Linux zagraża światu

Organizacja Open Source & Industry Alliance (OSAIA) ujawniła treść dokumentu jaki SCO Group przesłała członkom amerykańskiego kongresu. Nie jest to kolejny list otwarty SCO poruszający kwestie naruszania praw autorskich do kodu źródłowego systemu Unix. To prawdziwie antylinuksowy manifest mówiący o tym jakie zagrożenia niesie ze sobą rozwój rynku open source.

Szef SCO podnosi nie tylko sprawę sporu własnościowego dotyczącego platform Unix/Linux, ale porusza również "wątek narodowy". Stara się bowiem przekonać amerykańskie władze, że rozwój oprogramowania w modelu open source ma niekorzystny wpływ na całą amerykańską gospodarkę i "przywództwo Stanów Zjednoczonych w zakresie rozwoju technologicznego i innowacji". Co ciekawe, stwierdza także, że oprogramowanie open source zagraża bezpieczeństwu narodowemu.

W swoim liście datowanym na 8 stycznia br., Darl McBride kolejny raz podważa legalność dystrybuowania oprogramowania z licencją GPL (General Public License) i jej zgodność z amerykańskim ustawodawstwem (prawem autorskim i ustawą DMCA – Digital Millennium Copyright Act).

Zobacz również:

  • Ta inicjatywa ma ułatwić firmom zadanie wdrażania systemów AI
  • Zmiany u największych sprzedawców Apple w Polsce

Tutaj chodzi o pieniądze

Znaczną cześć listu szefa SCO zajmują sprawy ekonomii i rozważań jak rynek open source wpływa na kondycję sektora IT. „IDC szacuje, że globalny rynek oprogramowania do 2007 r. ma szansę osiągnąć wartość 289 mld USD. Tymczasem każde wdrożenie rozwiązań opartych na Linuksie oznacza: mniej stanowisk pracy, mniej przychodów z oprogramowania, mniej środków na inwestycje i rozwój firm IT. Instytucje coraz częściej decydują się na wykorzystanie platform Linux, zwłaszcza w takich krajach jak Niemcy, Francja, Japonii, Rosja czy Chiny. Prawdziwym producentom coraz trudniej jest konkurować z dostawcami rozwiązań open source, które po części opierają się na technologiach nielegalnie pozyskanych od ich prawnych właścicieli. Przypomnijmy sobie co się stało z przemysłem fonograficznym czy filmowym - przychody firm z branży spadają bo ich własność jest nielegalnie i bez ograniczeń dystrybuowana w Internecie” – czytamy w liście.

Linux dla terrorysty

SCO Group, rozpętując antylinuksową krucjatę, ma oczywiście prawo walczyć o swoje interesy. Chodzi bowiem o miliony czy nawet miliardy dolarów. Wymowa i cel działań lobbingowych, marketingowych czy prawnych firmy jest więc oczywista. SCO niekiedy używa jednak niezbyt trafnych czy wręcz groteskowych argumentów. „Oprogramowanie open source stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Jego dystrybucja nie jest poddana żadnej kontroli i ograniczeniom eksportowym (np. do Libii czy Iranu), które musi przestrzegać SCO. Specjaliści z Korei Północnej pobierając z sieci najnowszą wersję Linuksa i wykorzystując jego funkcje przetwarzania wieloprocesorowego czy pracy klastrowej – zaczerpnięte nielegalnie z Unixa – mogą stworzyć namiastkę superkomputera wykorzystywanego do celów wojskowych”- to jeden z ciekawszych wątków sprawy Linux/Unix poruszanych przez SCO.

„Kwestie związane z embargiem eksportowym to mało istotny argument przeciw Linuksowi. Ograniczenia dotyczą głównie sprzedaży platform sprzętowych do wybranych krajów” – stwierdził Linus Torvalds. O ciekawy komentarz do listu SCO pokusił się Ed Black, szef Open Source & Industry Alliance. „Z tego wszystkiego wynika, że SCO Group sama nie wierzy w swoje roszczenia, zwłaszcza w to, że jest w stanie udowodnić nielegalność Linuxa. W przeciwnym razie firma nie zniechęcałaby przedsiębiorstw do użytkowania systemu Linux, a wręcz zachęcałaby do korzystania z tej platformy, licząc na przyszłe zyski z licencji. ” – powiedział szef OSAIA.

Oferta dla dużych i małych

Związane z Linuksem roszczenia SCO wobec "rynku" sięgają obecnie miliardów dolarów. Firma domaga się 3 mld USD od IBM i nieokreślonej jeszcze sumy od Novella, któremu wytoczyła sprawę na początku tego tygodnia. SCO oczekuje też na pokaźne wpływy z programu licencyjnego przeznaczonego dla biznesowych użytkowników Linuxa – 699 USD za serwer lub 199 USD za stację roboczą, pomnożone przez ilość procesorów jakie obsługuje system operacyjny. Przypomnijmy, że program skierowany jest już nie tylko do największych przedsiębiorstw z listy Fortune 1000, ale także do małych i średnich firm z całego świata. W przypadku tych ostatnich SCO jeszcze nie zdecydowała w jakich krajach najpierw wprowadzi swoją nową "ofertę licencyjną".

SCO Group będzie kolejny raz udowadniać swoje rację w sporze z IBM za dwa tygodnie. Na 6 lutego przesunięto bowiem kolejne przesłuchania przedstawicieli obu firm. Do tego czasu sąd ma ustalić czy SCO przedstawiło wystarczające dowody na to, że IBM naruszył należące do firmy prawa własności intelektualnej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200