serwisów miejskich i osobnego udostępniania tylko informacji administracyjnych. Urząd jest przecież częścią miasta, częścią społeczności lokalnej, jego funkcjonowanie wynika z sytuacji w całym mieście i na nią oddziałuje.

Jeżeli zaczniemy udostępniać tylko Biuletyny Informacji Publicznej, to musimy się pogodzić z faktem, że będzie je oglądało najwyżej 5% mieszkańców. Być może niektóre miasta pójdą w przyszłości w kierunku udostępniania tylko treści związanych z usługami administracyjnymi. Dzisiaj muszą jeszcze jednak zadbać o odbiorców. Edukacja, pokazywanie sposobów i możliwości korzystania z informacji w Internecie ma dzisiaj pierwszoplanowe zadanie. Jedną z form może być organizowanie dla uczniów konkursów na strony o mieście. Oprócz nauki posługiwania się narzędziami internetowymi, młodzi ludzie lepiej poznają swoje otoczenie i wchodzą w kontakty z samorządem, stają się jego partnerami. W ciągu dwóch lat prowadzenia takiego konkursu w Poznaniu wzbogaciliśmy zasoby Internetu o 79 ciekawych stron i serwisów.

Internet bardzo dobrze wpisuje się w lokalny układ kulturotwórczy. Może sprzyjać integracji lokalnej czy regionalnej, pogłębianiu wiedzy o samym sobie, kształtowaniu poczucia własnej tożsamości. Duma z własnego miejsca na ziemi znajduje odbicie w Internecie - inaczej wyglądają strony Podhalan niż Wielkopolan. Ludzie szukają swoich korzeni, chcą się zakotwiczyć. I Internet może im w tym pomóc.

<hr size="1" noshade>Miejski Informator Multimedialny (MIM) jest przygotowywany w Biurze Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta Poznania.


TOP 200