Ethereum znacznie zmniejszyło zapotrzebowanie na prąd. Ale pojawiło się inne ryzyko

Zmiana sposobu weryfikacji i działania blockchaina Ethereum mogła zmniejszyć zużycie energii elektrycznej w znaczący sposób. Czy jednak była to dobra decyzja?

Ethereum zużywa obecnie o wiele mniej prądu / Fot. Kanchanara, Unsplash.com

Ethereum zużywa obecnie o wiele mniej prądu / Fot. Kanchanara, Unsplash.com

Ilość zaoszczędzonej energii elektrycznej jest podobna do tej, jaką potrzebuje cała Irlandia, a nawet Austria - sugerują prace naukowe publikowane w licznych czasopismach branżowych, np. Patterns. Uważa się, że Bitcoin, największa kryptowaluta i blockchain, zużywa natomiast więcej energii niż Finlandia.

Niektórzy sugerują, że emisje z Bitcoina mogą przekraczać globalne oszczędności uzyskiwane dzięki np. jeździe samochodami elektrycznymi.

Podobnie jak inne kryptowaluty, Ethereum opiera się na blockchainie - gigantycznej, stale aktualizowanej bazie danych, rejestrującej każdą transakcję. Wcześniej do utrzymania tej bazy wykorzystywany był system proof-of-work, używany nadal przez wiele kryptowalut, takich jak Bitcoin czy Kadena.

Firmy i "górnicy" (pojedyncze osoby, fani kryptowalut) pomagają w utrzymywaniu sieci, zapewniając odpowiednie sprzęty do przetwarzania transakcji i w zamian są wynagradzani odpowiednimi aktywami cyfrowymi. Im więcej pracy wykona dany "górnik", tym więcej krypto może otrzymać.

Kiedy rynek jeszcze się nie załamał, wiele sprzętów - zwłaszcza tzw. koparek do kryptowalut - zapewniało wysokie zyski. Było to bardzo proste podejście: kupowaliśmy koparkę, która po skonfigurowaniu mogła działać 24/7 i generowała wysokie zyski finansowe (już po odliczeniu kosztów za prąd). Wiele firm doszło do wniosku, że to świetna inwestycja i tak powstały "farmy" z koparkami, czyli często duże powierzchnie magazynowe, wypełnione po brzegi koparkami. Takie magazyny zapewniały ogromne zyski, ale zużywały też gigantyczne ilości prądu.

Blockchain taki jak Bitcoin zapewnia decentralizację - górnicy mogą być rozproszeni po całym świecie, zapewniając sprawne działanie sieci. Owszem, są oni krytykowani za wysoki pobór prądu, ale jest to cały, nowoczesny system finansowy i służący do wymiany wartości. Zapewnia lepsze możliwości i o wiele niższe prowizje niż banki, które zużywają nieporównywalnie więcej prądu.

Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że Bitcoin i inne sieci blockchain w zasadzie nie mają innych dużych wad - i wszyscy krytycy uparcie trzymają się argumentu, że zużywają za dużo energii, co nie wpisuje się w modne ostatnio "zrównoważone" podejście do prowadzenia biznesu.

Ethereum zrezygnowało z proof-of-work

Ethereum, niejako pod presją rynku, ale bardziej pod presją miliarderów, którzy chcieli generować jeszcze większe zyski, zrezygnowało z proof-of-work i przeszło na proof-of-stake. Ten drugi model opiera się na "przechowywaniu" aktywów w chmurze - im więcej ich mamy, tym większe szanse na otrzymanie kolejnych w formie nagrody za przetwarzanie transakcji.

Model proof-of-stake, niestety, w działaniu przypomina typowe chmury, a nawet w dużym stopniu wykorzystuje infrastrukturę wielkich dostawców. Ethereum jest przez to o wiele mniej zdecentralizowane i cały projekt staje się niejako usługą faworyzującą najbogatszych monopolistów. Twórcy Ethereum jednak kompletnie pomijają te fakty, chwaląc się, że udało im się obniżyć zużycie energii o 99,84%.

Ponadto Ethereum po przejściu na proof-of-stake i postawieniu na infrastukturę wielu dostawców - dużych firm IT - naraża się na duże ryzyko związane z cenzurą. Wystarczy że dany dostawca, np. pod naciskiem regulatora, zablokuje dostęp do sieci i nagle Ethereum może mieć problemy z obsługą użytkowników. Cenzura to z kolei przeciwieństwo kryptowalut i coś, czego zdecydowanie nie toleruje społeczność Web3 i decentralizacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200