Byt i świadomość. Jak komputery kształtują naszą osobowość?

Druk i "wynalazek" dzieciństwa

Skoro narzędzia, jakimi się posługujemy, są w jakimś sensie przedłużeniem naturalnych ludzkich organów - takich jak ręka czy noga - to należy oczekiwać, że narzędzia, które stanowią wzmocnienie bądź ekstrapolację naszych organów umysłowych, będą miały tym większy wpływ na to, jak funkcjonuje nasz umysł. Wpływ strzemienia na europejską kulturę jest interesujący, między innymi dlatego że był on w ostatecznym rachunku zaskakujący i trudny do przewidzenia. Jeśli, z kolei, zastanowić się nad bardziej "intelektualnymi" wynalazkami - na przykład koncepcją ruchomych czcionek drukarskich, wymyślonych w połowie XV w. przez Johanna Gutenberga (choć, oczywiście, Chińczycy używali ich znacznie wcześniej) - to ich doniosły kulturowy wpływ nie powinien nikogo zaskoczyć. Czy rzeczywiście?

Stwierdzenie, że szerokie spopularyzowanie wynalazku Gutenberga miało epokowe znaczenie dla rozwoju europejskiej kultury jest właściwie trywialne. Oczywiście, że masowy druk książek upowszechnił kulturę literacką, stworzył podstawy rozwoju nowoczesnego przemysłu, doprowadził do powstania prasy - a także, w tym czasie, spowodował religijną rewolucję, przyczyniając się do protestanckiej reformacji. Być może była to jedna szczególna innowacja technologiczna, która zadecydowała o przyszłej ekspansji europejskiej kultury, a także kolonizacji znacznej części świata. Fakt, że kultura Islamu, główna w tym czasie konkurentka Europy w walce o światową hegemonię, nie wykazała entuzjazmu wobec tej technologicznej nowinki, znacznie ułatwił Europejczykom realizację ich ekspansywnych zamysłów. Zdaniem znanego badacza kultury i teoretyka komunikacji Neila Postmana, wpływ druku na naszą kulturę był jednak dużo głębszy niż większość z nas skłonna jest podejrzewać.

Głównym tematem wydanej w 1982 r. i wielokrotnie wznawianej książki Postmana Zanik Dzieciństwa (The Disappearance of Childhood) nie jest wynalazek nowoczesnej techniki drukarskiej, lecz wpływ telewizji na kształtowanie naszej osobowości. Teza jego jest zarówno śmiała, jak i głęboko niepokojąca. Twierdzi on, mianowicie, że wraz z rozwojem masowej telewizji ludzkość stanęła wobec groźby całkowitej likwidacji dzieciństwa jako odrębnego i bardzo szczególnego etapu rozwoju naszej osobowości. Groźba ta nie zasługiwałaby może na to, by ją poważnie rozważyć, gdyby nie to, że - jak dowodzi przekonywująco Postman - okres dzieciństwa, taki jakim go znamy, nie jest tworem natury, lecz ludzkim wynalazkiem. Z "informatycznego" punktu widzenia proces wychowania ludzkiego potomstwa może być traktowany jako przysposobienie do pełnego uczestnictwa w społecznej wymianie informacji. Z chwilą, gdy dziecko osiąga sprawność w posługiwaniu się dominującym medium komunikacyjnym, przestaje być traktowane jako członek społeczeństwa o niepełnych prawach i obowiązkach, bowiem jest już w stanie rozumieć, co wolno, a czego nie wolno czynić.

Dopóki ludzie posługiwali się w swych codziennych transakcjach tylko językiem mówionym - a jeszcze zaledwie 150 lat temu większość nawet najbardziej zaawansowanych społeczeństw zachodnich stanowili analfabeci - wystarczyło by dziecko przeżyło do siódmego roku życia i nauczyło się mówić, by stać się "miniaturowym dorosłym". Jak twierdzą historycy, w średniowieczu "dzieciństwo" było pojęciem nieznanym i oglądając dziś, na przykład, obrazy codziennego życia flamandzkich wieśniaków malowane przez Petera Breughela, widzimy dzieci ubrane w stroje dorosłych i uczestniczące w pełni w grach, zabawach i uroczystościach u boku swych rodziców. Dzieląc przyjemności dorosłych, dzieci podlegały także tym samym rygorom i młodzi ludzie, których "naturalnym" środowiskiem wydaje nam się dziś klasa szkolna w wieku lat ośmiu, podejmowali pracę zarobkową i podlegali tym samym, co dorośli, karom za kradzież czy morderstwo.

Z chwilą rozpowszechnienia druku, ten stan rzeczy uległ radykalnej, choć niekoniecznie natychmiastowej zmianie. Kiedy cała gospodarka i kultura stała się uzależniona od słowa pisanego, zmianie uległ także "standard dorosłości" i pełne, odpowiedzialne uczestnictwo w życiu społecznym wymagało teraz umiejętności pisania i czytania. Umiejętności tych dzieci nie mogły nabyć przez proste obcowanie z dorosłymi w domu rodzicielskim i do spełnienia tego zadania stworzono całkowicie sztuczne środowisko szkoły, w której - w ciągu nieprzerwanie rosnącej liczby lat - młodzież była edukowana, by móc w końcu uzyskać "świadectwo dojrzałości". Istotą edukacji jest starannie kontrolowany i planowany proces przepływu informacji z jakiegoś abstrakcyjnego "rezerwuaru wiedzy" do opornych głów uczniów. Zadaniem nauczycieli jest właśnie kontrolowanie tego przepływu i baczenie na to, by dzieci nie utraciły przedwcześnie swej intelektualnej niewinności.


TOP 200