Wirtualne PKP
- 30.10.2000
Pewną miarą jakości systemów informatycznych jest ich zdolność do uwzględniania graniczących z fanaberią wymogów ze strony tych, których systemy te mają obsługiwać. W praktyce bardzo różnie z tym bywało i bywa.
Pewną miarą jakości systemów informatycznych jest ich zdolność do uwzględniania graniczących z fanaberią wymogów ze strony tych, których systemy te mają obsługiwać. W praktyce bardzo różnie z tym bywało i bywa.
W latach siedemdziesiątych tylko niektóre linie lotnicze stosowały numerację miejsc. Latając z kilkoma osobami na najróżniejsze szkolenia, szybko wypracowaliśmy sobie system zajmowania najlepszych miejsc w polskich samolotach (IŁ-62 - za ścianką działową, TU-154 - przy wyjściu awaryjnym w ogonie, TU-134 - cztery pary miejsc przy stolikach). Obecnie system rezerwacji pozwala wybrać każde z wolnych jeszcze miejsc.
Przy okazji: mało kto wie, że w latach osiemdziesiątych na Okęciu działał - chyba pierwszy taki i jedyny na świecie - system skanowania danych z paszportów. Oficer WOP, czyli ówczesnej Straży Granicznej, układał rozprostowany paszport pod kamerą telewizyjną w rogu swej kabiny i czekał... Czekał na sygnał od operatorki, która czytając z obrazu przekazywanego przez kamerę, wprowadzała dane z paszportu na terminalu. Raz się spiesząc, raz nie...
Ciekawsza jest ewolucja systemu rezerwacji miejsc w pociągach PKP. Zaczęło się kiedyś od ręcznie wypełnianych diagramów, pól miejsc zarezerwowanych dla poszczególnych stacji na trasie, dla Orbisu i - po jakimś czasie - kilku miejsc w każdym wagonie dla ofiar, nieuchronnych w tych warunkach, podwójnie sprzedanych miejsc.
Pierwszy system komputerowy sadowił pasażerów kolejno, od początku do końca wagonu. Efektem były przedziały całkiem pełne i zupełnie puste. Dzisiejszy system centralny umożliwia zakup miejsca w dowolnym pociągu na każdej większej stacji. Pasażerowie są najpierw rozsadzani po kątach, a dopiero potem system sięga po miejsca środkowe. Ale niech ktoś spróbuje kupić dwa oddzielne bilety tak, aby przypisane im miejsca znajdowały się w tym samym przedziale: możliwe, ale tylko przez przypadek! Od ostatniej zmiany rozkładu jazdy pociąg Wielkopolanin ma trasę wydłużoną o odcinek Kraków - Przemyśl i jeździ przez Wrocław, a nie przez Ostrów. W rozkładzie nie przewidziano ponoć robót torowych, w związku z czym od pierwszego kursu w kierunku Poznania, już w Katowicach opóźnienie sięga godziny.
Scenka na stacji Wrocław Główny:
Godzina 21. Pociąg ekspresowy Wielkopolanin od pół godziny powinien być w drodze do Poznania, ale - według stacyjnych zapowiedzi - tyle właśnie czasu potrzeba mu jeszcze na dotarcie do Wrocławia. Kasjerka odsyła amatora biletu do kierownika zmiany, bo komputer odmawia sprzedaży miejscówki, argumentując "Przekroczony okres rezerwacji".
Podróżny: Chciałbym miejscówkę na Wielkopolanina...
Kierownik zmiany: To niemożliwe, ten pociąg już odjechał.
Podróżny: Przecież nie dotarł jeszcze do Wrocławia...
Kierownik zmiany: Miejscówkę może pan kupić u kierownika pociągu.
Podróżny: Nie chcę dopłacać za wypisanie biletu w pociągu, chcę go kupić w kasie.
Kierownik zmiany: Dla nas ten pociąg już odjechał.
Epilog.
Godzina 21.30. Ekspres Wielkopolanin wtacza się na stację Wrocław Główny.
Podróżny (do kolejarza): Przepraszam pana, szukam kierownika pociągu...
Kolejarz: To ja, o co chodzi?
Podróżny: Proszę o miejscówkę do Poznania, ale bez dopłaty. Czekam od pół godziny i nie chcę płacić za błędy w waszym systemie komputerowym...
Kierownik pociągu: Niemożliwe, muszę skasować od pana dodatkowe 5,80 (sama miejscówka kosztuje 7 zł), bo nie mam zapisu w rejestrze.
Podróżny: A kto powinien dokonać tego zapisu?
Kierownik pociągu (nieco filozoficznie): Pan tego nie zrobisz, ja też nie mogę...
Do XXI wieku mniej niż sto dni. Każdy chce pokazać, że ma coś wirtualnego. Chociażby dopłaty.