Wzrok w obłokach

Wiersz Sergiusza Michałkowa o przyjacielu - którego to wiersza uczyłem się na pamięć w liceum - ma w sobie mnóstwo energii, świeżości i brawury, ma zdecydowany, żywiołowy rytm i takąż dynamikę, a gdyby odpowiednio zamienić kilka odnośników geograficznych, mógłby dobrze pasować do żądnej poznawania świata, młodej osoby z dowolnej jego części. Podobnie uniwersalne jest, zawarte tam, krótkie przesłanie moralne.

Co nas tu jednak dziś w tym wierszu szczególnie pociąga, to zwrotka:

Он с компасом в кармане

И с глобусом в руках

С линейкою под мышкой

Со змеем в облаках.

A właściwie - ostatnia jej linijka, o wzroku mierzącym w obłoki, czy - nawet - rzucającym wyzwanie gdzieś tam, wyżej jeszcze...

Zostańmy jednak na poziomie obłoków: czyż nie jest taki obłok bardziej poetycko potraktowaną chmurą? I czy nie ładniej brzmiałoby "przetwarzanie w obłokach" zamiast w jakiejś tam, zwyczajnej "chmurze". Ale wóz z orkiestrą z napisem "CHMURA" już jedzie, a ostatnio nabiera nawet niebywałego przyspieszenia.

O Chmurze pisze się, mówi, dyskutuje i jest ta Chmura tematem jednej konferencji za drugą. Pełno jej w serwisach internetowych i fachowej prasie. A gdy zaledwie i równo 2 lata temu poświęciłem tej Chmurze całe moje konferencyjne wystąpienie, to pytali mnie potem ludzie o co mi chodziło, bo jakoś to takie trochę bez sensu...

Cytowałem też wtedy wczesną opinię Gartnera, który twierdził wówczas, że wkrótce pod koncepcję chmury podczepią się wszyscy dostawcy - i sprzętu, i usług, niezależnie od tego, czy będą mieć w tym zakresie coś do zaoferowania, czy nie. I nie mylił się rzeczony Gartner - bo dziś, parafrazując znane powiedzenie o Internecie, można rzec: "kto nie ma w ofercie chmury, tego w ogóle nie ma".

Chociaż brak jako tako dokładnej definicji i każdy rozumie tę chmurę po swojemu, twierdząc, że to właśnie to jego, to jest właśnie to. A obecna oferta, w ogólności, daleka jest, już nawet nie od ideału, bo takowego w usługach informatycznych nie było nigdy, ale nawet od poziomu, który można by uznać za wysoki. Młoda to w końcu dziedzina, szybki jest jej rozwój, a wraz z nim - zmienność oferty.

Nie brak odważnych, ale nie wszyscy jednak pełni są bezkrytycznego entuzjazmu i wiary, a niektórzy zdają się nawet pamiętać, tyle przewrotne, co złośliwe "mi data, es su data", prof. Grega Conti z uczelni wojskowej Westpoint. Sposobem na to miała być tzw. prywatna chmura, której koncepcję rzucił Jian Zhen, a którą natychmiast oprotestowali ortodoksi tej dziedziny, orzekając, że "private cloud, is no cloud at all". Mimo tego, łagodniejsza w zamyśle i łatwiejsza do przełknięcia prywatna chmura zdobywa popularność, chociaż często jest mylona ze zwykłą wirtualizacją.

Pod koncepcję chmury zgrabnie podłączył się też Nicolass Carr, bo nie było przecież o tym jeszcze mowy, gdy, jako mało znany autor, pisał tekst "IT doesn't matter", który miał mu przynieść rozgłos i sławę. Carr, który drugi już raz pojawił się niedawno w Polsce, odwołuje się stale m.in. do przykładów z produkcją i dystrybucją energii elektrycznej, co jest sporym uproszczeniem, gdyż pomija wspomnianą tu przed chwilą sprawę danych.

Krótka, ale treściwa i pełna zakrętasów historia informatyki dowodzi, że takie i inne problemy, znajdują w końcu satysfakcjonujące rozwiązanie, którego poszukiwanie jednak potrafi trwać latami. I taka była konkluzja niedawnego, warszawskiego seminarium z udziałem Carra: jeden z tam występujących wyraził to bardzo trafnie, prosto i dobitnie, zwracając się do dostawców: - Kupuję ten pomysł z chmurą, ale przestańcie panowie, już od jutra, przychodzić do mnie sprzedawać te wasze pudełka...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200