Ceny PC w minionym tygodniu ani drgnęły. Jest to znak, że pomimo wszystkich "przeciwności losu" (wprowadzenie VAT, zmiana kursu USD, itd.) mamy już w kraju do czynienia z ustabilizowanym i prężnym rynkiem konsumenckim. Pytanie tylko, jak się w tym wszystkim czują nasze firmy?

Z moich obserwacji wynika, że im są mniejsze, tym gorzej. Podam przykład. Traf chciał, że zepsuła się klawiatura mojego domowego PC. Pomny swych wcześniejszych doświadczeń z zakupami części (ostatni raz kupowałem coś ok. pół roku temu), zamiast lecieć do najbliższego sklepu, postanowiłem poczekać i dopiero w sobotę udałem się na warszawską giełdę komputerową. Liczyłem, że to, czego potrzebuję będę mógł kupić tu taniej niż w sklepie. Handlarze nie ponoszą praktycznie żadnych opłat za lokal i nie utrzymują tak licznego, jak duże firmy personelu.

Moje zdziwienie nie miało jednak granic, gdy dotarłszy na plac targowy dowiedziałem się, iż rzeczony element kosztuje niemal tyle, co w pierwszym lepszym sklepie. Skłoniło mnie to do głębszej refleksji i uważniej przyjrzałem się tamtejszemu rynkowi. Okazało się, że cały bazarowy rynek zdominowany został przez niewielkie firmy hardware'owe, które od wprowadzenia VAT-u okazują się absolutnie zbędne w łańcuchu dystrybucyjnym. Z racji niewielkiego kapitału muszą kupować mało (czytaj drogo) i próbować sobie to odbić na bardziej naiwnych amatorach domowego komputerowania.

Brzmi to jak paradoks, lecz w obecnej sytuacji gospodarczej firma, której nie stać na okresowe zamrożenie kilkuset lub więcej, milionów złotych nie ma racji bytu na naszym rynku. Warszawska giełda komputerowa jest tego najlepszym przykładem i stanowi bodaj najmniej korzystne miejsce do zawierania transakcji.