Farmazony społeczeństwa informacyjnego

Dodatkowe zadania stoją przed poszczególnymi resortami:

  • finansów - określić nowe zasady opodatkowania w gospodarce wiedzą oraz metody elektronicznego pobierania podatków, a z czasem wprowadzenia do obiegu wyłącznie e-pieniądza;
  • spraw wewnętrznych - przeszkolić służby policyjne i wywiadowcze w wykrywaniu przestępstw popełnianych drogą elektroniczną, a z czasem wdrożyć wykrywanie przestępstw przy wykorzystaniu wyłącznie technik informacyjnych;
  • sprawiedliwości - wdrożyć nowe prawa regulujące życie społeczne i gospodarkę w społeczeństwie informacyjnym, a z czasem doprowadzić do osądzania i resocjalizacji metodami technik ITC;
  • administracji - wprowadzić umieszczony w Internecie elektroniczny dokument osobisty zastępujący wszystkie inne dokumenty, a pozwalający obywatelowi na załatwienie każdej urzędowej sprawy bez potrzeby składania załączników, a z czasem doprowadzić do sytuacji, że obywatel nie musi osobiście czegokolwiek załatwiać z urzędem - dostaje zawsze to, co mu przysługuje zgodnie z prawem w danym czasie i miejscu;
  • zdrowia - wprowadzić wreszcie RUM na terenie całego kraju, a z czasem doprowadzić do wdrożenia systemu zapewniającego, że to lekarz zgłasza się do pacjenta po otrzymaniu informacji o symptomach chorobowych z czujników umieszczonych w ciele pacjenta;
  • gospodarki - wprowadzić preferencje podatkowe na zakładanie firm z branży IT oraz wydać nakaz przeniesienia wszystkich zakładów i punktów usługowych powstałych przed 2000 r. (z wyłączeniem ciastkarni A. Blikle oraz kremówek wadowickich) do Chin, gdyż w ten sposób szybciej wypełnimy wskaźnik 50% plus jedna osoba. (W celu zapobieżenia niepokojom społecznym zapewne trzeba będzie powołać specjalne strefy ekonomiczne z zakładami starego typu dla zatrudnienia osób urodzonych przed 1972 r. oraz niepotrafiących nauczyć się samodzielnej instalacji systemu Linux);
  • płacy i spraw socjalnych - wprowadzić dla bezrobotnych pakiet "komputer + bezpłatny dostęp do Internetu" z obowiązkiem korzystania z niego przez 8 godzin dziennie z dwoma przerwami na posiłki. Działania te mają na celu ograniczenie wykluczenia cyfrowego wśród bezrobotnych oraz przygotowanie ich do pracy w nowej gospodarce wiedzy;
  • kultury i dziedzictwa narodowego - wynegocjować z twórcami zaakceptowanie pobierania opłat za użytkowanie utworów bezpośrednio od użytkowników, zamiast pobierania hurtem od samego posiadania urządzenia odtwarzającego czy kopiującego. Będzie to wymagało rozbicia monopolu korporacji artystów i twórców oraz producentów nagrań audio-wideo. Zapewne trzeba będzie wprowadzić pojęcie twórcy niezależnego pragnącego zaistnieć bezpośrednio poprzez blogi, vlogi, alogi, rlogi [to rzeźbiarze];
  • sportu - opracować i wdrożyć program powszechnej gimnastyki, tak aby obywatele zapatrzeni w komputery, komórki, HD-telewizory i inne e-gadżety nie zapomnieli się też trochę ruszać fizycznie;
  • rolnictwa - po policzeniu wszystkich krów, świń, kur i innych zwierząt domowych, policzyć wszystkie kalorie we wszystkich produktach żywnościowych, tak aby obywatele mogli się zdrowo odżywiać, a z czasem doprowadzić do wydawania osobistych, dopasowanych do wymagań dietetycznych danego obywatela, pastylek żywnościowych, żeby nie było marnotrawstwa żywności;
  • edukacji narodowej - wdrożyć programy powszechnego stosowania systemów informacyjnych we wszystkich nauczanych przedmiotach w celu wyeliminowania konieczności noszenia przez uczniów ciężkich plecaków z książkami oraz przygotowania uczniów do nauczania swoich rodziców i dziadków stosowania techniki informatycznej. Z czasem należy na maturze dopuścić wyłączne korzystanie z wszczepionego podskórnie komputera osobistego.

Na podobnej zasadzie każdy następny resort powinien samodzielnie poszukiwać, w jaki sposób może się przyczynić do rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Wydaje się jednak, że w miarę rozwoju technik informacyjnych możliwe będzie zmniejszanie potrzeby istnienia poszczególnych resortów, gdyż większość ich funkcji polega na skrzętnym gromadzeniu danych oraz opiniowaniu kolejnych aktów prawnych przygotowywanych w innych resortach. Działania mogą być o wiele sprawniej realizowane w elektronicznym obiegu dokumentów oraz w systemach informacyjnych. Taka prognoza jest jednak niebezpieczna, bo informowanie administracji, że w miarę zwiększającego się jej zaangażowania w rozwój społeczeństwa informacyjnego może być coraz mniej potrzebna, nie jest dobrą motywacją.

