Dwuskok

Redaktorze, referat tow. Chabika stanowi doniosły wkład w budowę zaufania społecznego do informatyki i do zawodu informatyka w szczególności. Dodać należy, że ta grupa zawodowa nie zrobiła nigdy niczego, co pozwalałoby kojarzyć ją z jakimikolwiek negatywnymi przypadkami z przeszłości.

Redaktorze, referat tow. Chabika stanowi doniosły wkład w budowę zaufania społecznego do informatyki i do zawodu informatyka w szczególności. Dodać należy, że ta grupa zawodowa nie zrobiła nigdy niczego, co pozwalałoby kojarzyć ją z jakimikolwiek negatywnymi przypadkami z przeszłości.

Pryncypialnie i bez wahania odrzucaliśmy zwodnicze i pozbawione głębi ideologie, głoszone przez różnych Wirthów, Dijkstrów, Yourdonów i im podobnych. O ile inne wymienione przez tow. Chabika zawody, takie jak lekarze, architekci, inżynierowie, sędziowie czy adwokaci, od niepamiętnych czasów szły na lep zwodniczej propagandy, doraźnych korzyści i zaszczytów i dawały się wykorzystywać w różnych, nie zawsze godnych, celach, o tyle informatycy stale dowodzili swej pryncypialności i przywiązania do jedynie słusznych zasad.

Zasady te znajdujemy wśród postulatów, jakie pan Chabik - zapewne dla szlachetnego złagodzenia ich postulatywnego charakteru - określa w swym wystąpieniu mianem środków. Należy docenić doniosłość i wagę tych propozycji i odwagę ich otwartego formułowania. Jest pan Chabik pierwszym, który głośno, wprost i nazywając rzecz po imieniu, odważnie wskazuje na to, co w ukryciu czyniliśmy od dawna, wbrew trudnościom i próbom prześladowań. Robiąc to niejawnie i w odosobnieniu, wierzyliśmy jednak, że ma to głęboki sens i nadejdą czasy wielkich zmian, kiedy wreszcie będziemy mogli przemawiać otwarcie i jawnie głosić wartości, które wyznawaliśmy od zawsze, cierpiąc niejednokrotnie prześladowania z tego powodu. Tak naprawdę to z głęboką wiarą i czcią traktowaliśmy to, co głosili Wirth, Dijkstra i Yourdon i inni, żałując, że nie możemy się do tego stosować i zmusza się nas do ukrywania tych przekonań.

Kolega Chabik słusznie nawołuje do zwarcia szeregów informatyków i zwiększania czujności. Czujności, która powinna umożliwić nam szybkie i raz na zawsze wyeliminowanie wszystkich, którym z nami nie po drodze. Gdy ten etap będziemy mieli za sobą, weźmiemy się za tych, którzy się pod nas podszywają i próbują bałamucić społeczeństwo swymi rzekomymi umiejętnościami. To, co głoszą zachodni ideolodzy, okazuje się wcale nie takie dobre dla drogi, którą powinniśmy obrać. Opracowana przez kol. Chabika drabina stopni służbowych jest dobrym tego początkiem - potrzebne są nam uporządkowane struktury. Tylko tą drogą uda się zaprowadzić własny informatyczny porządek. Aby jednak zapewnić mu należytą trwałość, propozycję kol. Chabika trzeba uzupełnić o zasady dziedziczenia raz nadanych stopni i tytułów oraz utrudnień dla tych, którzy się temu sprzeciwiają - niezależnie od tego, czy czynią to otwarcie, czy tylko myślą przeciw.

Równie ważne są kadry. O ile nas, weteranów, wystarczy do utrwalenia porządku, który zaprowadziliśmy w instytucjach i firmach i który w wielu miejscach działa już zgodnie z regułami kol. Jakuba, to problemem mogą okazać się indywidualni posiadacze komputerów, firmy zagraniczne i ambasady krajów z gruntu nam obcych. Z tej przyczyny już dziś należy rozpocząć przygotowania do przeciwdziałania, biorąc pod uwagę, że walka o naszą sprawę może zaostrzać się w miarę postępów. Myślę, że kol. Jakub nie zawaha się przed osobistym zaangażowaniem w organizację młodzieżowego ruchu Chabikowców (to na jego cześć), których już od najmłodszych lat będziemy przygotowywać i uczyć świętych dla nas zasad, po to by w odpowiednim momencie ruszyli tropić i ujawniać niepokornych i odmiennych w domach i ambasadach. Podobne struktury Jakubinów (na Jego jeszcze większą cześć) zorganizuje się też wśród nie zorientowanych, a chętnych do jakiegoś czynu.

