Schody do nieba

Początek roku przyniósł dwie spektakularne zmiany kadrowe na najwyższych szczeblach zarządzania. Z kierowania polskim oddziałem Compaq Computer zrezygnował Andrzej Widerszpil, zaś z Sun Microsystems odszedł jeden z najstarszych stażem dyrektorów generalnych - Andrzej Jaskulski. Przy tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się, jakie szanse na dalszy rozwój kariery mają dziś byli menedżerowie z pierwszej linii.

Początek roku przyniósł dwie spektakularne zmiany kadrowe na najwyższych szczeblach zarządzania. Z kierowania polskim oddziałem Compaq Computer zrezygnował Andrzej Widerszpil, zaś z Sun Microsystems odszedł jeden z najstarszych stażem dyrektorów generalnych - Andrzej Jaskulski. Przy tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się, jakie szanse na dalszy rozwój kariery mają dziś byli menedżerowie z pierwszej linii.

Mimo iż obie rezygnacje odbyły się przy zachowaniu wszelkich form, branża aż huczy od plotek. Zwykle w takich przypadkach omawia się najbardziej bulwersujące szczegóły. Opowiada o tym, kto przewidywał tę decyzję wcześniej, a dla kogo telefon z centrali był całkowitym zaskoczeniem. Powtarza się historie o trybie, w jakim zostało zakomunikowane to rozstrzygnięcie. Tak jest także w przypadku wspomnianych na wstępie rezygnacji Andrzeja Wider-szpila i Andrzeja Jaskulskiego. Oficjalne komunikaty i wypowiedzi byłych prezesów różnią się diametralnie od tego, o czym dyskutuje całe środowisko. "Korporacje bardzo dbają, żeby wszystko zostało zrobione w możliwie delikatny sposób. Najpierw organizuje się konferencję prasową, na której spółka ogłasza Çnadspodziewanie dobreČ wyniki finansowe, a przedstawiciel europejskiej centrali nie może się nachwalić lokalnych sukcesów. A w kilka tygodni potem pojawia się lakoniczna informacja, że dyrektor polskiego oddziału zrezygnował z pełnionych funkcji i jeszcze przez kilka tygodni będzie wspomagał swojego następcę. Oczywiście, korporacja dba, żeby ten nie umarł z głodu i miał powody do dobrego wspominania poprzedniej firmy. Zresztą może już wkrótce stanie się szefem firmy partnerskiej albo bezpośredniego konkurenta. Lepiej, żeby nie miał żadnych powodów do niezadowolenia" - mówi jeden z eksmenedżerów oddziału zachodniej korporacji, proszący o zachowanie anonimowości.

Do stałych elementów scenariusza należy również publikacja komunikatu, w którym niemal zawsze możemy przeczytać, iż "przyczyną rozstania było wyczerpanie się formuły współpracy", a "dotychczasowy dyrektor uznał, że jego misja w wprowadzonej dotychczas firmie dobiegła końca" oraz że "odchodzący prezes zamierza zająć się doradztwem". Ta ostatnia deklaracja jest (obok najczęściej kilkutygodniowego wyjazdu narciarskiego) obowiązkowym punktem programu każdego opuszczającego firmę menedżera generalnego. Jednak plany te, w przeciwieństwie do zdobytej na długich wczasach opalenizny, najczęściej okazują się fikcją.

Radzić tylko, komu?

Zadania generalnego menedżera zachodniej korporacji sprowadzają się zazwyczaj do roli wykonawcy, który wprowadza w życie strategię zaplanowaną w centrali. Jak mówi jeden z prezesów, menedżer zachodniej korporacji to "człowiek na telefon", który ściśle realizuje założenia wypracowane w centrali i pilnuje, aby były one wykonywane w zgodzie z procedurami i w duchu kultury korporacyjnej. "Mam na wizytówce napisane ÇprezesČ przede wszystkim po to, żeby w razie większych kłopotów odpowiadać jako przedstawiciel firmy przed sądem" - mówi, uśmiechając się Paweł Piwowar prezes i dyrektor generalny Oracle Polska.

Inne są cele, a także zakres odpowiedzialności ponoszonej przez szefa polskiego oddziału korporacji od odpowiedzialności menedżerów prowadzących rodzime firmy. W przypadku tych pierwszych gorszy wynik kwartalny może mieć poważne skutki jedynie dla jego kariery. W polskiej spółce giełdowej niewykonanie zapowiadanych planów oznacza w konsekwencji spadek cen akcji, a nierzadko także poważne kłopoty całej firmy. Dlatego trudno sobie wyobrazić, żeby człowiek o takim doświadczeniu mógł wnieść wiele jako doradca. Sporadyczne przypadki, gdy angażowano byłych prezesów jako doradców, okazywały się zazwyczaj zasłoną dymną, a ich zadania ograniczały się do wsparcia przy sprzedaży dużych kontraktów.

Inna sprawa, że w pracy konsultanta potrzebny jest inny temperament, a także umiejętność pozostawania w cieniu bez wyraźnego wpływu na podejmowane decyzje. Dla wielu prezesów jest to nie do zaakceptowania. Jeden z nich zapytany o taką ścieżkę kariery powiedział wprost: to emerytura!.

Jednym z nielicznych eksprezesów, który zdecydował się na działalność doradczą, jest Andrzej Pilaszek. Po odejściu z SAP Polska i długim urlopie, przez 9 miesięcy doradzał firmie Sun Microsystems, a obecnie pomaga zarządowi spółki ZEP Info, wydzielonej ze struktur Zakładu Energetycznego Płock. Poprowadził również warsztaty dla sprzedawców usług informatycznych w kilku firmach. Jak przyznaje, do tej pory zbytnio nie zabiegał o kolejne zlecenia. "Zdecydowałem się poświęcić więcej czasu rodzinie. Teraz dość intensywnie pracuję przez 2, 3 tygodnie w miesiącu, a potem mam czas chociażby na to, żeby pojechać samochodem na drugi koniec Europy czy wybrać się na narty" - opowiada. Przyznaje jednak, że czasem brakuje mu dawnego życia. "To jest jednak swoisty boczny tor. Człowiek zostaje trochę z tyłu, podczas gdy świat idzie dalej. Dlatego jest bardzo ważne, żeby cały czas pamiętać, że jest to wymiana coś za coś".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200