Informatyzacja administracji

W wielu wypowiedziach rozwój społeczeństwa informacyjnego utożsamiany jest z realizacją budowy e-administracji. I nawet żądanie powszechnego dostępu do Internetu jest motywowane koniecznością sprawnego dostępu petenta do systemów e-administracji. Większość czytających ten tekst już pewnie nie zgadza się z takim postrzeganiem tej zależności, ale różne mogą być argumenty. Pozwolę sobie tutaj na nieco przewrotne stwierdzenie. Moim zdaniem, przymuszanie wszystkich obywateli do kontaktów z administracją na drodze komunikacji elektronicznej jest dla większości z nich "nieludzkie". Popatrzmy na przykład.

Ile to razy każdy z nas, w swoim dorosłym życiu musi "wyrobić sobie" nowy dowód osobisty. Raz, gdy osiągnie wiek dojrzały - 18 lat, potem gdy mu państwo każe wymienić z zielonego na plastik, a ten na plastik z chipem, gdy będzie chciał mieć nowy meldunek i, oczywiście, gdy się ten dowód zgubi lub go ktoś ukradnie. I teraz mamy, lub raczej niebawem będziemy mieli, możliwość załatwienia tej sprawy poprzez WWW. Oczywistym jest, że najpierw będziemy zmuszeni nauczyć się procedury wypełniania formularza i podpisywania go e-podpisem, dołączania pliku ze zdjęciem oraz zamieszczenia innych ważnych informacji lub kopii czy linków do dokumentów. Po kilku próbach będziemy biegli w załatwieniu tej sprawy. Tylko po co, skoro następnym razem tę sprawę będziemy załatwiać może za kilka lat, a wtedy witryna będzie już w nowej, lepszej postaci - równie trudnej do natychmiastowego zrozumienia.

A nie lepiej udać się do Biura Spraw Osobowych, gdzie urzędnik lub urzędniczka korzystając profesjonalnie i bardzo sprawnie ze swojego systemu, wpisze nasze dane do systemu, zrobi nam cyfrowe zdjęcie, zeskanuje nasz odręczny podpis, dołączy z innych systemów kopie odpowiednich aktów urodzenia i ślubu... Po 10-15 min będziemy mieli problem z głowy, a gotowy dokument otrzymamy potem pocztą.

Oczywiście to wszystko trzeba będzie zrobić tylko wtedy, gdy dalej będą obywatelom potrzebne te dokumenty. W społeczeństwie informacyjnym te wszystkie dowody, paszporty, prawa jazdy, dowody rejestracyjne, legitymacje NFZ itp. nie muszą w ogóle istnieć. Obywatel w razie potrzeby może udowodnić swoje istnienie i prawa, pokazując w odpowiednim systemie informacyjnym zapis o sobie. Po co jest wydawany dokument prawa jazdy, skoro jest okazywany tylko na żądanie policjanta, który już dzisiaj w większości sytuacji natychmiast sprawdza w systemie, czy mamy prawo mieć takie prawo jazdy (inaczej, czy nie jest fałszywe) oraz ile mamy punktów karnych. A brak tego dokumentu jest "poważnym" wykroczeniem.

Można zaobserwować ostatnio, że z wyjątkiem grupy fanów informatycznych, wielu innych, nawet dobrze przygotowanych do świata cyfrowego nie chce mieć do czynienia z elektronicznym kontem bankowym - ostatnio znacznie się zmniejszył przyrost ich liczby. Wolą pójść do banku, aby mieć do czynienia z żywym urzędnikiem, mając nadzieję, że jest kompetentny, i załatwić sprawę, zamiast "szarpać się z komputerem"? Osobiście znam ludzi, już dobrze zorientowanych w e-bankowości, którzy stracili po trzy godziny, aby móc się w pełni zalogować do nowego e-konta jednego z banków.

I tak można by w nieskończoność dywagować o budowie społeczeństwa informacyjnego. Pociechą jest, że bez względu na to, co byśmy nie mówili i co by decydenci nie postanowili, a urzędnicy nie wykonali, to coraz więcej obywateli będzie się utożsamiać ze społeczeństwem informacyjnym, nawet nie zdając z tego sprawy.

Rola przemysłu ITC w budowie społeczeństwa informacyjnego - rozwinięcie tego tematu pozostawiam moim koleżankom i kolegom z firm teleinformatycznych - tylko niech nie mówią farmazonów.

<hr>Obywatel dr inż. (informatyk) Wacław Iszkowski jest prezesem Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.


TOP 200