Za co będzie odpowiadał nowy Minister Cyfryzacji

Zakres kompetencji nowego ministra będzie zależał od rozdzielenia działów administracji w nowym rządzie.

Stary rząd Donalda Tuska sprawuje władzę do 8 listopada. Wówczas premier na pierwszym posiedzeniu Sejmu VII kadencji złoży dymisję swojego gabinetu i otrzyma od Prezydenta RP misję utworzenia nowego rządu. Ma następnie miesiąc na ustalenie jego składu i wygłoszenie expose. Oznacza to, że nowego ministra bądź ministrów, w których kompetencjach znajdą się obecne działy "administracja publiczna", "informatyzacja" i "łączność", poznamy 8 grudnia. Jaki będzie ostatecznie zakres ich kompetencji, będzie zależało od tego, w jaki sposób zostaną skonstruowane nowe ministerstwa, czyli jakie działy administracji rządowej zostaną przypisane poszczególnym ministrom.

Ustawa z dnia 4 września 1997 r. o działach administracji rządowej daje premierowi możliwość sformowania gabinetu jak domku z klocków. Ma ich 34 - tyle jest działów, ale dotychczas zajmuje się nimi 19 konstytucyjnych ministrów. Właściwie 17, ponieważ Prezes Rady Ministrów nie ma przypisanego konkretnego działu, zaś Michał Boni jest ministrem bez teki. Oznacza to, że konstytucyjny minister, tj. zaprzysiężony przez Prezydenta RP, zajmuje się kilkoma działami - stąd mniej lub bardziej rozbudowane nazwy ich urzędów, jak np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (4 działy) czy też Ministerstwo Infrastruktury (5 działów). Przy "zabawie z klockami" premier musi nie tylko myśleć, kto się nada na ministra, lecz również czy nowa układanka sprawdzi się w dostępnych warunkach lokalowych i kadrowych poszczególnych ministerstw.

Zobacz również:

  • Radosław Maćkiewicz nowym dyrektorem Centralnego Ośrodka Informatyki

Dochodzi do tego jeszcze jeden element. Obowiązująca ustawa o działach, wynikająca z konstytucyjnej delegacji, nie pasuje do obszarów polityk europejskich. Tych jest 30, w tym polityka rozwoju łączności i mediów.

Premier prawdopodobnie wybierze po linii najmniejszego oporu, czyli pomiesza trochę "klockami", by złagodzić dotychczasowe niedogodności. Ot, chociażby tę, że na posiedzenia grup roboczych czy spotkania Rady Ministrów UE muszą jeździć obecnie zarówno urzędnicy jak i wiceministrowie MSWiA oraz Ministerstwa Infrastruktury, co jest ewenementem na skalę europejską (pomijając już, że nie bardzo w UE rozumieją, dlaczego w Polsce resort siłowy rozwija społeczeństwo informacyjne).

Gorzej, że dział informatyzacja jest zlepkiem zadań wynikających ze wspomnianego obszaru polityki wspólnotowej, jak i z obszaru administracja (więcej na ten temat pisaliśmy w artykule: "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o informatyzacji"). Gdy więc dzisiaj rząd głowi się nad implementacją Agendy Cyfrowej, zaś wśród dokumentów strategicznych przygotowanych przez Zespół Doradców Premiera pod wodzą Michała Boniego, jest program "Polska Cyfrowa", nie dziwota, że coraz głośniej słychać o ministerstwie cyfryzacji (chociaż nazwa przyprawia o ból zębów). Objęłoby ono działy "łączność" i "informatyzacja", chociaż ostatnio dało się usłyszeć, że również i "administrację publiczną", co wynika poniekąd z ustawy o informatyzacji. Można oczywiście kombinować też dostawienie tych działów (bez administracji) do działu "szkolnictwo wyższe" i odtworzyć w nowej formie dawne Ministerstwo Nauki i Informatyzacji. W nowym rządzie będzie chodziło jednak raczej o pokazanie nowej jakości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200