Kolego Jakubie - akcja nasza nie może ograniczać się do metod tradycyjnych i konwencjonalnych, a proponowany przez Was skok już trwa. Pierwszy jego etap, skok przygotowawczy, mamy już za sobą - odbył się w latach 70. i 80. Mówiąc między nami, to MY, informatycy, byliśmy jedynymi, którzy wtedy z informatyki coś mieli. Jedni pieniądze, inni doktoraty, a nieliczni "największą intelektualną przygodę życia", jak to przed kilkoma laty wyznał publicznie jeden z obecnych prominentów naszego rynku informatycznego (mówiąc o tym, co dało mu korzystanie z tzw. lewego oprogramowania).

I niech nam nikt nie wmawia, że robiąc ten pierwszy skok powieliliśmy pomysł jakiegoś Orwella czy jak mu tam ("cztery cyfry dobrze, dwie cyfry - [dla nas] lepiej") - my nigdy nie mieliśmy czasu na czytanie bzdur, w których nie było nic o komputerach. Ale tamten skok to było tylko przygotowanie - drugi skok właśnie trwa i Wasze wezwanie, kolego Jakubie, jest pod tym względem spóźnione. Obudźcie się czym prędzej, bo ten rok z trzema zerami i dwójką na początku ma nadejść na czas i skok może się odbyć bez Was. Toż to jedyna w dziejach okazja, jedyny taki przypadek - spieprzyć tak, aby zarobić potem krocie na naprawianiu. Majstersztyk! I kto będzie uchodzić za zbawcę świata - oczywiście - MY! A gdyby się coś miało sypnąć, bo podobno trochę przesadziliśmy i nie bardzo wiemy jak naprawić, to zwali się na Billa G. On już i tak swoje zarobił i czas, żeby dał zarobić innym. Jeden taki, bardzo na niego zawzięty, to nawet kupił samolot i lata samotnie kombinując, czy z powietrza nie dałoby się mu jakoś zaszkodzić. Zresztą Billa już i tak ciągają po sądach, a u nich wyroki się sumuje, więc te 00 lat, które mają wyjść z tego, cośmy kiedyś wymyślili, nic więcej mu nie zaszkodzi.

Jakub - a tak w ogóle, szczerze między nami - to już drugi rok babrzę się w tym g... związanym z tym diabelskim rokiem i niech mi nikt więcej nie wmawia, że to wszystko wzięło się z oszczędności drogiej kiedyś pamięci: operacyjnej, dyskowej czy jaka tam jeszcze jest. Czy pamięć była droga dwa lata temu? Nie. A pięć? No nie. A przed dziesięciu laty? Też nie. To czemu dziś wszystko sypie się równo? Tylko dwuskok to wyjaśnia.

PS. Pomysły trzech wspomnianych ideologów to może uwzględnimy, ale pod jednym warunkiem - że z nich zrezygnują i przejdą na nasze poglądy. Aha - dla wspólnego dobra trzeba jeszcze internować niejakiego Borysa S. i kilku jemu podobnych - niech sobie potem jadą gdzie chcą głosić te swoje herezje, byle daleko stąd, ale niech nie demoralizują nam młodych i w ogóle niech nie utrudniają.

Informatycy pracujący w przedsiębiorstwach, bankach, administracji są rozdarci przez dwa sprzeczne pragnienia. Pierwsze pragnienie rodzi się ze świadomości - rosnącej! - wielkiego znaczenia komputerów i informatyki dla funkcjonowania ich firm czy urzędów. Informatycy uważają, że jako ludzie władający tymi pomocnymi maszynami powinni wreszcie doczekać się stosownego szacunku, miejsca w hierarchii i wynagrodzenia. Wiedzą, że w pojedynkę trudno wywalczyć swoje, marzą więc o jakimś klanie, cechu albo specjalnych klauzulach dopuszczających do zawodu. Z drugiej jednak strony, informatycy są prostolinijnymi inżynierami, dla których informatyka jest pasją niekiedy nie tylko zawodową, ale i życiową. Swoją pracę chcą wykonywać po prostu rzetelnie i w dobrych warunkach. Wszystko ponadto jest dla nich uciążliwe i nieciekawe. Domaganie się specjalnych uprawnień traktują jak fanaberię zblazowanych kolegów po fachu, sztuczkę w celu ukrycia niekompetencji lub lenistwa.

Kto ma rację? Co dominuje w środowisku polskich informatyków: chęć awansu czy pasja zawodowa, życzliwość czy snobizm, poczucie wartości czy krzykliwość, kompetencja czy improwizacja? Prezentujemy kilka opinii. Są różne, ale wszystkie ogromnie wypełnione emocjami, ironią albo humorem. Czy uda się z nich wyłuskać cechę wspólną dla całego środowiska?

Zaprezentowaliśmy już opinie Jakuba Chabika i Piotra Kowalskiego. Dziś nad problemem zastanawia się Bogdan Pilawski.

Zapraszamy do dyskusji.

Redakcja

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200