Mała Siostra

Przez ostatnich kilka, a może nawet kilkanaś-cie lat, przyzwyczailiśmy się, że postępy techniki, w szczególności komputerowej, nieodmiennie prowadzą do coraz bardziej natarczywego inwigilowania naszego życia.

Przez ostatnich kilka, a może nawet kilkanaś-cie lat, przyzwyczailiśmy się, że postępy techniki, w szczególności komputerowej, nieodmiennie prowadzą do coraz bardziej natarczywego inwigilowania naszego życia.

Pisałem o tym swego czasu w felietonie Wielki Brat patrzyhttp://www.apple.com.pl/kuba/archiwum/69.html. Sądzę, że od tego czasu jedyne, co się zmieniło, to powszechna popularność Wielkiego Brata, zyskana oczywiście z pomocą telewizji. Jak dobrze wiadomo, wszystko co pokazują w telewizji jest ważne, zaś to czego nie pokazują w ogóle nie istnieje.

Tymczasem na naszym komputerowym podwórku motyw Wielkiego Brata był wykorzystany już na samym początku 1984 r. - w reklamie, którą wielu specjalistów uważa za najlepszą reklamę telewizyjną wszech czasów. Niektórzy w twarzy Wielkiego Brata, który przemawia z ekranu, dopatrywali się karykatury Billa Gatesa. I zdaje się mieli rację - w każdym razie proszę obejrzećhttp://www.apple-history. com/1984.html i samemu ocenić. Ostatnie doświadczenia z Windows przekonują mnie, że może w tym popularnym micie jest trochę prawdy.

Otóż po dwu latach zgodnego pożycia z Windows 2000, przerywanego tylko od czasu do czasu niewielkimi kłopotami ze sterownikami, coś mnie podkusiło, aby zainstalować sobie tzw. service pack 3. Najpierw ciągnąłem 120 MB (sto dwadzieścia!) a potem instalowałem. Na koniec dostałem komputer bez możliwości drukowania. Wszystkie zdefiniowane drukarki po prostu zniknęły jak sen jakiś a raczej w odmętach instalacji. Ponieważ komputera używam do pracy, a nie do studiów zachowania się systemu operacyjnego, więc rad nierad wykonałem operację instalowania odwrotnego, czyli powrotu do przeszłości - na szczęście zaznaczyłem możliwość archiwizowania.

Jednakże moja dusza nowatora nie pozwoliła mi długo żyć w otoczeniu staroci. Choć kierownictwo komputeryzacji uczelni nie zaleca jeszcze instalowania Windows XP, mamy jednak pod ręką kopię, na której testujemy zgodność z naszymi lokalnymi potrzebami.

Postanowiłem rzucić się na głęboką wodę i zainstalować system na moim roboczym komputerze. Wiem, wiem, to głupota robić coś takiego, ale ostatecznie raz się żyje. Nie chciałem patrzeć jak z działającego komputera zrobi się wrak, więc poprosiłem znajomego administratora, aby dokonał egzekucji.

O dziwo, cała operacja przeszła w miarę bezboleśnie, choć do koloru nowych okienek ciągle jeszcze nie mogę się przyzwyczaić. Jednak standardowa łąka, która pojawiła mi się jako tapeta na biurku, to nieco za dużo. Rozumiem, że moda rustykalna, że świeże powietrze, że zdrowie, tylko dlaczego tak bez pytania? Postanowiłem więc zmienić ją na coś innego. Niby wszystko włącza się tak samo, tła wybiera się z listy po dawnemu, tylko ta lista wydała mi się jakaś dziwna. No tak, były na niej wszystkie moje zdjęcia z całego dysku! Pierwszym, na które natknąłem się, okazało się zdjęcie mojej córki zrobione przez jej brata - Wielkiego Brata - i gdzieś tam pałętające się w odmętach katalogów.

Już dawno o nim zapomniałem i pewnie wymazałbym, oddając komputer do kasacji, a tymczasem dzięki pracy w tle (dosłownie i w przenośni) nowego systemu zostało ono odnalezione i wypatrzone. Może nie jest to jeszcze prawdziwy Wielki Brat, bo jak sądzę lista moich osobistych plików nie została wysłana do firmy Microsoft, ale na pewno jest to już Mała Siostra, tym bardziej że inni jakoś potrafią człowieka zapytać, czy ma ochotę na katalogowanie zasobów komputera. Na przykład instalator iTunes firmy Apple pyta, czy chcemy, aby znalazł wszystkie MP3 na dysku, na co większość ludzi odpowiada, że nie, bo kto chce się przyznawać do kradzionej muzyki...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200