Gdzie się podziali antyglobaliści?

Wszyscy czterej politycy, publicznie podkreślający znaczenie prawa do informacji w społeczeństwie obywatelskim, odmówili udostępnienia deklaracji. Może i dobrze, bo gdy dziennikarzom - mimo wszystko - udało się dotrzeć do treści deklaracji, okazało się, że z każdego zdania bije powierzchowność i pompatyczny ton. Deklaracja ignoruje istnienie programu "e-Europe+" i europejskich programów ramowych. Upaja się pojęciem "gospodarka oparta na wiedzy" i dumnie deklaruje, że również kraje Grupy Wyszehradzkiej do 2010 r. będą gotowe konkurować na rynkach światowych dzięki Nowej Gospodarce.

Jak zrobić rewolucję w kraju bez przemysłu

Optymizmu premiera J. Buzka, prawdopodobnie zauroczonego koncepcją "żabiego skoku", przedstawioną rok temu przez jego doradcę Jana Szomburga, prezesa gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, nie podzielił Milos˙ Zeman. "Jeśli się nie ma dobrego przemysłu ani rolnictwa, to w niczym nie pomoże gospodarka elektroniczna" - mówił. Przyjęto to jednoznacznie jako aluzję do stanu polskiej gospodarki. Ażeby jasno wyrazić swoje obawy co do takich deklaracji, jak ta, że "za 10 lat będzie kwitła u nas Nowa Gospodarka", M. Zeman przytoczył opowiastkę Norberta Wienera, twórcy cybernetyki. Władca środkowoafrykańskiego państewka podczas pobytu w Anglii kupił kilka peruk. Po powrocie do kraju nałożył je sobie, żonie i służbie. "Odtąd mamy demokrację na wzór brytyjski" - oświadczył.

Inaczej mówiąc, wzrost wartości transakcji elektronicznych i ucyfrowienie infrastruktury telekomunikacyjnej oraz polepszenie współpracy środowiska naukowego i przemysłu wcale nie musi w konsekwencji oznaczać zwiększenia konkurencyjności gospodarek naszego regionu. Konieczne jest mozolne przekształcanie starej gospodarki, na której silnych fundamentach powstać może Nowa Gospodarka.

Chodź, opowiem ci bajeczkę

Na krynickim Forum politycy chętnie posługiwali się danymi, że przychody z handlu elektronicznego wśród państw Grupy Wyszehradzkiej wzrosną przez rok z 100 mln USD (koniec 2000 r.) do 650 mln USD (2001 r.). Według wicepremiera Janusza Steinhoffa, w Polsce wielkość gospodarki elektronicznej będzie się podwajać przez najbliższe trzy lata.

Tak naprawdę jednak boomu transakcji elektronicznych i zwiększenia dostępu do Internetu można się spodziewać dopiero po 2003 r., kiedy zostanie całkowicie uwolniony rynek telekomunikacyjny w Czechach i Polsce. Na Węgrzech nastąpi to rok wcześniej. Może się jednak okazać, że wtedy telefonia stacjonarna będzie w agonii, do której doprowadzi ją rozwój telefonii komórkowej. Obecnie upowszechnienie telefonów komórkowych w Polsce ocenia się na 21,7%, zaś telefonii stacjonarnej na 28%. W przyszłym roku liczba abonentów mobilnych ma być większa od stacjonarnych.

Niewielkim pocieszeniem może być dla nas sytuacja na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Tylko 0,47% Białorusinów korzysta z telefonii komórkowej. Dostęp do Internetu i telefonii komórkowej na Ukrainie i w Rosji ogranicza się właściwie do kilku miast, ale wkrótce może się to zmienić.

Rząd rosyjski opracował program na wzór "e-Europe+" - Rosja elektroniczna, który do 2005 r. ma doprowadzić do pięciokrotnego zwiększenia liczby internautów. Jego celem jest również poprawa zarządzania państwem i zapewnienie dostępu do informacji. 20 mld rubli ma zostać przeznaczonych na kształcenie teleinformatyczne. Podobne programy - pomijając już Grupę Wyszehradzką - mają rządy Mołdowy, Ukrainy i Bułgarii.

Antyglobalistom dziękujemy

Bułgarscy politycy podkreślali, że dzięki procesom globalizacyjnym kilkadziesiąt tysięcy specjalistów zatrudnianych jest przez pracodawców z zagranicy i wykonuje swoją pracę zdalnie. Bułgarski rząd myśli o stworzeniu parków technologicznych, zajmujących się rozwojem produktów hi-tech, aby powstrzymać emigrację. Podobnie myśli rząd Ukrainy, który szacuje, że 60 tys. specjalistów pracuje poprzez Internet na rzecz podmiotów zagranicznych. Gdyby powstały centra technologiczne na wzór indyjskich, fachowcy ci znaleźliby tam lepsze miejsca pracy. Jednak Ołeksandr Szłapak, minister gospodarki Ukrainy, nie ma wątpliwości, iż rodzimych przedsiębiorców, w tym zwłaszcza firmy państwowe, nie stać na korzystanie z IT.

Co daje globalizacja? Wiedzę - oto pogląd Słowaków, którzy skonstatowali, że jeszcze wiele lat państwa Europy Środkowej i Wschodniej będą raczej czerpać wiedzę via Internet, niż ją dawać. "To bardzo pomyślna sytuacja dla niewielkich krajów" - powiedział Ivan Miklos˙, wicepremier ds. gospodarczych Republiki Słowackiej. Jednakże globalizacja może szkodzić również interesom narodowym, o czym przypomniał prof. Mykoła Żułyński, były wicepremier Ukrainy. Jego zdaniem, gdy kraj ma ustabilizowaną sytuację narodowościową, jak Polska, globalizacja nie szkodzi. Ukraina zaś musi się najpierw wewnętrznie scalić, zbudować relacje swój-obcy, aby poddać się procesom globalizacyjnym.

Nawet takie wystąpienia nie spowodowały zainteresowania antyglobalistów Krynicą. Zapewne z ich perspektywy rozmowy biednych o globalizacji są dyskusją akademicką.


TOP 200