FBI zajmie się sprawą wycieku e-maili właścicieli iPadów

Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze rozpoczęło oficjalne dochodzenie w sprawie 114 tys. adresów e-mail, należących do właścicieli iPadów, które wyciekły z serwisu internetowego koncernu telekomunikacyjnego AT&T.

Wiadomo już, że za ich opublikowanie w Sieci adresów (i przekazanie kilku serwisom informacyjnych) odpowiada nieformalna grupa o nazwie Goatse. Część mediów ochrzciła ją już mianem "zespołu hakerów", co jednak wydaje się określeniem nieco na wyrost - członkowie Goatse wykorzystali bowiem prosty błąd w zabezpieczeniach pewnej aplikacji webowej, wykorzystywanej przez AT&T do obsługi klientów. Dzięki temu możliwe było uzyskanie z strony koncernu adresów e-mail, które właściciele iPadów wykorzystywali podczas rejestrowania swoich urządzeń ("wyciągnięto" je za pośrednictwem prostego skryptu, który automatycznie wysyłał zapytania do strony AT&T).

Warto też dodać, że cały ten incydent ściągnął falę krytyki na Apple, tymczasem nie zawiniła firma kierowana przez Steve'a Jobsa, ale jej kontrahent - AT&T.

Zobacz również:

  • Microsoft zaliczył poważną wpadkę
  • Poprawki błędów od Apple - iOS/iPadOS i visionOS zaktualizowane
  • Usługa WhatsApp uruchamiana na urządzeniach iOS będzie bardziej bezpieczna

FBI zamierza w pierwszej kolejności sprawdzić, czy w ogóle doszło do jakiegoś przestępstwa - bo wcale nie jest to takie oczywiste. "Wiemy, że doszło do przejęcia pewnych danych - nasze postępowanie zostało rozpoczęte właśnie po to, by ustalić, czy możemy w tym przypadku mówić o złamaniu prawa" - oświadczyła Lindsay Godwin, rzeczniczka FBI.

Na razie nie wiadomo, czy dochodzenie zostało zainicjowane przez Federalne Biuro Śledcze, czy może rozpoczęto je na wniosek Apple lub AT&T - zarówno obie firmy, jak i przedstawiciele FBI, odmawiają wyjaśnienia tej kwestii.

Z informacji opublikowanych przez serwis Gawker wynika, że wśród wykradzionych adresów znalazły się e-maile kilku ważnych osobistości - m.in. Rahma Emanuela (szefa personelu Białego Domu), Michaela Bloomberga (burmistrza Nowego Jorku) oraz Diane Sawyer (popularnej dziennikarki stacji telewizyjnej ABC News). Były tam również adresy wysoko postawionych pracowników Google, Microsoftu, Amazona oraz amerykańskiej armii.

"Amerykańskie prawo oczywiście zabrania zdobywania poufnych informacji poprzez łamanie zabezpieczeń komputerowych - problem w tym, że nie do końca wiadomo, czy skrypt napisany przez członków Goatse faktycznie łamał jakieś zabezpieczenia" - komentuje Jennifer Granick, przedstawicielka organizacji Electronic Frontier Foundation. Granick dodała też, że skoro nikt na razie nie wykorzystał uzyskanych w ten sposób danych do żadnych przestępczych celów, to bardzo wątpliwe jest, by prokuratura chciała ścigać członków Goatse.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200