Wiemy, czego potrzebujesz, bo wiemy o tobie dużo!

Czy zdarzyło Wam się zobaczyć na jakimś serwisie internetowym reklamy produktów oglądanych wcześniej zupełnie w innym miejscu? Na pewno się zdarzyło. Może to przypadek? Raczej nie.

Collusion - dodatek, który powie nam kto nas śledzi

Nie tak dawno kupiłem na Ebayu płytę. Kupiłem, to nie znaczy, że dostałem. Od dnia, kiedy przez PayPal zapłaciłem za winylowy krążek (znów takie się robi), minęły trzy tygodnie, więc postanowiłem przez formularz na moim koncie ebayowym zapytać sprzedawcę, co też się z winylem dzieje. Mija kilka godzin i dostaję maila od amazon.co.uk (zdarza mi się coś i tam kupić) z miłą propozycją nabycia kilku płyt jazzowych. Na pierwszym miejscu proponowanych mi tytułów widnieje właśnie ten, który zamówiłem na Ebayu (podkreślam mało znany). Poczułem się nieswojo. Jak zresztą poczułby się każdy, kto jest śledzony.

Oczywiście, coś tam słyszałem o tracking cookies, ale nie przejmowałem się nimi. Teraz wiem, że coś jest nie tak. Lou Montulli, jeden z wynalazców ciasteczek wspomina, że ich rolą było na początku wyłącznie zapobieganie opróżnianiu się naszego koszyka z zakupami w sklepie internetowym, kiedy przenosiliśmy się na inną stronę. Twierdzi też, że już wtedy miał obawy o kwestie prywatności. Dziś, po kilkunastu latach od wynalezienia cookies, informatyka w służbie marketingu potrafi grzebać w naszych prywatnych sprawach.

Pewnie, że przed tracking cookies można się bronić. Mozilla opracowała technikę "Do Not Track", która polega na wysyłaniu przez naszą przeglądarkę komunikatu informującego serwery, że nie życzymy sobie być śledzonym przez sieci reklamowe. "Do Not Track" zaimplementowano we wszystkich najpopularniejszych browserach. Dostępne są też dodatki do przeglądarek, takie jak Collusion, umożliwiające podejrzenie "na żywo", jakie serwisy śledzą nas w Sieci.

Jednak jeśli do metod śledzenia uciekają się największe renomowane marki, czy znaczy to, że przeciętny użytkownik internetu powinien zagłębiać się w te wszystkie ustawienia, sprowadzać jakieś dodatki do przeglądarki, uzbrajać się w pancerz? Czy nie powinien zamiast tego być grzecznie pytany, czy pozwala na niewielką inwigilację! A odmowną odpowiedź wydawca ciasteczka powinien respektować. Tylko, czy firmy są do tego skłonne?

Amerykańska firma Keynote Systems opublikowała wyniki badań, z których wynika, że na 211 zidentyfikowanych firm używających tracking cookies, tylko jedna (!) była na tyle miła, że honorowała prośbę o nieśledzenie. Założę się o sporą sumę, że już wyleciała z biznesu...

Jeśli te metody tak się rozwijają i są tak skuteczne, to należałoby zupełnie inaczej spojrzeć na nie tak dawno głośno odtrąbione zwycięstwo w walce ze spamem. Podobno doprowadziło do niego unieszkodliwienie kilku wielkich botnetów. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że przeciwnik był już stary i bezzębny. Prymitywny spam stał się po prostu za mało dochodowy i niepotrzebny.

Co nas czeka dalej? Duże wrażenie zrobiła kiedyś na mnie scena z filmu "Raport mniejszości" S. Spielberga, ekranizacji opowiadania Philipa K. Dicka. W tej scenie główny bohater mija na ulicy futurystycznego Waszyngtonu panel reklamowy, który rozpoznaje go (zapewne biometrycznie) i zwracając się do niego z imienia i nazwiska, serwuje mu bardzo sprofilowaną reklamę. To wcale nie tak daleka przyszłość...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200