Domek z kart

Dole i niedole sklepikarza

"Ludzie często nie potrafią zrozumieć zawiłości systemu autoryzacji kart" - mówi Andrzej Życzkowski, menedżer sektora kasowego warszawskiego hipermarketu Auchan. - "Nie panują nad wydatkami, a potem przeżywają rozczarowanie, gdy nie mogli zapłacić kartą". Zdaniem Lidii Dei, rzecznika prasowego konkurencyjnego hipermarketu Géant, czy nastąpi ta denerwująca chwila przy kasie - karta zadziała czy nie - zależy od okresu i pory dnia. Przed świętami, w soboty, w dni robocze w godzinach popołudniowych płatności kartami elektronicznymi (tj. Maestro i Visa Electron) należą do szczególnie kłopotliwych. Liczba transakcji w danym momencie przewyższa wydolność łączy telekomunikacyjnych. Wtedy wszyscy muszą się uzbroić w cierpliwość. Być może kolejna próba nawiązania połączenia przyniesie efekt i transakcja zostanie przyjęta.

"Posiadacze kart jeszcze nie potrafią w pełni korzystać z możliwości kart płatniczych" - twierdzi Sebastian Malarz, pracownik Wydziału Kart Górnośląskiego Banku Gospodarczego, zarazem twórca najlepszego polskiego serwera WWW, poświęconego kartomhttp://www.sebmal.priv.pl . - "Wolą pobrać pieniądze z bankomatu niż wykorzystać kartę w sklepie. Być może wynika to z wcześniejszych przykrych doświadczeń" - zastanawia się Sebastian Malarz.

Handlowi giganci nie wyobrażają sobie jednak prowadzenia interesu bez udostępnienia klientom możliwości płacenia kartami. Auchan ocenia, że 5% transakcji dochodzi za pomocą kart. W Géant 15%. "Klienci płacą kartą nawet przy zakupach rzędu 20 zł" - mówi Andrzej Życzkowski. - "Widać boom na karty. Jeszcze przed rokiem notowaliśmy zdecydowanie mniej płatności elektronicznych. Kasjerki żalą się, że zwłaszcza w okresach wzmożonych zakupów przedświątecznych terminale drukują komunikat o braku autoryzacji, a klienci mają do nich pretensje. Cóż, chyba infrastruktura telekomunikacyjna kraju nie nadąża za rozwojem rynku kart płatniczych" - stwierdza Andrzej Życzkowski.

Niektóre sieci sklepów, takie jak Rema 1000 (51 placówek w całej Polsce), nie akceptują płatności kartami. "Decyduje o tym tzw. mały koszyk zakupów" - wyjaśnia Robert Szewczyk, szef Działu Promocji Rema 1000. - "Ludzie u nas robią codzienne zakupy: chleb, masło, wędliny. Gdy zwiększą się obroty sklepów, zdecydujemy się na wprowadzenie terminali POS. Mamy bardzo małą marżę na produkty, aby jeszcze dzielić się nią z organizacjami obsługującymi karty płatnicze".

Ten aspekt zakupów karcianych klienci dostrzegają dopiero w momencie, kiedy sprzedawca odmówi przyjęcia od nich karty za zakup np. wieży hi-fi po promocyjnej cenie. Jak mówi Paweł Domeradzki, kierownik salonu RTV firmy Mixel w hipermarkecie G&##233;ant na warszawskim Gocławiu, firma jest zmuszona odmawiać przyjmowania zapłaty kartą za sprzęt po promocyjnej cenie, ponieważ stosuje wtedy duże obniżki. Gdyby do tego doszedł koszt obsługi karty płatniczej na rzecz PolCardu w wysokości 4% od kwoty zakupu, sklep dopłacałby do interesu.

Sebastian Malarz jest przekonany, że na tym etapie rozwoju rynku 3-4% prowizja od usługodawców na rzecz centrum autoryzacyjno-rozliczeniowego da się uzasadnić ekonomicznie. "Ta prowizja bowiem musi pokryć koszty szkoleń, 24-godzinną gotowość, dzierżawę imprinterów itp. Wszystko to oferowane jest bezpłatnie" - podkreśla Sebastian Malarz.

Potwierdza to Małgorzata O'Shaughnessy, dyrektor generalny Visa International w Polsce. Jej zdaniem, wysokość prowizji zależy od stopnia rozwoju płatności kartami płatniczymi w danym kraju i odzwierciedla koszt obsługi danego punktu usługowo-handlowego dla instytucji obsługującej go (Banku czy - jak w przypadku kart Visa w Polsce - dwóch instytucji: PolCard oraz Centrum Kart i Czeków Banku Pekao SA).

Ponoszone inwestycje w infrastrukturę obsługi kart muszą się równomiernie rozłożyć. Przy małej liczbie transakcji jest większa prowizja, a mniejsza tam, gdzie skala jest większa. "Tak jest już również w Polsce - punkty, które mają dużo transakcji (supermarkety, stacje benzynowe, hotele itp.) i spore obroty, płacą prowizje mniejszą niż 3%. Wysokość prowizji będzie coraz bardziej różnicowana w miarę wzrostu liczby kart na rynku w zależności od liczby transakcji i obrotów" - deklaruje Małgorzata O'Shaughnessy.

Nie można zapominać, że punkty usługowo-handlowe odnoszą z akceptacji kart znaczne korzyści. Zwiększa się obrót przy mniejszych kosztach obsługi (nie ma konieczności przeliczania banknotów i monet itd.). Pieniędzy nie trzeba przewozić do banku - od razu są księgowane na rachunku firmy (o ile korzysta z POS). Słowem, wzrasta wygoda i bezpieczeństwo świadczenia usług, za co trzeba zapłacić instytucjom finansowym, które zadbały o taką możliwość.

Taka argumentacja jednak nie trafia do przekonania właścicielom wielu firm. Gościa drogiej warszawskiej restauracji "U Szwejka" powita wywieszka: "Nie honorujemy kart VISA". Czytaj: nie honorujemy żadnej.


TOP 200